SZPIEG W KSIĘGARNI: “ZIOŁA, KTÓRE LECZĄ”, Thomas Easley, Steven Horne

Odsłony: 363

Nie wszystko złoto, co się świeci i nie każdy piękny, kolorowy poradnik okazuje się wartościowy merytorycznie, ale jeśli będziecie kiedyś  potrzebować   publikacji o ziołach, to ta jest po prostu idealna! Zawiera rzetelne informacje przedstawione w ciekawy i przystępny sposób, bogatą teorię łączy z praktycznymi przepisami. Całości dopełniają zdjęcia i tabele z zestawieniami. Ta szlachetnie wydana esencja wiedzy z zakresu ziołolecznictwa okazuje się niezwykle przydatną perełką domowej biblioteczki i apteczki.

Od jakiegoś czasu zauważyłam, że jeśli chodzi o poradniki, na rynku księgarskim istnieje pewna prawidłowość. Im bardziej książka z wierzchu wygląda na „wypasioną” a w środku posiada milion zdjęć, tym lżejszą ma treść merytoryczną. Ot, taka kolorowa wydmuszka wydawnicza, idealna na przyjemny prezent ofiarowany bez emocjonalnego zaangażowania. Dlatego w mojej domowej bibliotece poradników mam naprawdę tak niewiele, że można je policzyć na palcach jednej ręki.
Jednak, mimo uprzedzeń, postanowiłam posiadać w domu jakieś praktyczne źródło wiedzy z zakresu ziołolecznictwa. Wiedząc, jakimi sugestiami kierują się niektórzy właściciele lokalnych księgarni, profilaktycznie poradnik o ziołach zamówiłam u zaprzyjaźnionego wydawnictwa, które – przynajmniej jak wynika z moich obserwacji – wydaje rzetelne publikacje.

Kiedy wyjęłam książkę z paczki, od razu ujęła mnie jej szata graficzna. Jest prześliczna. Szlachetna, twarda, biała okładka, z nienachalnym zdjęciem wiązki ziół, proste, czytelne litery. Mimo zachwytu, przemknęła mi jednak w głowie myśl, że to może być taka wydmuszka właśnie, o której pisałam na początku. Otworzyłam więc książkę, zaczęłam przeglądać i… przepadłam.
Jeśli będziecie mieć kiedyś ochotę na zakup jakiejś publikacji o ziołach, to ta jest po prostu idealna. Już piszę dlaczego.

Otóż żyjemy w czasach, kiedy każdy ma już mniejszą, czy większą świadomość złych konsekwencji permanentnego stosowania lekarstw na nawet najmniejszą dolegliwość. Dlatego coraz więcej osób zaczyna zaprzyjaźniać się z naturalnymi sposobami na różne choroby, czy bóle. Czyli z ziołami na przykład. Ale mieć świadomość to nie wszystko. Przydałoby się wiedzieć także coś niecoś na temat działania ziół. Tylko problem w tym, że myślimy, iż wystarczy tylko kojarzyć jakie ziółko na co pomaga.

Autorzy poradnika Zioła, które leczą wyprowadzają nas z tego błędnego toku rozumowania.
Już w pierwszym rozdziale wyjaśniają, że zioła dzielą się na kategorie energetyczne na podstawie ich smaku, części składowych i całościowego wpływy na nasz organizm. A więc mamy zioła wpływające na produkcję energii, na gęstość tkanek, czy na napięcie mięśni. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak z podręcznika i w związku z tym możemy uważać, że niewiele nas to może obchodzić.

Ale weźmy pod lupę pierwszą kategorię. Przyporządkowane są do niej takie podgrupy, jak zioła rozgrzewające, chłodzące i neutralne. Każda podgrupa w książce ma opisane działanie. I analizując te informacje, może się okazać, że tak naprawdę nie wiemy dokładnie na przykład co „robią” zioła rozgrzewające, na jakiej zasadzie działają. Albo jaka jest różnica między działaniem obkurczającym a rozluźniającym?

Okazuje się także, o czym nie każdy wie, że działanie zioła zależy od jego smaku. Mamy 12 kategorii smakowych ziół i każda wyznacza kierunek leczniczy rośliny. Mamy zioła gorzkie, cierpkie, słone, drażniące, kwaśne, kleiste itd. Każda z tych właściwości smakowych ma ściśle określoną moc sprawczą, ale i działania niepożądane.
Kolejną, bardzo przydatną „garścią” wiedzy są informacje o postaciach sprzedawanych ziół. Każdy wie, że w drogeriach są dostępne zioła suszone, czy syropy z ziół, ale czy wiemy, czym się różni syrop od wyciągu z ziół? A jak już wiemy, to znamy na przykład rodzaje tych wyciągów? I w jakich jeszcze postaciach możemy je kupić? Albo jakie są najlepsze formy podawania ziół określonych kategorii? W tej cudownie praktycznej książce mamy takie zestawienia i wyjaśnienia. W dodatku nie są napisane “po chińsku”|, tylko zupełnie zwyczajnym, przystępnym dla laika, językiem.

Jakie jeszcze znajdziemy informacje w „Ziołach…”? Przeczytamy tu chociażby o tym, jak zbierać zioła, jak je suszyć, jak traktować liście, nasiona, a jak kwiaty? Dowiemy się, jak samemu zrobić olejki, maści, kremy, balsamy, nawet cukierki na kaszel, czy krople do uszu oraz oczu. To wszystko możemy robić, bo znajdziemy nie tylko instrukcję produkcji takich specyfików, ale też główne zasady tworzenia mieszanek ziół, ustalanie ich proporcji i dawek. Informacje tutaj są bardzo rzetelne i precyzyjne. No i oczywiście znajdziemy przepisy na najbardziej popularne gotowe specyfiki. Znalazłam nawet recepturę na miksturę rozweselającą!

No i oczywiście, jak w każdym ziołowym poradniku, na niemal dwustu stronach znajdziemy wykaz podstawowych ziół, ich zastosowanie, działanie i dawkowanie.
„Zioła…”, to jeden z najbardziej wartościowych poradników, jakie miałam okazję poznać. Ogromną jego wartością są bardzo rzetelnie przygotowane informacje teoretyczne, które podane są w takiej formie, że czyta się je zupełnie jak ciekawostki, chociaż stanowią esencję wiedzy z zakresu ziołolecznictwa.
Poza tym książka jest przepięknie wydana, zawiera dużo zdjęć i tabele z zestawieniami. Gdybym miała ocenić ten poradnik w skali od jeden do dziesięciu, otrzymałby ode mnie ocenę 12. Bardzo, bardzo udana publikacja.

Polecam bardzo, Klaudia Maksa
materiał chroniony prawami autorskimi

KLIKNIJ W OKŁADKĘ I ZAJRZYJ DO ŚRODKA KSIAŻKI!

TĘ PRZECUDNIE WYDANĄ KSIĄŻKĘ W NAJNIŻSZEJ CENIE ZNAJDZIESZ TUTAJ

Zdrowa żywność - zobacz na Ceneo.pl

Klaudia Maksa. Z zawodu neurologopeda i pedagog terapeuta. Pracuje z dziećmi z MPD. Posiada wiele dyplomów i certyfikatów, które leżą sobie na dnie szuflady kompletnie niepotrzebne. Jednak każdy z nich wiąże się z jakimś ważnym okresem życia i niesie oprócz umiejętności, czy jak to się teraz nazywa – kompetencji, wiele wspomnień i doświadczeń. Codziennie przygląda się ludziom i światu jednym okiem w przenośni i dosłownie. Magazyn Życie i pasje, który stworzyła w akcie desperacji, żeby mieć bodziec do rehabilitacji, okazał się dobry pomysłem nie tylko dla niej, ale dla innych także, o czym świadczy coraz liczniejsze grono czytelników.

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *