SZPIEG W KSIĘGARNI: “NEUROKOMIKS”; Hana Roš, Matteo Farinella – recenzja

literatura popularnonaukowa, poradniki młodzież recenzje

Odsłony: 339

Mam już dorosłe dzieci i nie śledzę tak regularnie nowinek dydaktycznych, więc prawie przeoczyłabym premierę książki, która mnie wręcz “powaliła” ze zdziwienia. Otóż na stronie księgarni internetowej zobaczyłam … Neurokomiks. Neuro co? – moje oko przeczytało, rozum nie uwierzył. Neurokomiks?
Tak, proszę państwa. Mam już w domu komiks opowiadający o mózgu. O neuronach, neuroprzekaźnikach, reakcjach, percepcji, o plastyczności mózgu i innych ciekawostkach, czyli neurobiologię mózgu w historii obrazkowej. Nie uwierzyłam, zanim nie zobaczyłam na własne oczy. Komiks przemyca wiedzę naukową w sympatycznej historii. Skomplikowane nazwy pojedynczo wyskakują nieoczekiwanie w prostych zdaniach i działają jak reklama podprogowa – wpadają w umysł mimochodem, a na rysunkach komiksu, w analogiczny sposób, przedstawiane są procesy zachodzące w mózgu.

Zarówno ci, którzy do szkoły jeszcze chodzą jak i ci, którzy skończyli ją dawno temu, zgadzają się w jednej kwestii. Najnudniejsze w całej edukacji jest zapamiętywanie wiadomości teoretycznych. Ileż trzeba się nakombinować, aby słówka, nazwy, czy regułki wbić do głowy na stałe! Karteczki przyklejone na szafkach, skojarzenia, rymy to najpopularniejsze sposoby utrwalania nabytej wiedzy. Jakiekolwiek by te sposoby nie były i tak nauka przed egzaminami lub maturą  każdemu kojarzy się ze żmudną i nierzadko nudną pracą trwającą godzinami.

Na szczęście współczesna edukacja kładzie coraz większy nacisk na to, aby przekazywać wiedzę w coraz atrakcyjniejszy sposób. Widoczne to jest w jakości przekazu, który stał się bardziej przyjazny uczniom dzięki pomocom dydaktycznym i kolorowym podręcznikom.
Wydawnictwa prześcigają się w jakości podręczników. Dobierają najcenniejsze informacje, uatrakcyjniają strony czytelnymi, kolorowymi schematami i zdjęciami po to, aby uczeń mógł w jak najszybszy sposób przyswoić ich treść oraz żeby jak najmniej odczuł przeładowanie programów nauczania. I kiedy nauczyciel wybierze już idealny podręcznik, jest pewien, że uczniowie przygotowując się z niego do sprawdzianów, olimpiad, czy matury, osiągną świetne wyniki. Wystarczy tylko się uczyć, uczyć, uczyć ….

Jako matka widziałam wiele perełek wydawniczych, dzięki którym wiedza uczniom wchodzi do głowy szybciej, niż dziesięć lat temu, kiedy na stronach królowały czerń i biel a rysunki były raczej uproszczonymi schematami, o zdjęciach nie wspominając. Dzisiaj ucząc się można już posiłkować się charakterystycznymi szczegółami, grafikami, urozmaiconą czcionką, jednym słowem percepcja treści jest wszechstronna. Dodając do tego pracę w świetnie wyposażonych pracowniach, zajęcia w oparciu o pomoce dydaktyczne, nic więcej do szczęścia nie trzeba. Wystarczy tylko systematycznie się uczyć i utrwalać wiedzę. Czyli to samo, tylko że na kolorowo. Nudy. Powtarzanie, powtarzanie godzinami, aż wszystko się zapamięta i dostanie piątkę, osiągnie świetny wynik na olimpiadzie, czy 100% punktów na maturze.
Ale czy się z tym zapamiętanym, z mniejszym lub większym wysiłkiem wbitym do głowy materiałem, uczeń się zaprzyjaźni? Niekoniecznie. Dlaczego? Bo uczenie się trudnego materiału jest… nudne i już!

Mam już dorosłe dzieci i nie śledzę tak regularnie nowinek dydaktycznych, więc prawie przeoczyłabym premierę książki, która mnie wręcz “powaliła” ze zdziwienia. Otóż na stronie księgarni internetowej zobaczyłam … Neurokomiks. Neuro co? – moje oko przeczytało, rozum nie uwierzył. Neurokomiks?
Tak, proszę państwa. Mam już w domu komiks opowiadający o mózgu. O neuronach, neuroprzekaźnikach, reakcjach, percepcji, o plastyczności mózgu i innych ciekawostkach, czyli neurobiologię mózgu w historii obrazkowej. Nie uwierzyłam, zanim nie zobaczyłam na własne oczy. Komiks przemyca wiedzę naukową w sympatycznej historii. Skomplikowane nazwy pojedynczo wyskakują nieoczekiwanie w prostych zdaniach i działają jak reklama podprogowa – wpadają w umysł mimochodem a na rysunkach komiksu, w analogiczny sposób, przedstawiane są procesy zachodzące w mózgu.

Niech nie zwiedzie państwa ta prostota przekazu, która nie ma nic wspólnego z marnością stylu i miałkością treści. Jest ona zamierzona, aby czytelnik mógł bez problemu przyswoić tak trudną wiedzę, jaką jest neurobiologia. Poza tym trzeba zwrócić uwagę, że autorami komiksu są naukowcy, doktor Hana Roš z Uniwersytetu w Oksfordzie i doktor neurologii Matteo Farinella z Uniwersytetu w Londynie.

Na polskim rynku wydawniczym można zauważyć rodzącą się modę na czytanie komiksów, zatem coraz szersze grono młodszych czytelników będzie sięgać po taki przekaz literacki. Jest to idealny moment dla nauczycieli biologii w szkołach średnich, czy nawet w szkołach podstawowych, przy okazji przygotowania do olimpiady, aby zachęcić ich do lektury Neurokomiksu w celu utrwalenia zdobytej wiedzy, czy nawet jako ciekawostkę po prostu.
Książka jest nie tylko cenna, jako źródło łatwej wiedzy, jakkolwiek to brzmi. Jest ona także dopracowana graficznie. Strony są drukowane na solidnym, białym papierze a twarda okładka jest urocza.

Neurokomiks ma jak widać same zalety. Spełnia funkcję dydaktyczną dla starszych uczniów, myślę, że będzie także miłą lekturą dla dzieci z klas młodszych. Nawet, tak teraz patrzę, format książki jest przyjazny dziecku. Może śmiało schować ją do plecaka i zanieść do szkoły, bo książka nie jest duża a twarde, solidne okładki nie ulegną  zniszczeniu.

Neurokomiks polecam nauczycielom biologii i ambitnym bibliotekom. Zachęcajcie dzieci do lektury tej jakże interesującej publikacji stworzonej przez naukowców, której przekaz łączy naukę z nowoczesnym czytelnictwem.

Sprawdź, GDZIE najtaniej kupisz tę książkę

Polecam, Klaudia Maksa
materiał chroniony prawem autorskim

Wydawnictwo: Marginesy
Tytuł: Neurokomiks

Scenarzysta:Hana Ros
Ilustrator: Matteo Farinella
Tłumacz: Jacek Konieczny
Liczba stron: 144
data wydania: 2019
ISBN 978-83-66140-76-9

 

 

 

Klaudia Maksa. Z zawodu neurologopeda i pedagog terapeuta. Pracuje z dziećmi z MPD. Posiada wiele dyplomów i certyfikatów, które leżą sobie na dnie szuflady kompletnie niepotrzebne. Jednak każdy z nich wiąże się z jakimś ważnym okresem życia i niesie oprócz umiejętności, czy jak to się teraz nazywa – kompetencji, wiele wspomnień i doświadczeń. Codziennie przygląda się ludziom i światu jednym okiem w przenośni i dosłownie. Magazyn Życie i pasje, który stworzyła w akcie desperacji, żeby mieć bodziec do rehabilitacji, okazał się dobry pomysłem nie tylko dla niej, ale dla innych także, o czym świadczy coraz liczniejsze grono czytelników.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *