PSI DETEKTYW – recenzja książki „Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka” Paula Osborne’a
Odsłony: 351
Nos przy ziemi. Zadek w powietrzu buja się na boki tak mocno, jakby chciał dogonić głowę. Ogon to żywioł rządzący się swoimi prawami. Cóż się dzieje? Pracuje 200 milionów receptorów węchowych, tropiąc substancje łatwopalne, a wszystkie należą do bardzo utalentowanego psa. Jest nim cocker spaniel, psi detektyw, którego imię zobowiązuje. Sherlock jest psim strażakiem w Londyńskiej Straży Pożarnej. Zapraszam do recenzji książki Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka Paula Osbone’a.
Mała kulka radości, determinacji, czułości i prostolinijnego uroku. (s. 128)
Pan Niesforny, Sherlockster Rockster, Rockster, zawadiaka, łobuz, a nawet głupek to określenia cocker spaniela Sherlocka, używane przez jego pana i opiekuna, strażaka Paula Osborne’a. Sherlock na nie wszystkie solennie zasłużył. Niech nie zmyli nikogo fakt, że ten mały pies, istny wulkan energii i radości w pracy i poza nią, najlepszy nos w Londyńskiej Straży Pożarnej, to mała przechera, spryciarz i inteligenta bestia, przeważnie inteligentna. Z jednej strony Sherlock łobuzuje – przekopie ogródek, pozbędzie się chatki z piernika, celowo strąci tacę z przekąskami, weźmie udział w „małpiej aferze” – a z drugiej potrafi się nienagannie zachować, szczególnie w obecności księcia Walii Karola. I te jego niewinne spojrzenie i słodka minka!

Jednak specyfika pracy wymaga od niego spokojnej i ułożonej osobowości nacechowanej silną potrzebą wykonywania tego, do czego został wyszkolony. (s. 188)
Clive Gregory kupił dla straży szczeniaka, który wykazywał wrodzony talent i instynkt. Po szkoleniu Sherlock przystąpił do pracy w wieku dziesięciu miesięcy! Od tamtego momentu Paul Osborne jest przewodnikiem zespołu, ale tak naprawdę pracę wykonuje pies. To jego receptory węchowe znajdują zapach substancji łatwopalnych z grupy węglowodorów. Psiego detektywa interesuje przeszukiwanie miejsc pożarów dla swojego pana i otrzymanie nagrody za dobrze wykonane zadanie. Do swej pracy podchodzi z determinacją i wykonuje ją precyzyjnie. Na jego nos zawsze można liczyć, bo siła psiego węchu zmienia naprawdę wiele. Wykrywa dowody i gwarantuje wyrok skazujący. Taki pracownik to skarb! Tym bardziej, że nie prosi o podwyżki. Wystarczy mu jego ulubiona nagroda.

Teraz nie było już „ja”, wszystko kręciło się wokół „my”. (s. 36)
Jednak dobrze wykonana praca zależy od wielu czynników, przede wszystkim od zaufania i zgrania w drużynie. Aby do tego dojść, Paul i Sherlock wspólnie się uczyli i zostawali zespołem. Nie było człowieka i psa, był zespół, była drużyna, która rozumie się bez słów. Pies to kolega i partner po fachu, równoprawny członek zespołu, choć tak naprawdę jest lepszy od śledczego pożarniczego i zawsze ma rację. Ciekawy jest sposób, w jaki zespół pracuje na zgliszczach pożaru. Przyznam, że byłam zaskoczona.


Wybrałem straż pożarną w hrabstwie Kent. (s. 148)
Wprawdzie książka skupia się na psim strażaku, ale nie tylko. Ta prawdziwa historia dotyczy także Paula, opiekuna-przewodnika psa tropiącego. Opowiada on o swoich problemach w szkole, wyborze zawodu, pracy nad sobą, przebiegu kariery zawodowej i dalszej edukacji. Razem z Sherlockiem angażuje się w akcje społeczne. Spotkania pokazują, jak wiele znaczą dla ludzi odwiedziny psa i jakie ważne są one dla zrozumienia pracy psiego detektywa. To także hołd oddany innym psim strażakom, którzy przecierali drogę do zrozumienia umiejętności psów i ich poczucia obowiązku. Sam, Roscoe, Murphy – to poprzednicy i koledzy Sherlocka. To także 150 lat historii Londyńskiej Straży Pożarnej, przypomnienie najgroźniejszych pożarów.

Nasz pies Sherlock. (s. 167)
Odkąd w domu strażaka pojawił się Sherlock, to Paul i Kate Osborne dorobili się trzeciego dziecka, w dodatku najbardziej niegrzecznego. Córeczki Emma i Olivia kochają psa na zabój. W dodatku są przekonane, że to najlepszy obrońca ich tatusia. Wyobraźcie sobie małą Emmę, która spokojnym i opanowanym głosem każe psu pilnować tatusia i być grzecznym, a ten siedzi i słucha, jakby rozumiał każde słowo dziecka. Bo Sherlock lubi sprawiać radość swoim właścicielom.

„Świetnie ci idzie, tatku”. (s. 46)
Paul Osborne nie tylko opowiada o swoim partnerze, także komentuje. Wkłada w mordkę psa słowa, które ten by wypowiedział do niego, przy czym zawsze w imieniu Sherlocka zwraca się do siebie per tatku. Ot, ojciec i jego mały, niesforny syn, którego wszędzie pełno. Czuć wielką miłość, przywiązanie, oddanie. Dramatyzm obecny w pracy niwelują wybryki Sherlocka i zwykła codzienność. Wizyty w parku, w gościach, u weterynarza czy u psiej stylistki dostarczają wielu pozytywnych emocji i wywołują uśmiech na twarzy. Do psiej budy lepiej nie zaglądać. Czego tam Paul nie znalazł!

Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka to nowość na rynku wydawniczym ukazująca zupełnie nieznane oblicze psa pracującego, psa tropiącego. Sherlock, mały pogromca przestępców pomaga uczynić Londyn bezpieczniejszym miastem. A że należy do energetycznych ras z tendencją do szaleństw cóż, taki jego urok, o czym świadczą jego dokonania i kolorowe zdjęcia. Ta książka to wyraz uznania dla wszystkich psów strażaków.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Zdjęcia pochodzą z książki Paul Osborne, Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2019.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Autor: Paul Osborne
Tytuł: Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz
Data wydania: 29.05.2019
Ilość stron: 254
ISBN: 978-83-66234-71-0
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.