
POZNAJ SWÓJ KRAJ: DOLINA PRĄDNIKA, część 2 – fotoreportaż Danuty Baranowskiej
Odsłony: 153
Pod koniec sierpnia w słoneczny, ciepły dzień po raz kolejny wybrałam się do Ojcowa. Od samego rana miałam dużo szczęścia. Do Ojcowa dotarłam bez żadnych korków na drodze. Na parkingu bez trudu znalazłam wolne miejsce, a drogę od Zamku Ojcowskiego do Bramy Krakowskiej przemierzyłam dzięki uprzejmości ojcowskiego gospodarza wozem konnym.

To była niezapomniana wycieczka. Słońce przygrzewało, ciszę wokół przerywał tylko stukot końskich kopyt, a malownicza Dolina Prądnika roztaczała swoje czary. Las zbliżał się chwilami do drogi, wtedy promienie słoneczne przeświecały przez drzewa, potęgując czarowne wrażenie. Kiedy łąki porośnięte ziołami i różnymi trawami wyparły las, pojawiły się urokliwe drewniane chałupy, wzniesione w szwajcarskim stylu typowym dla uzdrowisk. Wokół dało się widzieć mnóstwo wspaniałych wapiennych ostańców charakterystycznych dla ojcowskiego krajobrazu. Skały te miały różne kształty, często niesamowite i dziwne. Niektóre tworzyły ambony i ogromne iglice. Można było ujrzeć bastiony i wieże, łączące się w długie szeregi, tworzące jakby potężne skalne organy.

Woźnica, delikatnie poganiając konia, opowiadał historię Ojcowa:
– Pierwszy murowany zamek w Ojcowie wzniósł Kazimierz Wielki na cześć ojca Władysława Łokietka, ukrywającego się tu kiedyś przed wrogami. Syn zamek ten nazwał: OJCIEC U SKAŁY i stąd ma podobno pochodzić nazwa miejscowości.
Gospodarz chwilę milczał potem cmoknął na konia i ciągnął dalej.
– Patronem Ojcowa jako uzdrowiska i letniska był lekarz Lucjan Kowalski, który w 1855 roku założył w pensjonacie pod Skałami Panieńskimi zakład wodoleczniczy. Stosowano w nim leczenie za pomocą parowej kąpieli, natrysków i inhalacji. W różnym czasie w Ojcowie przebywało wielu znanych i wybitnych ludzi. Bywał tu Franciszek Karpiński, Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Cyprian Kamil Norwid, Adolf Dygasiński.
– To Willa Pod Koroną – powiedział mężczyzna wskazując batem na urokliwy budynek u stóp malowniczej skały, oplecionej barwnym winobluszczem. Mieszkała w niej Jadwiga Łuszczewska (Deotyma) – autorka powieści między innymi „Panienka z Okienka” a skała nazywa się Igłą Deotymy.

– Prrr! – woźnica zatrzymał konia. – Ja tutaj skręcam na pole, a Pani pójdzie dalej prosto do samej Bramy Krakowskiej. To już niedaleko. Po drodze jest jeszcze kilka wspaniałych skał i Źródło Miłości – powiedział z uśmiechem skręcając w polną miedzę.

Ruszyłam przed siebie rozglądając się wokół. Spośród ciemnych drzew, nagle wyłoniła się dziwaczna skała wyglądem do złudzenia przypominająca pięciopalczastą rękawiczkę.
– Skała nazywa się Rękawicą – przypomniałam sobie opis z przewodnika po Ziemi Ojcowskiej, a w pobliżu znajdują się jaskinie: Ciemna, Okopy, Zbójecka, Lisia – wyławiałam z pamięci nazwy, no i ta najbardziej znana do której zmierzałam – Grota Łokietka.
Po paru minutach dotarłam do urokliwego miejsca z kilkoma ławeczkami. Tutaj znajdowało się słynne Źródełko Miłości, o którym legenda mówi, że zakochani, którzy wspólnie napiją się wody ze źródła, zostaną połączeni na wieki niegasnącą miłością. Na dnie niewielkiego zbiorniczka widniało wymurowane serce.

Przede mną ukazały się dwie ogromne brzuchate, wysokie na kilkadziesiąt metrów skały, zbliżające się do siebie, tworzące jakby gigantyczne wrota. To słynna Brama Krakowska. Kiedyś, dawno temu, tędy miała prowadzić droga do Krakowa.

Zagłębiłam się w mroczny tunel, który tworzyły gałęzie drzew. Ścieżka zaczęła się wznosić stromo i robiła się coraz węższa, klucząc wśród skał i korzeni drzew. Miejsce było niesamowite, czułam się jakbym wchodziła w jakiś czarodziejski czarny, tajemniczy bór. Skały po obu stronach ścieżki chwilami zbliżały się do siebie tworząc ciemny, urwisty wąwóz, miejscami tak wąski, iż sprawiał wrażenie niedostępnego. Miałam odczucie, że jest po prostu ciasno. Zresztą sama nazwa na to wskazywała…Wąwóz Ciasnych Skałek.

Następnie ścieżka prowadziła lasem, gdzie było już szerzej i wędrówka stała się przyjemniejsza. Cisza panowała tutaj większa niż w dolinie, tylko szum drzew w górze rozpraszał niezwykły spokój.
Po chwili stanęłam przed wejściem do słynnej Groty Łokietka. Żelazna krata z motywem pajęczyny zamykała wejście. Według legendy przed wiekami właśnie pajęczyna zmyliła pogoń za uciekającym księciem. Legenda opowiada jak to okoliczni włościanie dostarczali Łokietkowi żywność przez otwór u wejścia do groty, tak by nie naruszyć pajęczyny zasłaniającej wejście i nie zdradzić miejsca pobytu przyszłego króla Polski, który na przełomie XIII I XIV wieku ukrywał się tutaj przed królem czeskim Wacławem II.

Jaskinia o długości trzystu dwudziestu metrów jest największą na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego. Składa się z dwóch dużych sal Rycerskiej i Sypialni, oraz małej salki zwanej Kuchnią i kilku korytarzy. W Kuchni, Książę podobno przyrządzał sobie posiłki, które spożywał na kamiennym stole w sali Rycerskiej, a sypiał na skalnym łożu w największej Sali – Sypialni.
Kiedy opuściłam grotę, słońce już powoli zbliżało się ku zachodowi. Szybko, tym razem inną wygodną leśną drogą ruszyłam w kierunku położonego w dolinie Ojcowa. W oddali widniały urocze, otaczające dolinę, różowiejące w słońcu skały i piękny Zamek Ojcowski, od którego wywodzi się nazwa wsi.

Tekst i fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.
Pięknie opowiadasz.Dawno , dawno bylam tam. Pozdrawiam