Odsłony: 106
Dość długo zwlekałam z lekturą tej książki. Obawiałam się rozczarowania i nie do końca wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Opis z okładki budzi wiele wątpliwości. Czy to będzie romans z wątkiem fantastycznym? Epoka wiktoriańska i opowieści typu “legenda o potworze z Loch Ness” nie należą do mojej ulubionej tematyki, nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Tymczasem…
Co za niespodzianka! Powieść Sarah Perry okazała się przepięknie napisaną, niezwykle klimatyczną, ciekawą, mądrą, wielowątkową historią, idealnie trafiającą w mój gust. Nie dziwią mnie słowa Helen Mac Donald, która zachwycona książką stwierdziła: “Kiedy tylko skończyłam, od razu zaczęłam czytać od początku”. Tak, ja też mam ochotę na ponowną lekturę, ale może jednak za jakiś czas, bo inne książki czekają, niecierpliwie przebierając kartkami…
Cora Seaborne po śmierci despotycznego męża sprawia wrażenie bardziej ucieszonej, niż przygnębionej, wreszcie zaczyna żyć po swojemu, wyjeżdża, oddycha pełną piersią. Jest przyrodniczką amatorką, marzy o znalezieniu nieodkrytego dotąd gatunku. Na mokradłach w okolicy Aldwinter szuka śladów węża, o którym krążą niesamowite opowieści. Czy to naprawdę morski stwór a może tylko efekt bujnej wyobraźni? Bohaterka prowadzi interesujące dyskusje oraz koresponduje z pastorem Williamem Ransome, sceptycznie nastawionym do rewelacji o “bestii”. Tych dwoje zdecydowanie łączy porozumienie dusz, ale czy poprzestaną na przyjaźni intelektualnej? Niekoniecznie i nie do końca sprawdzą się domysły czytelników. Podobnie zresztą jak w przypadku innych wątków, a tych mamy tu całkiem sporo, może aż nadto… Niemniej jest nad czym dyskutować i co analizować.
Sarah Perry niezwykle sugestywnie przeniosła czytelników w dość ponure, okolice Colchester i Aldwinter, położone w hrabstwie Essex. Udało jej się oddać piórem niezwykłą, gęstą, tajemniczą atmosferę oraz koloryt tamtego czasu i miejsca, w którym na konkretne realia nakładają się legendy i zbudowane na nich wyobrażenia.
Autorka pisząc niby w duchu powieści wiktoriańskiej zdecydowanie odeszła od schematu, zwłaszcza przedstawiając sylwetki kobiet. Do głosu dochodzi feminizm, odwaga czynów i poglądów, samodzielność.
Wykreowała grono wyrazistych postaci, z których niemal każda mogłaby być bohaterem osobnej powieści. Zapadają w pamięć: Craknell – stary, schorowany dziwak w płaszczu z kołnierzem, oprawiający krety, wieszczący zbliżające się -bliżej nieokreślone zło; urocza i serdeczna pastorowa Stella chora na gruźlicę, otaczająca się błękitami, ekscentryczny Francis – syn Cory, prawdopodobnie (przynajmniej moim zdaniem) wykazujący zaburzenia ze spectrum autyzmu (to jego zamiłowanie do rutyny, porządku, liczenie przedmiotów od końca, zbieranie elementów, sposób myślenia… ); Doktor Garret zwany Skrzatem – ze swoją wiedzą i odwagą w podejmowaniu chirurgicznych nowatorskich działań. Nie można pominąć pragmatycznej, pełnej wzniosłych ideałów i determinacji Marthy, walczącej o poprawę losu biedoty; nad wyraz dojrzałej Joanny i jej przyjaciółki Noemi, czy wiernego Spencera.
Wąż z Essex to barwna opowieść o różnych odcieniach przyjaźni i miłości, poświęceniu, zaufaniu, o pragnieniu i poszukiwaniu wolności, a także o szukaniu samego siebie i sensu życia, o ukrytych obawach, odwiecznych lękach, konflikcie wiary i rozumu, religii i nauki, początkach feminizmu i socjalizmu… Niewątpliwie też o poczuciu inności, ekscentryczności, odstawania od ogółu, wyprzedzaniu epoki, podążaniu ” pod prąd”. Zawsze znajdą się przecież ludzie, którzy “nie mieszczą się w ramki”…
Co ciekawe, powieść jest bardziej współczesna i aktualna niż może się wydawać. I stanowi nie tylko “pochwałę miłości w jej najprzeróżniejszych postaciach” (opis z okładki), ale też pochwałę rozumu.
“Szkoda, że w nowoczesnych czasach człowiek może chcieć tak zubożyć swój intelekt, żeby zadowalał się mitem i legendą. (…) Najważniejsze, by czynić maksymalny użytek z rozumu!” ( s. 177)
Na pewno to nie jest lektura dla każdego. Spotkałam się już z opiniami niezadowolonych czytelników, których rozczarowały brak szybkiej akcji, wielowątkowość, splątanie losów postaci, niejednoznaczność gatunkowa czy też tajemniczość. A to są przecież tyleż wady, co zalety – w zależności od oczekiwań i gustu czytelnika.
To powieść specyficzna, klimatyczna, subtelna, metaforyczna, bardzo ładnie napisana, taka do delektowania się i zanurzania w jej świat. Bardziej psychologiczno-obyczajowa niż historyczno-fantastyczna, snująca się niczym mgła, urzekająca na swój niepowtarzalny sposób. Nie chciałabym użyć określenia “dla koneserów”, lepiej powiem – nie dla marud i nie dla tych, zachwycających się powieściami na poziomie opowiadania w kolorowym tygodniku z poradami.
Osobiście stawiam Węża z Essex na półce z ulubionymi powieściami i chętnie sięgnę po inne książki Sarah Perry, jeśli tylko doczekają się polskiego wydania. Warto spróbować.
Dodam jeszcze, że zdjęcie nie oddaje piękna i uroku okładki, która “na żywo” połyskuje niczym plamki na wężowej skórze. Cudeńko!
A tu /fragment/ na skosztowanie
polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo Marginesy
Autor: Sarah Perry
Tytuł: Wąż z Essex
Tytuł oryginału:The Essex Serpent
Tłumaczenie: Adam Zdrodowski
Data wydania: 2019
Liczba stron: 440
ISBN 978-83-66140-30-1
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.