
POZNAJ SWÓJ KRAJ: “Perła Górnego Śląska” – fotoreportaż Danuty Baranowskiej
Odsłony: 123
Dzień w którym wybierałam się do Pszczyny nie zapowiadał się zbyt pogodnie. Wprawdzie słońce chwilami prześwitywało przez warstwę chmur, ale deszcz wisiał w powietrzu.
Pszczyna to piękne miasteczko, szczególnie wiosenną porą, kiedy wszystko budzi się się do życia. Urzeka swoją malowniczą scenerią, bogatą historią sięgającą czasów piastowskich i wyjątkową atmosferą. Położona w pobliżu Jeziora Goczałkowickiego i otoczona kompleksem lasów należących do Puszczy Pszczyńskiej nazywana jest perłą Górnego Śląska i faktycznie na tę nazwę zasługuje.
– Może się jednak wypogodzi, a jeżeli zacznie padać to najwyżej zrobię sobie wycieczkę samochodową – pomyślałam wsiadając do auta.



Pszczyna słynie z przepięknego zamku, który jest zaliczony do najwspanialszych zespołów parkowo-pałacowych w Polsce. Znajdują się tutaj jedne z najbogatszych i najpiękniejszych zbiorów zabytkowych wnętrz w całej kraju. Pałac otacza rozległy park z bogatym starym drzewostanem i urokliwymi skupiskami krzewów. Wśród malowniczych rozlewisk rzeki Pszczynki z łukowatymi mostkami i stawów z wysepkami wkomponowano zabytkowe obiekty małej architektury takie jak brama chińska, kapliczki, herbaciarnia na wyspie czy dwór Ludwikówka.
Z pałacem wiąże się postać księżnej Marii Teresy z domu Cornwallis West zwanej Daisy von Pless, znanej bardziej jako właścicielka Książa. W Pszczynie księżna bywała rzadko i niezbyt chętnie ale i tak nazywano ją Panią na Pszczynie. Niezwykle piękna, wykształcona, ogromnie bogata, ale bardzo nieszczęśliwa. Podobno nieszczęście przyniósł jej siedmiometrowy sznur pereł, podarowany przez męża. Najcenniejsza perła została przeklęta, przez matkę nurka, który jej zdobycie przypłacił życiem. Sznur pereł gdzieś zaginął, legenda mówi, że zabrała go do grobu piękna Daisy, ale gdzie jest jej grób nikt tego nie wie.




Kiedy dojechałam do Pszczyny rozpadało się już na dobre. Nic nie zapowiadało, że się rozpogodzi.
– No, cóż – westchnęłam – nie pospaceruję po parku, ale może zrealizuję w końcu swoje plany zwiedzenia pałacu. – Ile razy bywałem w tym pięknym miejscu, zawsze było mi szkoda czasu na wnętrza. Wolałam spacer parkowymi alejkami, herbatę w herbaciarni na wyspie, zagrodę żubrów, czy skansen wsi pszczyńskiej. Dzisiaj mam nareszcie możliwość zobaczenia sławnego pałacu wewnątrz – myślałam idąc powoli w kierunku bramy zamkowej.



Pałac zbudowany na planie podkowy, kryty wysokim mansardowym dachem z ozdobnymi lukarnami mimo pochmurnej i deszczowej aury robił ogromne wrażenie. Piękne obramowania otworów okiennych i drzwi wykonane z piaskowca i tynku, balustrady balkonów, bogate detale architektoniczne elewacji, nadawały mu niezwykle interesujący wygląd. Wejścia od strony północnej skąd rozpościera się około pięćdziesięciohektarowy malowniczy park zamkowy wieńczą dwie masywne rzeźby lwów.



Minęłam ozdobne zamkowe wrota i nagle znalazłam się zupełnie w innych czasach. W czasach, książąt, cesarzy i arystokracji. Przez chwilę miałam wrażenie, że po wspaniałych schodach zbiegnie księżna Daisy, a myśliwski przedpokój przemierzy wolnym krokiem niemiecki cesarz Wilhelm II będący z gościnną wizytą w pszczyńskim pałacu. Celem pobytów cesarskich były polowania na żyjące w lasach książęcych jelenie, a przede wszystkim na wspaniałe żubry. W odwiedziny do książęcej rodziny kilkakrotnie przyjeżdżała małżonka cesarza, cesarzowa Augusta Wiktoria. Para cesarska posiadała w pszczyńskiej rezydencji swoje apartamenty, które po rekonstrukcji i zachowaniu dużej części historycznego wyposażenia udostępnione zostały zwiedzającym. W cesarskich apartamentach można zobaczyć pokój narad, gabinet monarchy, sypialnie cesarza i cesarzowej.
Reprezentacyjna klatka schodowa prowadzi na pierwsze piętro zwane piano nobile. Znajdują się tutaj apartamenty prywatne Jana Henryka XV von Hochberga księcia von Pless i jego małżonki księżnej Daisy.
Patrzyłam z podziwem i zachwytem na ogromne, bogato wyposażone komnaty księżnej. W salonie, buduarze, sypialni i łazience przeważał styl neorokokowy. W pokojach księcia: sypialni, gabinecie, salonie i przedpokoju dominowały elementy myśliwskie.
Na tej samej kondygnacji, ale w innych skrzydłach pałacu znajdowały się pokoje dziecinne i apartamenty dla gości.
Na parterze książęcej rezydencji swoje miejsce znalazły sale przeznaczone dla celów administracji, oraz kancelaria i archiwum książęce a w piwnicach mieściły się kuchnia i pomieszczenia gospodarcze.
Pałac otaczał ogromny park, którego początki sięgają szesnastego wieku. Wtedy powstały ogrody warzywne, ogród ziołowy a w północno zachodniej części parku reprezentacyjny zamkowy zwierzyniec. W drugiej połowie dziewiętnastego wieku park został przekształcony w park krajobrazowy tzw. angielski. Powstały rozległe polany, stawy, kanały i oczka wodne. Brzegi stawów i kanałów obsadzano drzewami ze zwisającymi tuż nad wodą gałęziami.
Do dzisiaj w zadbanym i malowniczym parku rosną wspaniałe i ogromne dęby, buki czerwone, klony, lipy drobnolistne, graby, i kasztanowce, a także cisy, platany i wiele innych drzew pamiętających księżnę Daisy. Kwitnące wiosną, oszałamiająco kolorowe azalie przyciągają roje motyli i innych owadów. Wśród ozdobnych krzewów i drzew schronienie znajdują różne gatunki ptaków, a w alei grabów i jesionów urzędują czarne i rude wiewiórki.
Kiedy spojrzałam na zegar w pałacowym holu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Trzy godziny minęły jak mrugnięcie powieką. W tym niezwykłym miejscu można spędzić nawet cały dzień. Już wiedziałam, że wrócę tu jeszcze na pewno.
Tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.
A można było jeszcze odwiedzić mnie chociaż mój dom i ogród nie taki piękny.