
Odsłony: 152
Zabieram Was dzisiaj w sentymentalną podróż do przeszłości. Przenieśmy się do Francji, a dokładnie do Paryża, gdzie w styczniu 1622 roku przyszedł na świat Jean Baptiste Poquelin, którego cały świat zna pod nazwiskiem Moliere. Ten pisarz, poeta i aktor, dyrektor teatralnej trupy, który zasłynął przede wszystkim jako komediopisarz, początkowo – według życzenia ojca – miał być … tapicerem.
Droga Moliera na szczyt nie była łatwa. Zaznał biedy, upokorzenia, niezrozumienia i odrzucenia, nawet ze strony najbliższych mu osób. O jego losach opowiada M. Bułhakow, wybitny współczesny pisarz w książce pt. Życie pana Moliera. Któż bowiem jak nie artysta, najlepiej zrozumie drugiego artystę?
Obu pisarzy dzieli co prawda wszystko: czas i miejsce urodzenia, warunki, w jakich się wychowywali, sytuacja społeczna i polityczna. Mają jednak podobną wrażliwość – w dodatku obaj swoim geniuszem wykraczają poza ramy swojej epoki. Obaj są też zależni od losu, a w zasadzie od kaprysu władcy.
Imć pana Moliera poznajemy już w chwili narodzin, o czym z niesłychanym podekscytowaniem informuje nas autor, który wie, przeczuwa, że rodzi się geniusz. Czytając książkę, poznajemy również, jak wyglądało życie paryżan w XVII wieku, czym się zajmowali, na co zwracali uwagę. Dostrzegamy, że nie było im łatwo, zwłaszcza tym, którzy płynęli pod prąd. Niejednokrotnie jesteśmy świadkami różnych plotek, pomówień, oskarżeń. Boleśnie przekonał się o tym Molier, a w zasadzie obaj twórcy. Ten pierwszy miał jednak sporo więcej szczęścia od rosyjskiego pisarza – zyskał uznanie jeszcze za życia, czego nie można powiedzieć o Bułhakowie.
Wędrując po Francji z trupą teatralną Moliera, poznajemy również pewne mechanizmy rządzące światem, zależności i ze zdumieniem odkrywamy, że w zasadzie nic się nie zmieniło do tej pory.
Pisząc biografię wybitnego komediopisarza, Bułhakow zwrócił uwagę na wyjątkowość artysty, który miał oczy i uszy szeroko otwarte, który w swoich sztukach potrafił „sprzedać” zaobserwowane sytuacje i ludzi, nie bacząc zbytnio na to, jakie będą tego konsekwencje. Trzeba jednak przyznać, że kiedy przekroczył pewną granicę, a zależało mu, by sztuka była wystawiana, potrafił w ciągu jednej nocy poprawić swoje dzieło. Tak było np. w przypadku „Tartuffe”, który polskiemu czytelnikowi znany jest bardziej pod tytułem, „Świętoszek”.
Molier przedstawiony przez Bułhakowa jawi się przede wszystkim jako wrażliwy artysta i tytan pracy, który czasem nie umie odnaleźć się w codziennym życiu, a czasem po prostu nie chce.
Pewnie mało kto wie, że Molier w swoim teatrze wystawiał nie tylko własne sztuki, ale również innych twórców, m.in. Racine’a czy Corneille’a. Początkowo stawiał na poważne dzieła, ale z czasem okazało się, że to nie one zapewnią mu nieśmiertelną sławę.
Książka podzielona jest na liczne rozdziały, liczące po kilka (czasem kilkanaście) stron, co znacznie ułatwia czytanie. Nie jest to bowiem łatwa pozycja, którą czytałoby się jednym tchem. Wymaga sporo skupienia, zastanowienia się, zmusza do przemyśleń pewnych rzeczy. Uważny czytelnik odnajdzie w niej jednak mądre spostrzeżenia, sentencje, cytaty, które ukryte są pod warstwą dość przewidywalnej fabuły.
Na koniec warto wspomnieć o samym autorze – M. Bułhakowie, który nie miał tyle szczęścia co Molier, gdyż za życia nie doczekał się wydania swojej książki. Zgodnie jednak z jego zasadą, że “rękopisy nie płoną” znanej nam z jego innego utworu (Mistrza i Małgorzaty) i ta książka w końcu ujrzała światło dzienne.
polecam, Beata Grzywacz
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo – MG
Autor – Michaił Bułhakow
Tytuł – Życie pana Moliera
Przekład – Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski
Liczba stron – 222
data wydania: 2021
ISBN 978-83-7779-666-5
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.