SZPIEG W KSIĘGARNI: “ILUSTRATORKI, ILUSTRATORZY. MOTYLKI Z OKŁADKI I SMOKI BEZ WĄSÓW” Barbara Gawryluk – recenzja

biografia i inne recenzje

Odsłony: 476

Tę książkę czyta się, ogląda i przeżywa… Tyle pięknych wspomnień z dzieciństwa! Tyle zachwytów i wzruszeń! Tyle ilustracji i okładek,  które wpływały na nasze poczucie estetyki! Tylu wspaniałych artystów, o których dziś nie zawsze pamiętamy… Barbara Gawryluk nie tylko ciekawie opowiedziała o najważniejszych twórcach polskiej szkoły ilustracji, ocalając ich od zapomnienia, ale także sprawiła, że niejeden czytelnik ze wzruszeniem i  radością wyruszy w sentymentalną podróż do dzieciństwa i wygrzebie – jeśli nie z regałów i strychów, to chociaż z pamięci –  książkowe skarby z małymi dziełami sztuki.

Kiedy dostałam tę (nie ukrywam, że wyczekiwaną) książkę, najpierw ją przekartkowałam i – jak dziecko – obejrzałam obrazki, co chwilę niezbyt inteligentnie wykrzykując “O!”,”Oooo!”, rozpoznając znajome okładki oraz ilustracje, czy nawet  – nie czytając nagłówka – wskazując nazwisko ich twórcy. Nie świadczy to  mojej wybitnej znajomości polskiego ilustratorstwa, bo taką nie dysponuję, ale o tym, że ilustracje z książek z dzieciństwa potrafią mocno wryć się w pamięć i serce małego odbiorcy, który –  już jako dorosły – powraca do nich z sentymentem, a nierzadko chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o kulisach ich powstania, o autorach.  Tym oczekiwaniom wychodzi naprzód Barbara Gawryluk, dziennikarka, tłumaczka, autorka książek dla dzieci, nagrodzona przez polską sekcję IBBY.

W krótkim wstępie autorka przedstawia motywy powstania tej książki:
“(…) chcę opowiedzieć o ludzkich losach, a obrazy będą ważnym tłem  tych historii. Zapragnęłam przypisać twarze  do dzieł, spowodować, by ci wyjątkowi artyści nie pozostawali bezimienni”.
Zgodnie z tym zamierzeniem zaczęła szukać  zdjęć i relacji, przeprowadzała rozmowy z  artystami – zarówno aktywnymi twórczo jak tymi, którzy już nie parają się ilustrowaniem; w  przypadku już nieżyjących wypowiadali się ich bliscy, rodzina, znajomi. Zebrała szereg interesujących historii, anegdot, wspomnień, zajrzała do rodzinnych albumów, a także do prac naukowych poświęconych ilustracjom w książkach i czasopismach dla dzieci. O ile niektórzy ilustratorzy są nadal znani i aktywni (np. Józef Wilkoń),  słynni ( np. J. M. Szancer, B. Butenko, Z. Rychlicki. J. Stanny ) – dodam, że te nazwiska nie są obce nawet tym, którzy nie mają często kontaktu z literaturą dla dzieci – to są też nazwiska twórców mniej znane, zapomniane, ginące w mrokach niepamięci. A przecież znamy ich dzieła! Dzięki publikacji  Barbary Gawryluk dowiedziałam się po raz pierwszy na przykład o Leonii Janickiej, a to ona namalowała ilustracje do zbioru opowiadań Edmunda Amicisa “Serce” – książki, którą znam z dzieciństwa, choć szczerze mówiąc nigdy za nią nie przepadałam. Uwielbiałam “Kuchnię pełną cudów” Marii Terlikowskiej, ale nie miałam pojęcia o Ewie Salamon, która ją zilustrowała, choć te rysunki nadal “mam w głowie”. Nazwiska Jerzego Srokowskiego, czy Kazimierza Mikulskiego też nic mi nie mówiły, a wszak ten pierwszy narysował korczakowskiego Króla Maciusia, a ten drugi kernowskiego Ferdynanda Wspaniałego – postaci dobrze mi znane. Antoni Boratyński? Któż to? A przecież pamiętam okładkę do “Nie płacz, koziołku”.  Przykłady można mnożyć.
Znam styl Janusza Grabiańskiego, Krystyny Michałowskiej, Teresy Wilbik, Marii Orłowskiej- Gabryś…  choć nie zawsze kojarzyłam ich z konkretnymi tytułami. Mam w domu książeczki ilustrowane przez Bożenę Truchanowską, Janinę Krzemińską, Zdzisława Witwickiego… I chyba tylko z pracami Adama Kiliana oraz Danuty Konwickiej nie spotkałam się bliżej.

Czyli stało się tak, jak chciała autorka – udało jej się przypisać twarze i nazwiska do dzieł, ocalić od zapomnienia wspaniałych twórców, prawdziwych artystów,  bo nimi byli, a nie tylko rzemieślnikami w swej dziedzinie.  Sprawiła, że te sylwetki “ożyły”. Nie ukrywajmy – jako dzieci nie zwracaliśmy specjalnej uwagi na nazwiska  autorów bajeczek , opowiadań i wierszyków ( no może trochę bardziej w szkolnych czasach), a co dopiero – na nazwiska ilustratorów. Ewentualnie widzieliśmy je widniejące na  pierwszych stronach książek, ale kto tam się wtedy interesował autorstwem obrazka w “Misiu” i “Świerszczyku”?! A przecież na tych czasopismach wychowały się pokolenia naszych rodziców i my sami…. Teraz dowiadujemy się, kto nam  “pokolorował dzieciństwo”.

W 24 rozdziałach Gawryluk pokazała początki, metody pracy, źródła inspiracji oraz różne ścieżki kariery poszczególnych osób. Jedni zyskali światową sławę, drudzy klepali biedę, nie wszyscy poradzili sobie w nowych czasach, w obliczu kryzysu, zrezygnowali,  niekiedy niesłusznie zesłani do lamusa, “pokonani” przez zalew disneyowskich obrazków i błyszczącej tandety. Ten motyw pojawia się zresztą niejednokrotnie w wypowiedziach wielu osób. Są też poglądy na sztukę ilustracji, wspólna dla wszystkich ilustratorów jest ogromna dbałość o jakość prac i wyrażany przez to szacunek dla dziecięcego odbiorcy.

Ponadto na pewno nie mnie jedną autorka “zmusiła”, czy też raczej sprowokowała, zachęciła do poszukiwań pereł ilustracji wśród domowych zasobów i w antykwariatach. Pomogła uświadomić sobie jak wiele znaczą te książeczki z dzieciństwa, tak pięknie i różnorodnie ilustrowane,  to na nich – choć nieświadomie – uczyliśmy się sztuki, kształtował się nam gust i rozwijała wyobraźnia. Współcześnie możemy czerpać to, co najlepsze z polskiej szkoły ilustracji,  dzięki wznowieniom i reprintom ( tu wielki ukłon dla Naszej Księgarni za zebranie w  księgach serii “Poczytaj, mi mamo” – ukazało się 8 tomów po 10 tekstów w każdym, ale to jeszcze nie wszystkie “poczytajki” – i za “Moje Książeczki” – to ta seria z “kotem w butach”). Mamy też całkiem niezłych ilustratorów młodego pokolenia, którzy nie idą w stronę kiczu i bylejakości, ale wypracowują swój własny styl i mam nadzieję, że i o nich kiedyś ktoś napisze książkę, tak jak to zrobiła Barbara Gawryluk o mistrzach polskiej ilustracji.

Co prawda zabrakło mi tu kilku osób ( np. Wandy i Bogusława Orlińskich, Edwarda Lutczyna, Hanny Krajnik, Anny Stylo-Ginter, Marii Uszackiej, Jerzego Flisaka…), ale  cóż, nie można mieć wszystkiego i zawsze pozostaje nadzieja na drugi tom opowieści znad sztalug i z pracowni grafików. Przydałyby się też może krótkie biogramy “omawianych” ilustratorów i  bibliografia, choć nie wiem, czy literatura przedmiotu jest aż tak obfita… Z pewnością warto pamiętać o podanych w przypisach publikacjach, które dla zainteresowanych tematem mogą okazać się skarbnica wiedzy, a są to mianowicie:
Anna Boguszewska, Ilustracja i ilustratorzy lektur dla uczniów w młodszym wieku szkolnym w Polsce w latach 1944-1989, Lublin 2013;
Marcin Rogoż, Czasopisma dla dzieci i młodzieży Instytutu Wydawniczego “Nasza Księgarnia” w latach 1945-1989, Kraków 2009.

Bardzo dziękuję autorce za trud włożony w przygotowanie tej publikacji i wydawnictwu Marginesy za zrealizowanie tego projektu, to bowiem niezwykle cenna i ważna książka:  hołd złożony ilustratorkom i ilustratorom, podróż sentymentalna  oraz źródło zachwytów i wzruszeń dla czytelników, pamiątka dla kolejnych pokoleń. Ta lektura okazała się  szczególnie mi bliska i nie potrafię pozbyć się emocjonalnego podejścia, być może moje zachwyty są przesadzone, ale to niech każdy sam osądzi. Ze swej strony zapraszam serdecznie do powrotu do dzieciństwa za sprawą zamieszczonych w książce reprodukcji ilustracji i okładek, do sentymentalnej podróży w czasie i wyobraźni, do dawnych przeżyć i wrażeń, jakie budziły dzieła mistrzów kredki i pędzla. Zachęcam do przejrzenia własnych rodzinnych biblioteczek, poszperania na strychach, w piwnicach, antykwariatach, do zapoznania się z twórczością wszystkich wymienionych w spisie treści artystów. Polecam na prezent pod choinkę – ależ będziecie mieli co oglądać i wspominać całą rodziną…

polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi

Wydawnictwo Marginesy
Autor: Barbara Gawryluk
Tytuł: Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów
Liczba stron 400
Projekt okładki: Anna Pol
data wydania 2019 r.
ISBN 978-83-66140-71-4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *