
SZPIEG W KSIĘGARNI: „NASZE WSZYSTKIE ŚWIATŁA”, Jamie McGuire – recenzja
Odsłony: 270
Według amerykańskich czasopism „New York Times, „USA Today” i „Wall Street Journal” Jamie McGuire to topowa pisarka. Sławę przyniosła jej Piękna katastrofa, a jednocześnie utorowała drogę dla new adult, nowego gatunku. Jako pierwsza niezależna pisarka w historii podpisała umowę na druk jej książek z siecią sklepów Walmart, detalicznym gigantem. Autorka mieszka z rodziną w Kolorado. Tam tworzy swoje powieści. Zapraszam na recenzję książki Nasze wszystkie światła Jamie McGuire.
Sięgnęłam po powieść amerykańskiej pisarki, gdyż moją uwagę przykuł blurb, a dokładnie dwa słowa: tragedia, sekret. Kiedy zaczęłam czytać powieść nieznanej mi autorki, pomyślałam sobie, że to kolejna typowa młodzieżówka dla nastolatków o dojrzewaniu, przyjaźni, pierwszej miłości, relacji hate-love, problemach rodzinnych. Jak srodze się zawiodłam! I dobrze. Ta zawiła powieść skrywa w swoim wnętrzu znacznie, znacznie więcej…
Do Oak Creek przyjeżdża na wakacje piętnastoletni Elliott. Poznaje rówieśniczkę Catherine. Razem spędzają wakacje. Gdy nagle Elliot musi wracać do domu, Catherine przeżywa najgorszy dzień w swoim życiu i potrzebuje go. Po dwóch latach chłopak zjawia się w miasteczku, ale dziewczyna nie chce go znać. Są już innymi ludźmi – on został gwiazdą szkolnej drużyny futbolu, ona pomaga matce w prowadzeniu pensjonatu. Z czasem ich relacja się poprawia. Gdy w Oak Creek dochodzi do tragedii, głównym podejrzanym staje się Elliott, Czirokez. Dziewczyna wspiera go, lecz sama skrywa tajemnicę, która może przekreślić ich szansę na szczęście, o ile jeszcze takowa została. „Nie możesz wydostać kogoś z ruchomych piasków, o ile sama w nich tkwisz”. (s. 298)
Autorka zabrała mnie do Oak Creek, toksycznego miasteczka, dosłownie i w przenośni. Codzienna praca, brak rozrywek. Duszny klimat tworzą ludzie i relacje między nimi. Zaszufladkowani plotkują o innych, łatwo oskarżają, żyją stereotypami, a tolerancję znają ze słownika. Najlepiej wiedzą o tym Indianie. Elliot w jednym momencie był gwiazdą boiska, a po chwili stał się celem napaści i pomówień. Szkoła to też miejsce rozgrywek i dokuczania. Presley i jej świta od lat gnębi samotną Catherine, którą pensjonat matki odcina od towarzystwa i świata. „Eliot kotwiczył mnie w normalności”. (s. 382)
Pensjonat to wielki wiktoriański dom z XIX wieku od pokoleń należący do rodziny Catherine. Mało w nim gości. Stali bywalcy to: Duke z córką Poppy, Althea, Willow, wuj Ropuch i kuzynka Imogena. Inni tu nie wracają, skoro budynek chyli się ku upadkowi. Właścicielka oszczędza na wszystkim i chowa się, gdy sprawy ją przerastają, zrzucając prowadzenie interesu na córkę. Catherine żyje w przerażającej rzeczywistości. Prawda więzi ją w pułapce, a ona skrywa sekrety domu, radząc sobie sama. Nikogo nie zaprasza do środka. Nawet Elliotta trzyma jak najdalej od swojego więzienia. „Moje życie to same kłopoty”. (s. 291)
Wypracowany styl i lekkie pióro autorki sprawiły, że książkę przeczytałam szybko, ale nie do końca przyjemnie ze względu na tematykę. Autorka poruszyła wiele trudnych, ale ważnych tematów, które zgrabnie połączyła w opowieść o głębokiej miłości, sile przyjaźni, presji rodziny i rówieśników, zastraszaniu, prześladowaniu, stereotypach, rasizmie, życiu w toksycznym miasteczku z tragedią w tle. Problemy dorosłych, kłótnie rodziców uderzają w ich dzieci, naznaczają i formują. Ci na co dzień zmagają się ze swoimi nastoletnimi problemami, zawierają przyjaźnie, przeżywają pierwszą miłość, dopingują szkolnej drużynie, wybierają studia. Elliott zmaga się z rasizmem. Ludzie atakują jego indiańskie dziedzictwo. Catherine stoi na rozstaju dróg z kierunkowskazami wskazującymi przeciwne strony. Musi wybrać między życiem matki a swoim, między matką a Elliottem, między powinnością i obowiązkiem a własnym szczęściem i marzeniami. „Ja nie mam wyboru!”. (s. 293)
Jamie McGuire napisała dojrzałą, poruszającą, wieloaspektową historię. Bohaterowie o złożonych osobowościach przykuwają uwagę. Naprzemienna narracja nastolatków ujawnia ich skrywane myśli i uczucia oraz coś więcej. Od emocji momentami aż kipi. Tajemnice uwierają, problemy coraz bardziej przytłaczają, a przeszłość naznacza na zawsze, szczególnie gdy się nie otrzyma pomocy na czas. Domyślałam się strasznych rzeczy i po części miałam rację. To, co zaserwowała autorka w scenie finałowej, przerosło moje oczekiwania. Jednak zabrakło mi rozwinięcia ważnego aspektu tego wątku i poczułam niedosyt.
Gdzie w tym wszystkim tytułowe światła? Począwszy od ulicznych latarni, przez gwiazdy na niebie, aż do światełka w tunelu. Przenieście się do Oklahomy, poznajcie rozgrywającą się w nim historię, zanurzcie się w dusznej atmosferze i mrocznym klimacie, zdejmijcie kolejne warstwy tajemnic, dopóki nie poznacie zatrważającej prawdy.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Young
Autor: Jamie McGuire
Tytuł: Nasze wszystkie światła
Tytuł oryginalny: All the Little Lights
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Data wydania: 2020
Ilość stron: 488
ISBN: 978-83-66436-90-9
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.