SZPIEG W KSIĘGARNI: „Rozmerdane święta” Agnieszka Olejnik – recenzja powieści
Odsłony: 227
Zapraszam na recenzję pięknie wydanej, świąteczno-szczekającej powieści Agnieszki Olejnik Rozmerdane święta. Poniższy cytat mówi sam za siebie i zaprasza do lektury: „Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem, tuląc pod kurtką zawiniętego w cuchnący ręcznik szczeniaka i czując się tak dzielny i męski, jakbym właśnie wyniósł z pożaru dziecko albo dokonał równie bohaterskiego czynu. […] A pomyśleć, że mogłem drzemać na kanapie i czekać na pachnący wanilią sernik…”. (s. 61)
Przypadki chodzą po ludziach, po zwierzętach też i zmieniają im przyszłość. Tak było w przypadku sześciorga dorosłych i jednego dziecka. O przepraszam, dwojga. Ze śmietnika został wyciągnięty mały, zabiedzony szczeniak, którego ktoś skazał na śmierć. Uratował go Olgierd, polonista w szkole podstawowej, który nigdy nie miał psa. To przez jego nadopiekuńczą matkę Krystynę, której życie kręci się wokół Olusia. Wdowa zapomniała, jak to jest kochać i być kochaną. Pracuje w sklepie z galanterią skórzaną. Jego właścicielem jest sześćdziesięcioletni Stanisław, którego opuściła żona. Małgorzata samotnie wychowuje częściowo niepełnosprawnego ruchowo Marcina, ucznia Olgierda. Sara to wuefistka, romansująca z żonatym mężczyzną, przyjaciółka Olgierda. Jego przyjaciel i powiernik to Adam w Irlandii. W tym wszystkim to: „Pies jest problemem”. (s. 169)
Olgierd podejmuje próbę uratowania chorego szczeniaka, choć w dzieciństwie był ostrzegany przed psami z powodu fobii jego matki. Mężczyzna robi wszystko, aby mu się to udało. Umierający z głodu szczeniak „taki brzydki, że aż ładny”, o sympatycznym pyszczku, śmiesznie sterczących uszach i orzechowych oczach ma coś w sobie. „Strasznie ciężko jest patrzeć na kogoś, kto cierpi z głodu”. (s. 185)
Życie szczeniaka na nowym terytorium, pozostawionego na kilka godzin dziennie bez opieki jest pełne… strzępków. Po powrocie z pracy Olgierd przeżywa szok. Narażony na utratę mienia myśli o oddaniu Ziyo. Stopniowo dowiaduje się, czego potrzeba szczeniakowi. Padają hasła: lęk separacyjny, socjalizacja, zaburzenia destrukcyjne, ząbkowanie.
Gdy ktoś bierze zwierzę do domu, to bierze na siebie dodatkowe obowiązki. Dla dzieci obecność zwierzęcia w domu to frajda i coś znacznie więcej. „Dzieci powinny dorastać ze zwierzętami, czytałam kiedyś taki artykuł… Podobno wśród tych, które w dzieciństwie mają psa lub kota, jest o wiele mniej przypadków alergii i astmy. W ogóle są zdrowsze i uczą się obowiązkowości, empatii…”. (s. 282)
Każdy z bohaterów snuje swoją część opowieści, a te wzajemnie się przeplatają i uzupełniają. Miałam przed oczami krajobraz ułożony z wydarzeń, wspomnień, przemyśleń i karuzeli emocji. Jednym z narratorów jest wychudzony kundelek odbierający rzeczywistość wszystkimi zmysłami. Psi narrator merda ogonkiem i bawi swoimi spostrzeżeniami i rozważaniami na temat ludzkiego świata. Mało opowiada o swojej chorobie i zagrożeniu życia, gdyż nie zdaje sobie z tego sprawy. Zyio za to doskonale wie, co to jest głód. Autorka dobrze wczuła się w psią psychikę i ukazała świat widziany oczami szczeniaka, jednak kto zna cykl książek Był sobie pies Bruce’a Camerona, ten dostrzeże różnicę w psiej narracji.
Akcja zaczyna się w okresie przedświątecznym, kiedy wystawy kuszą klientów, w sklepach panuje większy ruch, a w szkole odbywają się kiermasze świąteczne. To czas kupowania prezentów dla bliskich osób. Spodobał mi się pomysł autorki, aby w czasach konsumpcjonizmu robić prezenty od serca, a nie od grubości portfela. Małgorzata kiedyś zaproponowała, by dzieciaki brata i jej obdarowywały się czymś własnym, czymś, co sprawi drugiej stronie radość i będzie trafionym prezentem, np.: książkę, grę, bluzę. Są też prezenty te najmniej praktyczne, które najbardziej cieszą obdarowanych.
Rozmerdane święta to powieść wielowątkowa o uniwersalnych wartościach. Na pierwszym planie jest miłość w swej różnorodności. Najbardziej poruszyła mnie rodząca się miłość do śmierdzącego, wychudzonego znajdy. Olgierd czuje wewnętrzną potrzebę uratowania szczeniaka, choć tego nie planował, nie chciał. Krzyczy na Zyio, ale przytula i błaga. Człowieczeństwo, ludzka wrażliwość, empatia odzywają się w jednej chwili ze wzmożoną siłą. Rozczula uczucie między starszymi ludźmi, którzy mają prawo do miłości i do sprawiania sobie przyjemności. Cieszy serce znalezienie prawdziwej miłości. Przyjaźń nie patrzy na odległość ani na seksualność.
To również powieść o niepełnosprawności u dziecka i zwierzęcia oraz o głodzie. Głodzie pomagania innym, głodzie uczuć, głodzie prawdziwej miłości i tym prawdziwym głodzie, kiedy nie ma co jeść lub nie można zjeść z powodu choroby. Serce bolało, gdy czytałam o cierpieniu szczeniaka i walce o jego życie. Inna kwestia to niemarnowanie jedzenia. Krystyna na Wigilię przygotowała mniej niż „obowiązkowe” dwanaście potraw.
Rozmerdane święta poruszyły me serce, zagrały na uczuciach i na pewno zostaną na długo w pamięci. Głodomór Zyio połączył kilkoro ludzi. Sprawił, że niektórzy polubili psy, a choremu zwierzęciu nieba by przychylili, bo to powieść o miłości i człowieczeństwie, o wielkim sercu dla brata mniejszego, nauce życia z chorym szczeniakiem i empatii. Nikt nie przejdzie obojętnie koło tej przedświątecznej książki z rozmerdanym ogonkiem, nikt, kto kocha zwierzęta i jest wrażliwy na krzywdę innych.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Autor: Agnieszka Olejnik
Tytuł: Rozmerdane święta
Data wydania: 2019
Ilość stron: 336
ISBN: 978-83-66436-23-7