
SZPIEG W KSIĘGARNI: “Wysokie słońce” Łukasz Barys – recenzja
Odsłony: 114
Wyróżniony w II Ogólnopolskim Konkursie “Nowy Dokument Tekstowy” debiutancki tomik Łukasza Barysa, studenta filologii polskiej i prawa, jest bardzo spójny. Kolejne utwory z powtarzającymi motywami układają się w całość, tworząc sentymentalno-melancholijny obraz letniego pobytu na wsi, w którym przewijają się miłość i śmierć. Realistyczna opowieść przeplatana jest surrealistycznymi momentami. Wiele w tej poezji pytań i wahań. Nie jestem jednak pewna, czy trafi ona do każdego, chociaż nie można jej odmówić komunikatywności.
Literackimi patronami tej poezji są Czesław Miłosz oraz Andrzej Sosnowski, klasyka i nowoczesność. Odszukiwanie nawiązań do ich twórczości to jak wydłubywanie rodzynek z sernika (nie wszyscy lubią). Jako motto pojawia się także fragment ludowej piosenki. Pierwsza część zbioru nosi tytuł “Baw się!”, druga – “Wódź się!”. Aż prosi się dopowiedzieć- “na pokuszenie”.
Wsi spokojna, wsi wesoła w interpretacji Łukasza Barysa taka znów sielankowa nie jest, chociaż “Tak tu ludowo, tak dobrze/ że sad pięknie rośnie i strach/znika pod słodkim zmęczeniem”.
Przymrozek ściął oczko wodne, przez taflę widać brzuchy ryb, promienie słońca odbijają się od lodu. Odblaski są jak wspomnienia. Podmiot liryczny roztacza przed nami kolejne obrazki: powrót do dzieciństwa, słodkiego lenistwa, wśród budowania zamków z piasku i zrywania owoców. Upalne lato, zabawa, skakanie na trampolinie. Rytuały codziennego życia, popularny serial i kolorowy tygodnik. Na to jednak nakłada się cień: śmierć psa i choroba babci.
Powrót po latach na wieś pozwala uciec od problemów teraźniejszości – migają widoki zza szyby samochodu, “jestem tu, (…) na dnie wsi, i nie ma nikogo, kto pamięta me dzieciństwo”. Ucieczką jest także modlitwa w duchu franciszkańskim, przyroda – ocaleniem. “Formy ucieczki są różne, ale forma ocalenia/mieści się w skórce: wolałbym taki świat,/pszczółki i drzewa, niewiele ponad/ziemię”.
Stałymi motywami, pojawiającymi się w rozmaitych konfiguracjach są m.in. słońce, piesek, lalki, piasek, drzewo, kocięta, babcia. Czytając poszczególne wiersze można by otaczać pętlą powtarzające się elementy, rysować mapę ich powiązań. Właściwie można w tych tekstach “grzebać” bez końca, drążąc rozmaite ścieżki. Gromadząc zespół określonych motywów autor rysuje bardzo spójny świat. Wiersze są jak slajdy, opowiadające czyjąś historię, odsłaniające wybrane epizody. Czytelnik musi sobie jednak sporo dopowiedzieć na podstawie własnych skojarzeń. “Te wszystkie chwile są dla ciebie, /te wszystkie wiersze to nasze “historie tygodnia”.” Razem tworzą opowieść mocno zakorzenioną w prawdziwym życiu, przefiltrowaną przez wyobraźnię poety.
Gdybym miała krótko określić, o czym tak naprawdę jest ten tomik, powiedziałabym, że o nieuchronnej stracie i o tymczasowej osłodzie tego poczucia. O tęsknocie za dzieciństwem, za tym, co przeminęło, a dziś jawi się jak najpiękniejszy sen. To również kolejny pean na cześć przyrody. To jedyny “przyszłościowy kierunek”.
Niestety, choć “w wierszach lubię aronię”, tym razem nie poczułam mięty. W utworach Barysa jest dużo słońca, ciepła, otwartości, można odnieść wrażenie, że uczestniczy się w opisywanych scenach, jednak czegoś tu brakuje, by doznać pełni zachwytu. Jak wspominałam, wiele w tej poezji pytań i wahań, wręcz egzystencjalnych rozważań, a także chyba nie dla wszystkich czytelnych metafor. Wysokie słońce to zbyt wysokie progi na niektóre nogi. Niemniej to poezja ciekawa, intrygująca, zmuszająca do intelektualnego wysiłku – z pewnością znajdzie swoich amatorów.
Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.