
KOBIECYM OKIEM: “Podobno babę zesłał Bóg” – esej Urszuli Wojnarowskiej-Curyło
Odsłony: 174
Ostatnie lata i niedawne wybory pokazały jasno, jak bardzo jesteśmy podzieleni i ile mamy do siebie nieufności, rezerwy, pogardy czy wręcz wrogości. Jeśli chcesz się pokłócić, pokaż, po czyjej jesteś stronie, zwłaszcza w kontekście polityki. Nie chce mi się o tym ani pisać, ani myśleć. Brak nam jako narodowi chęci do wspólnego działania, za to w nadmiarze obdarzeni jesteśmy „genem” węszenia, poszukiwania drugiego dna, widzenia u drugiego cech złych, zrzucania winy na innych czy na niesprzyjające okoliczności.
Zastanawiałam się, ile w tych złych emocjach jest takich, których ostrze kieruje się na kobietę. Najczęściej zresztą przez drugą kobietę, choć oczywiście panowie nie są też bez skazy. „Facet, a jedzie jak baba”,” mażesz się jak baba”, „babsztyl”, „typowa blondynka”, „Grażyny (i Janusze)” , „ kociara, taka jak stara panna”, „wiadomo – rozwódka”, „kura domowa”, „bezdzietna singielka”, „Dżejsiczka (z Brajankiem)”, “chłop nie pies na kości nie poleci”, „matka Polka”, „histeryczka”, „madka”, „kloc-baba”, „baryła” – kto nie słyszał takich słów, a może tak myślał, czy nawet mówił? Rzadko spotykamy osoby mające dystans do swojego wyglądu, a wzorcem w tym względzie jest dla mnie Dorota Wellman, która o swojej figurze mówi tak : „Puszysty to może być kot, ja jestem po prostu gruba”.
Zatem, z czego się to bierze, że tak łatwo uderzyć słowem w kobietę? Z tego, że od wczesnego dzieciństwa słucha: Ja w twoim wieku umiałam już…., Czy ty nie możesz być taka jak… Prawo jazdy? A po co? Wyjdziesz za mąż i jeździć będziesz, ale wózkiem… Studia do garów całkiem niepotrzebne. Wciąż za kobietami wlecze się taka społeczna drugoplanowość. Można mieć czterech synów i to jest powód do dumy, ale cztery córki, to już częściej dla wielu panów stanowią powód do bycia obiektem pokpiwań (damski krawiec). Chociaż w perspektywie starości, to zazwyczaj te córki sprawują całodobowe dyżury przy rodzicu, a synuś? Najczęściej kupuje sobie święty spokój, będąc sponsorem dla swojej siostry. Przerysowuję naturalnie, bo przecież znam wspaniałych synów, jak chociażby mój cudowny, bezinteresowny i megapracowity brat.
Powinnyśmy się przez wieki przyzwyczaić do tego negowania naszego rozumu, możliwości rozwoju (szklany sufit), praktykowania wiedzy, bo przecież takich osób męski świat pozbywał się bez problemu, choćby przez spalenie na stosie. A przy okazji, pytanie mam np. do historyków: czy na stosach palono tylko czarownice, czy czarodziejów też? Czarodziejów nie, pewno nie, bo oni byli od pracy nad kamieniem filozoficznym, zamienianiem czegoś tam w złoto. Czarownice natomiast skupiały się na pomocy w pozbywaniu się kłopotów, więc mogły być niestety niewygodnymi świadkami także dla mężczyzn. Z kategorii „kłopotliwych postępowań” , to do dziś zresztą „puszczają” się kobiety, a panowie? Nie znam określenia na mężczyznę „puszczalski”. A może takie określenie funkcjonuje w wielkim świecie, ale jakoś do nas, nie przypominam sobie, by dotarło.
Kobieta „dostaje za swoje”, bo popełnia wykroczenia domowe – nie na czas wypełniając swoje obowiązki, oczywiście zazwyczaj mając także obowiązki zawodowe. Wiele kobiet, dla świętego spokoju i braku umiejętności walki o swoje prawa, nie chce samodzielnie prowadzić firm, choć w tym względzie, w ostatnich latach sytuacja zmienia się radykalnie. Na kobiecie także ciąży społeczny przymus, by wyglądać atrakcyjnie, bo nieatrakcyjna ryzykuje, że „zaraz ją chłop zostawi”, chociaż rzeczony chłop ma zapuszczony brzuch, stęka wstając z łóżka, interesuje go tylko to, co niewiele kobiet kręci, czyli mecz i piwko po nim lub w trakcie. Zatem, należy mieć atrakcyjną fryzurę, ale nie taką prosto od fryzjera, bo to może sugerować nadmierną pasję do (niepotrzebnego) wydawania pieniędzy. Cera też ma być promienna i bez zmarszczek czy “chomików”, ale wizyty u kosmetyczki budzą także męskie podejrzenia o kolejne (niepotrzebne) wydawanie wspólnych (czytaj mężowskich) zasobów finansowych. Bo co też taka „baba” może zarobić? Jeśli nie pracuje w budżetówce, w której pensje są „bezpłciowe”, to z reguły zarabia mniej niż mężczyzna. No, chyba że jest tam szefową. Ale nawet w budżetówce, przełożonymi z reguły są mężczyźni. Rozejrzyjcie się, to się przekonacie, że mam rację.
Kobiety oceniane są od początku swojego życia. Najpierw są porównywane z innymi królewnami w wózkach – która bardziej na oko „królewska”, potem same uczą się, że należy porównywać się ze swoimi internetowymi idolkami, często pełnymi ingerencji chirurga- plastyka celebrytkami i gwiazdami lub za takie się mającymi osobami. Od kiedy „ostrzykiwanie” zeszło pod strzechy, bez kłopotu zauważamy kobiety, które 50 lat nie miały warg i na pięćdziesiątkę dostały od losu w prezencie obfite, wywinięte i krwistoczerwone usta. Często mają także zdziwiony wyraz twarzy, bowiem zabieg „otwierania oka”, to zdziwienie na twarzach rysuje. Już słyszę posykiwania, że „trafiła się specjalistka od urody”. A one przecież tak mają z genów, tylko, że dopiero po 50-ce się taka cecha objawiła, jak mówiła nieodżałowanej pamięci Maria Czubaszek. I nie chodzi mi tu o powrót do malowania rumieńców pomadką do ust, albo do czernienia brwi węglem. Chodzi mi o to, że kobiety dały się zapędzić do praktycznego realizowania powiedzenia „Poznać pana po cholewach” i „ Jak cię widzą, tak cię piszą”. Cudowne słowa dotyczące tego tematu wypowiedział Marc Chagall „Ludzie, którzy nie potrafią się starzeć to ci sami, którzy nie umieli być młodzi”.
Urszula Wojnarowska Curyło
materiał udostępniony za zgodą autorki, chroniony prawami autorskimi
Urszula Wojnarowska-Curyło, specjalista w zakresie neurologopedii, czynna zawodowo od 25 lat. Spełnia się także dydaktycznie prowadząc zajęcia ze słuchaczami studiów logopedycznych i neurologopedycznych na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Prywatnie miłośniczka opowiadań oraz literatury fantasy, pływania, tańca towarzyskiego, śpiewu chóralnego, psów, Portugalii oraz zimowa karmicielka ptaków. W wolnych chwilach pisze eseje, które umieszcza na swoim blogu Loqueris.
