
SZPIEG W KSIĘGARNI: “Bazyl i Licho” Marta Kisiel – recenzja
Odsłony: 43
Fanów twórczości Marty Kisiel, a zwłaszcza cyklu “Małe Licho”, zachęcać do lektury nie trzeba. Tych zaś, którzy czają się gdzieś w ukryciu, bo dopiero teraz zapragnęli się z nią zaznajomić – zapewniam, że wcale nie trzeba koniecznie znać poprzednich książek Ałtorki (pisownia zamierzona), aby pełnymi garściami czerpać radość z tej najnowszej prozy wydanej pod szyldem Miętówki. Jest to bowiem tomik opowiadań, osnutych wokół tytułowych postaci, w których pojawiają się fantastyczne stworzenia pochodzące ze słowiańskiej mitologii, legend i podań ludowych.
Ten pełen humoru, uroku, ciepełka i dobrego jedzonka zbiór ma jednak jedną wadę. Zdecydowanie jest za krótki! W pewnym momencie jakby zabrakło kakałka (pisownia zamierzona) i serniczka, i założę się, że nie jestem jedyną czytelniczką, która po odwróceniu ostatniej strony cichutko jęczy “wincyj!”.
Opowiadań jest, niestety, tylko osiem (sprawiedliwie po 4 na każdego tytułowego bohatera), ale radości co niemiara. Dla jednych – starzy znajomi, dla drugich – nowi, czort Bazyl i anioł stróż Licho zabierają nas na wędrówkę przez cztery pory roku w leśne zakątki i domowe zakamarki, potowarzyszymy im przy zwykłych zajęciach i w świątecznych okolicznościach, w radościach i smutkach, . Wraz z nimi poznamy rusałki, jaroszka, chowańca, ankluza i jeszcze parę innych niesamowitych stworów, które na baśniowych ilustracjach przedstawił wybitny artysta Marcin Minor. Moim ulubieńcem zdecydowanie został jaroszek, jego mina na rysunkach – bezcenna. Spis fantastycznych postaci znajdziemy na końcu książki.
Perypetie bohaterów przedstawione są z humorem, pomysłowo i z przymrużeniem oka, opisane pięknym literackim językiem. Znajdziemy tu wiele smaczków, środków stylistycznych, powiedzonek, nawiązań i oczywiście “szpeczyfyczną wymofę Bażyla”, która stanowi nie lada wyzwanie przy czytaniu na głos.
Każde z opowiadań, oprócz fantastycznych wątków, poczucia humoru, ciepełka i uroku zawiera ważne, delikatnie podane przesłanie albo chociaż wskazówkę. Pobudza wyobraźnię. Bawi i uczy, ale nie poucza. Tym sposobem trafia do młodego czytelnika, który prawienia morałów unika jak diabeł święconej wody, ale dzięki zabawnym historyjkom z uroczymi, dziwacznymi bohaterami może zapamięta co nieco np. o szacunku do przyrody, świętowaniu, poczuciu obowiązku i pozwoleniu sobie pomóc; odkryje sposoby na nudę i przekona się, że “tylko jedna rzecz nigdy się nie psuje, nawet jeśli jest jej bardzo dużo albo jeszcze więcej” ( s. 67).
Czyta się wyśmienicie, ale ostrzegam – lepiej nie zabierać się do lektury na głodniaka. Tam bowiem ciągle jedzą, piją, gotują, robią przetwory. Krówki ( pycha miętowe!), owsianki, młoda kapustka, herbatka, kakałko, pierożki , pierniczki i serniczek… Język ucieka!
Bazyl i Licho to przeurocza, ciepła, zabawna i przekorna książka nie tylko dla dzieci. Doskonale nada się do rodzinnego czytania podczas wakacyjnych wyjazdów. Dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń literackich i rozrywki, rozbudzi wyobraźnię, apetyt oraz nadzieję na kolejne ucieszne tomy.
polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo Mięta (Miętówka)
Tytuł: Bazyl i Licho
Autor: Marta Kisiel
Ilustracje: Marcin Minor
Liczba stron: 160
Data wydania: 15 czerwca 2022
ISBN:978-83-67341-03-5
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.