
POZNAJ SWÓJ KRAJ: Czarny pies z Ogrodzieńca – fotoreportaż Danuty Baranowskiej
Odsłony: 407
Lato puka do bram, czas na wakacyjne, urlopowe, a choćby i weekendowe wycieczki. Może wybierzecie się na wędrówkę Szlakiem Orlich Gniazd? Dziś zapraszamy do Ogrodzieńca. Ciekawą legendę o okrutnym kasztelanie i czarnym psie przybliży nam niestrudzona turystka, Danuta Baranowska.

Orle Gniazda to średniowieczne zamki, pełniące przed laty rolę warowni ochraniających granicę Królestwa Polskiego. Większość z tych zamków została wzniesiona zupełnie jak orle gniazda, na niedostępnych wapiennych skałach Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Miejscowości: Ojców, Pieskowa Skała, Rabsztyn, Bydlin, Smoleń, Pilica, Ogrodzieniec, Morsko, Bobolice, Mirów połączone tymi historycznymi budowlami, tworzą Szlak Orlich Gniazd.

Którejś słonecznej soboty odwiedziłam Ogrodzieniec, jedną z najbardziej znanych warowni na tym słynnym Szlaku. Imponujące ruiny zamku z czternastego wieku zbudowane za panowania Kazimierza Wielkiego, będące najlepiej zachowaną i największą tego typu budowlą w Polsce, przyciągają rzesze turystów, zwiedzających i poszukiwaczy przygód. Zamek nosił niegdyś nazwę Wilcza Szczęka jak powszechnie określano warownie o wyjątkowych walorach obronnych a jego monumentalne ruiny zachwyciły wybitnego reżysera Andrzeja Wajdę i stały się scenerią dla ekranizacji „Zemsty” Aleksandra Fredry.



Wiedziałam, że w ruinach odbywał się turniej rycerski, a takie historyczne przedstawienie połączone z zabawą i poczęstunkiem warto było zobaczyć. Nie przyszło mi jednak do głowy, że będę mogła samodzielnie bić monety, zobaczę wypiek chleba i skosztuję prawdziwej piwnej polewki.

Do tzn. przedgrodzia weszłam przez fragmenty potężnej głównej bramy. Na rozległym trawiastym dziedzińcu turniejowym otoczonym przez wysoki mur obronny, w którego narożnikach widniały wspaniałe ostańce, będące Skałami Basztowymi odbywało się niecodzienne widowisko. Rycerze w kolczugach i hełmach, inni w zbrojach i przyłbicach przechadzali się po dziedzińcu. Słychać było szczęk broni i podzwanianie ostróg. Koło stajni i wozowni stały pokryte haftowanymi, barwnymi czaprakami konie i cicho rżąc czekały na rozpoczęcie turnieju. Nieopodal na fletach i bębenkach muzykanci wygrywali skoczną melodię, a trupa aktorów dawała przedstawienie. Wzdłuż drogi wiodącej do bramy wjazdowej stały kramy jarmarczne i stoiska z jedzeniem. Gwarno tu było i tłoczno. Niespiesznie wędrowałam wzdłuż straganów z wszelkim możliwym rękodziełem i powoli zbliżałam się do głównej bramy zamku. We wnęce bramnej znajdowały się zniszczone dekoracje w kształcie lwich głów, trzymających w paszczach tarcze z herbem Bonerów. Zamek przez długi czas był siedzibą rodową tej krakowskiej rodziny magnatów.




Kiedy minęłam bramę, zrobiło się o wiele ciszej. Tutaj nie było już tłumów. Wszyscy oczekiwali na turniej, a ja mogłam spokojnie obejrzeć pozostałości z siedziby Bonerów. Zajrzałam najpierw do izby gościnnej i izdebki kucharza, potem do obszernej kuchni z włazem do piwnicy kuchennej. Nagle, usłyszałam za sobą szelest. Obejrzałam się wystraszona ale to był tylko ptak, który przysiadł w otworze okiennym. – Jak tu się nie bać – pomyślałam, kiedy okoliczni mieszkańcy rozprawiają o duchach i wielkim czarnym psie, spacerującym po zamku.

Starsi ludzie opowiadają, że na zamku straszy. Mówią, że podobno to kasztelan ogrodzieniecki słynący z okrucieństwa, przemierza nocą ruiny pod postacią czarnego psa, ciągnącego za sobą długi łańcuch i strzeże wielkiego skarbu, ukrytego w podziemiach. Mawiają, że nocą żaden koń nie wejdzie na zamkowy, zewnętrzny dziedziniec mimo, że rośnie na nim pachnąca trawa. Czarnego psa widziało wiele osób, trudno więc mówić o bajkach.
Skąd się wziął czarny pies w Ogrodzieńcu?
Aby wyjaśnić tę osobliwość, należy cofnąć się do 1669 roku, kiedy to Stanisław Warszycki nabył dobra ziemskie Ogrodzieniec. Warszycki to ważna postać w historii Rzeczpospolitej, bronił Częstochowy, wiernie stał u boku Jana Kazimierza i nigdy nie poddał się Szwedom. Jego rodowy majątek Danków, to jeden z niewielu skrawków Polski, na którym nigdy nie stanęła noga żołnierza Karola Gustawa. Warszycki słynął jako troskliwy i skrzętny gospodarz, dbający o rozwój rzemiosła i chałupnictwa. Jednak dla poddanych nie był dobrym panem, miał ciężki charakter bywał raptowny i okrutny. Historia opowiada, iż narożną grotę na dziedzińcu ogrodzienieckiego zamku kazał zamienić na salę tortur, zwaną Męczarnią Warszyckiego. W miejscu tym kasztelan osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Legenda mówi, że Warszycki nie umarł śmiercią naturalną, lecz za życia został porwany przez diabły do piekła. A zamieniony w czarnego psa – straszy do dzisiaj na zamku ogrodzienieckim.


Wróciłam na zamkowy dziedziniec gdzie było gwarno i radośnie. Turniej rycerski zakończono, ale ludzie długo jeszcze się weselili. W taki słoneczny dzień na pewno na zamku nie pojawi się czarny pies…
Tekst i fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.
Byłam tam kiedyś i dziś dzięki Tobie przypomnialam sobie co nieco ale o czarnym psie nie slyszalam.