
Odsłony: 247
Podróżuje po świecie i literaturze, kocha teatr i koty. Jej debiutancka powieść “Stacje serc” podbiła już wiele serc czytelników. Obecnie mieszka w Irlandii, ale szczególne miejsce w jej sercu zajmuje Warszawa. Uwielbia ludzi i ludzkie historie. Jest tajemnicza, inspirująca, ma w zanadrzu wiele pomysłów i planów. Gościmy dziś u nas Monikę Sjöholm. Zapraszamy do lektury wywiadu.
A. G.: Zanim poznałam Cię jako autorkę Stacji serc, znałam Cię jako gospodynię “Kroniki Błękitnej Biblioteczki” z ciekawymi opiniami, refleksjami na temat przeczytanych książek. Czym było dla Ciebie prowadzenie tego bloga? Czy planujesz kontynuację, a może blogowanie w dobie Facebooka i Instagrama to już przeżytek?
M. S.: Prowadziłam bloga w zupełnie innej erze, gdy ludzie wymieniali informacje i przemyślenia o przeczytanych książkach, z czystej pasji, z miłości do książek, kupując stosy książek. Było to bardzo wiarygodne. Inne czasy. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że za darmo promowałam, jak wielu inni, mnóstwo książek. Miałam wtedy znacznie więcej czasu i naprawdę połykałam masę powieści. Blog „Kronikę błękitnej biblioteczki traktowałam jak pamiętnik mojej podróży po literaturze. Uwielbiałam szperać na necie i wyszukiwać nowości, zapowiedzi. Czysta radość – każdy mól książkowy to zna! Nie skasowałam swojego bloga, zamknęłam na klucz. Zawsze można kiedyś otworzyć, kto wie?
A. G.: Czy napisanie książki było Twoim marzeniem od dawna, czy może to efekt jakiegoś impulsu, podjęcie wyzwania?
M. S: W duchu chyba marzyłam przez lata o pisaniu, w trzeciej klasie szkoły podstawowej napisałam po lekcjach, z własnej inicjatywy, sztukę o ptakach i lesie, nie pamiętam tytułu, ale rozdałam role koleżankom i kolegom, nawet próby robiliśmy, i strasznie przeżywałam, że nikt nie ekscytował się tym tak jak ja. Zawsze ignorowałam ten impuls, poza tym nie czułam się gotowa, brakowało mi przez lata odwagi. Zaczęłam pisać w wieku 37 lat i to przeprowadzka do Warszawy uaktywniła to we mnie. Uwielbiam ludzi i ludzkie historie, to jest inspirujące, kontakt z drugim człowiekiem i relacja z ukochanym miastem.
A. G.: Nie da się nie zauważyć, że Warszawa w “Stacjach serc” to nie tylko główne miejsce akcji, ale także bohaterka. Dlaczego właśnie to miasto, a nie np. rodzinny Goleniów, Szczecin, Kraków czy Dublin?
M. S.: Dlaczego Warszawa? Te miasto mnie uratowało, rozwinęło, zawsze mnie wzywało, wołało od dziecka. A ja szłam wszędzie tylko nie w stronę Warszawy. Ale w końcu dotarłam. Wszystkie miejsca są w życiu ważne na różnych etapach. Ale są takie wyjątkowe w naszym życiu.
A. G.: Bohaterów swojej powieści wysłałaś na wycieczkę do Kataru. Skąd tak oryginalny pomysł, przecież mogli polecieć np. do Włoch? 😉
M. S.: Zwracam uwagę na to, co przychodzi do mnie samo. To zawsze jest jakiś ważny znak. Tak było z Katarem. Przesiadka podczas podróży na Bali. Wyszłam na miasto. Coś się zapaliło w głowie. Potem nastąpił splot różnych niby przypadków. Dlatego postanowiłam tam wysłać moich bohaterów, poza tym chyba to pierwsza powieść w Polsce, gdzie w tle jest trochę Kataru.
A. G.: Wiem, że jesteś miłośniczką podróży. W obecnych czasach możemy raczej tylko wspominać i planować. Zatem jakie wyprawy najlepiej wspominasz i gdzie jeszcze chciałabyś pojechać?
M. S.: Podróż do Brazylii, dokąd spontanicznie zabrał mnie mąż, dwa razy przygoda w Kolumbii, Islandię i ukochaną Grecję, a dokładnie Korfu. Wróciłabym znowu do Kataru i na pewno na Bali. Chciałbym zobaczyć Australię. Ale jak to teraz brzmi? Jak jakiś odległy sen w innej galaktyce…
A. G.: Jedną z Twoich pasji jest teatr. Jak to się stało, że złapałaś tego “bakcyla” i czego szukasz w teatrze?
M. S: Do teatru dotarłam w życiu bardzo późno, ale już nigdy nie wyszłam. Przypadek, który nie był przypadkiem. Ciekawa historia, zbieg rożnych okoliczności, widocznie tak miało być. No i zakochałamsię: Słowo, światło, magia, emocje, na żywo to wszystko. Coś cudownego. Teatr rozwija, kształci, uwrażliwia.
A. G. Jakie są Twoje ulubione teatry, sztuki? Zdarza Ci się chodzić na to samo przedstawienie kilka razy?
M. S.: Nagminnie w stolicy teatr Polonia, Och-Teatr, teatr Ateneum, uwielbiam teatr Dramatyczny i teatr Współczesny, lubię sztuki społeczne, opowiadające o naszym świecie i ludzkich współczesnych problemach. W każdym z tych teatrów mam swoje ulubione miejsce, kochałam chodzić ze znajomymi ale też i sama, nagminnie, czasem sześć dni pod rząd .
A. G.: Chciałabyś kiedyś napisać utwór do wystawienia na scenie?
M. S.: Napisanie dobrej sztuki, to jest wyższa szkoła jazdy. Piszę się na każdą jazdę w życiu, kto wie, może kiedyś…
A. G.: Wyobrażasz sobie ekranizację Stacji serc? Przyznam, że ja chętnie wybrałabym się do kina, ale obawiałbym się, że w scenariuszu będzie inne zakończenie…
M. S.: Miałam taki sen, ekranizacja. Serio. Bardzo żywy obraz i nawet wyszczególnieni aktorzy. Ale nic nie powiem. Bo to zbyt śmieszne.
A. G.: Lubisz chodzić do zoo? Pytam nie bez powodu, a w związku z pewną kreatywną książką 😉
M. S.: Kiedy przeprowadzaliśmy się do Warszawy, na pierwszy spacer wybraliśmy się do Zoo, mój syn od urodzenia kochał zwierzątka obsesyjnie, więc wycieczka do Warszawskiego Zoo była logiczna. Chciał już co tydzień. Nie wiedziałam wtedy, podczas tej pierwszej wycieczki, że kiedyś będę pracować w zoo, robić research do książki dla dzieci. Przez prawie rok tam chodziłam w związku z książką, a potem promowaliśmy książkę podczas comiesięcznych obchodów urodzin zoo, w ramach roku jubileuszowego. W namiocie na trawie podpisywałam książkę, syn latał obok, były atrakcje, super czas. Miło to wspominam i mam milion anegdot z tych pobytów w Zoo. Warszawskie zoo jest pełne tajemnic i ciekawych historii, jest to fenomen na skalę światową, jeśli chodzi o historię tego ogrodu zoologicznego. No i wykorzystałam to do „Stacji serc”, jest scena w zoo. Ostatnia stacja…
A. G.: Czy szykują się nowe projekty? Czytelnicy zapewne pytają o ciąg dalszy historii Róży i Mateusza, ale może chodzi Ci po głowie coś całkiem nowego?
M. S.: Dużo osób mnie pyta o kontynuację historii Róży i Mateusza, jest potencjał, jakiś czas temu mówiłam, że nie słyszę jeszcze tych bohaterów, nie wrócili do mnie w głowie, ale całkiem niedawno, nagle zobaczyłam pierwszą scenę w głowie i jedno zdanie. Więc kto wie, może kiedyś? Może nieśmiało wracają do mnie i proszą o jeszcze? Nie bardzo mam przestrzeń na nich w tej chwili. Obecnie pracuję nad innym projektem, mam nadzieję, że wyjdzie z tego powieść. Dziwnie się to pisze, czasy wyjątkowe, trudne, spadają maski, burzą się relacje nieważne, dużo strachu wkoło, tak bardzo nieprzewidywalny czas i bardzo trudny dla całej mojej rodziny. W Stacjach serc piszę o tym jak strasznie pędziliśmy i mijaliśmy się z jakością i sensem życia. Teraz, w czasach niby zatrzymania i zwolnienia, kiedy uczymy się przestawać planować, nadal mam wrażenie, że jesteśmy osobni i podzieleni, i daleko do zjednoczenia. Odebrano nam wolność, nakazano dwa metry dystansu. Każdy ma swoje zdanie o pandemii. Sprawdzają się tylko relacje najczystsze. A czas pokaże, co będzie.
Dziękuję za rozmowę,
Agnieszka Grabowska
fotografie – archiwum prywatne Moniki Sjöholm