W CHOJNICKIEJ TWIERDZY – fotoreportaż z podróży Danuty Baranowskiej

Odsłony: 154

Niedaleko Jeleniej Góry znajduje się kamienny zamek zwany Chojnikiem, zbudowany w czternastym wieku przez księcia świdnicko-jaworskiego Bolka Drugiego. Nazwa kasztelu wywodzi się prawdopodobnie od chojaków czyli dawniejszego określenia drzew iglastych. Porośnięte świerkami, sosnami i bukami zalesione wzgórze od strony południowo-wschodniej posiada sto pięćdziesięciometrowe urwisko opadające w dół do Piekielnej Doliny. Położenie twierdzy sprawiało, że mimo swoich niewielkich rozmiarów była niezwykle trudna do zdobycia. Warownia wzniesiona na górze Chojnik w Karkonoszach, nigdy nie była podbita przez wroga. Pokonał ją pożar w 1675 roku wywołany uderzeniem pioruna. Ruiny zostały opuszczone na długie lata…

Kiedy na początku osiemnastego wieku nastąpił rozkwit pobliskiego uzdrowiska Cieplice,  wzrosło zainteresowanie Chojnikiem. Ruiny zostały udostępniane dla zwiedzających. Na terenie zamkowym urządzono gospodę, uruchomiono placówkę wynajmu przewodników i tragarzy, a następnie udostępniono punkt widokowy na wieży zamkowej. Zamek gościł znanych arystokratów między innymi ca­ry­cę A­le­ksan­drę Romanową, nas­tęp­cę tro­nu prus­kie­go Wil­hel­ma I, księż­ną I­za­bel­lę Czar­to­rys­ką, czy kró­la nie­miec­kie­go Fry­de­ry­ka Wil­hel­ma III z żo­ną Lu­i­zą.

Na zamek prowadzi kilka szlaków, łatwiejszych i trudniejszych, ale wszystkie są jednakowo atrakcyjne. Tego dnia wybrałam szlak przez Zbójnickie Skały i mimo, że chwilami był dość stromy i z trudnymi podejściami nie żałowałam. To było wspaniałe przeżycie, zwłaszcza, że spotkałam kogoś wyjątkowego.

 

Widok z wieży. W głębi baszta łupinowa

 

Widok z wieży zamkowej na dziedziniec i pręgierz

 

Szłam wolno, stopniowo wznoszącą się ścieżką przez las. Gdzieniegdzie pojawiały się skały i bezładnie porozrzucane potężne głazy, przypominające jakieś grzyby, stwory, dziwolągi i bastiony. Taki widok przypomniał mi legendę o Liczyrzepie – Duchu Karkonoszy, który w swojej złości na mieszkańców okolicznych wsi, za brak oddawania mu należnej czci, utworzył rumowisko porozrzucanych bloków skalnych, o różnych kształtach i wielkości

Kiedy po kilku ostro wznoszących się podejściach i stromych stopniach dotarłam się do wolnostojącej skały zwanej Skalnym Grzybem, usłyszałam nagle szelest. Zrobiło mi się nieswojo, zwłaszcza, że dzień był pochmurny, a las wyglądał ponuro, nieprzyjaźnie.  Tuż za głazem ujrzałam dziwną postać… Aż jęknęłam na głos z wrażenia.

– Niech się Pani nie boi. Ja wiem, że mówią na mnie Liczyrzepa, ale nie jestem taki groźny – roześmiał się mężczyzna.

Bo też całkiem do złudzenia przypominał Ducha Gór. Nieznajomy miał pooraną zmarszczkami twarz i zmierzwioną białą brodę.  Spod niekształtnego kapelusza wyglądały długie do ramion siwe włosy. Mocno zgarbione plecy okrywała ciemna, znoszona kurtka, a całości dopełniał sękaty kostur, którym się stary człowiek podpierał. Ale uśmiech miał sympatyczny i po paru słowach budził zaufanie.

– Jestem Szymon, emerytowany nauczyciel geografii, były przewodnik po zamku, a obecnie… czasami prowadzę warsztaty dla młodzieży i opowiadam im legendy – przedstawił się z uśmiechem. – Pani na zamek? To może pójdziemy razem, będzie raźniej a i coś opowiem o Chojniku – dodał. No i duchy, gnomy czy inne straszydła nie będą miały do Pani dostępu – zaśmiał się wesoło.

 

Wejście na wieżę.

 

Wejście do strażnicy zamkowej

 

Replika urządzeń obronnych

 

Przejście między murem zewnętrznym a wewnętrznym

 

Jeden z dziedzińców na zamku

 

Ruszyliśmy dalej, a Szymon zaczął opowiadać, najpierw o zamku a potem… o Kunegundzie.

– Chojnik to niewątpliwie najbardziej urokliwe miejsce na Dolnym Śląsku. Warownia składa się z zamku dolnego, średniego oraz górnego. W latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku poddano konserwacji ściany zam­ku górnego, wewnętrzny i zewnętrzny mur obwodowy z renesansowymi architektonicznymi elementami dekoracyjnymi oraz budynki mieszkalne. Wykonane zostały repliki urządzeń obronnych. Zamek dolny połączony był z fortyfikacjami i mieściły  się w nim pomieszczenia gospodarcze. Od strony północnej znajduje się wieża, troszkę dalej baszta łupinowa czyli budowla obronna wysunięta poza mur zewnętrzny i otwarta do wewnątrz dziedzińca. Na środku podwórca zamku średniego stoi pręgierz wysokości około czterech metrów a z wieży zamku górnego rozciągają się bajeczne wprost wi­do­ki na Ko­tli­nę Je­le­nio­gór­ską i pas­mo Kar­ko­no­szy.

Szymon zamilkł, przystanął i chwilę ciężko oddychał.

Rzeczywiście droga była stroma, a starszy człowiek cały czas mówił. Iść pod górę i rozmawiać to jednak wysiłek – pomyślałam.

– Niezwykle ciekawie i interesująco Pan opowiada – odezwałam się. – Może tam przysiądziemy na tym zwalonym pniu i opowie mi Pan jeszcze legendę – poprosiłam.

 

Skalny Grzyb

 

Droga na zamek

 

Zagłębienia w skale. Pośladki Kunegundy

 

Sala muzealna na zamku

 

Kiedy usiedliśmy i Szymon trochę odpoczął popłynęła barwna opowieść o złej Kunegundzie.

– Przed wielu laty Pan na Chojniku miał piękną córkę Kunegundę. Kiedy księżniczka dorosła do zamążpójścia o jej rękę zaczęło się starać wielu rycerzy. Kunegunda postawiła jednak śmiałkom trudny do spełnienia warunek. Zostanie żoną tego, kto w pełnej zbroi objedzie na koniu zamek wzdłuż murów zamkowych. Zadanie było niebezpieczne, niemal niewykonalne z powodu stromych, skalistych zboczy. Wielu próbowało swoich sił i wszyscy ginęli spadając w przepaść. Lata płynęły i nikomu nie udało się spełnić nieludzkiego warunku księżniczki. Aż na

zamku pojawił się rycerz, który bardzo przypadł do gustu Kunegundzie. Młodzieniec objechał zwycięsko twierdzę ale kiedy uszczęśliwiona księżniczka podbiegła do rycerza, ten ze smutkiem powiedział: nie zostanę twoim mężem Kunegundo. Masz serce z kamienia. Przez ten okrutny pomysł zginęło wielu niewinnych ludzi. Odwrócił się, wsiadł na konia i odjechał.

Księżniczka nie mogła znieść upokorzenia, jakiego doznała od dzielnego rycerza i skoczyła w przepaść ze stromego urwiska. Do dziś na skale, u stóp zamkowej wieży, widoczne są dwa spore wgłębienia. Według opowieści naocznych świadków potwierdzonych  przez samego Ducha Gór są to ślady pośladków rosłej Kunegundy, która właśnie w tym miejscu miała spaść na skałę.

Szymon umilkł… a potem odezwał się posępnym, rozbrzmiewającym jakby z zaświatów głosem.

– Podobno do dzisiaj mury zamkowe nawiedza jeden z nieszczęśników strasząc kobiety…

Później spojrzał na mnie spod oka, uśmiechnął się i powiedział

– Strach ma wielkie oczy. To tylko legenda.

Odetchnęłam z ulgą i roześmiałam się głośno, ale nie omieszkałam spojrzeć ostrożnie za siebie.

tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawem autorskim


Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *