Pięćsetletnia intryga – recenzja książki „Atlantycka konspiracja” Macieja Makarewicza
Odsłony: 117
Dan Brown, Steve Berry, James Rollins w swoich powieściach, historyczno-sensacyjnych thrillerach, skupiają się na zagadkach z przeszłości. Tak samo postąpił Maciej Makarewicz, pilot wycieczek, przewodnik i agent turystyczny, autor artykułów w magazynie „Focus Historia”, który w swej debiutanckiej powieści sięgnął po skarb templariuszy, starożytną relikwię, historię odkryć geograficznych. Zapraszam do recenzji powieści Atlantycka konspiracja Macieja Makarewicza.
Wehikuł czasu przenosi czytelnika do 1500 roku. Wówczas 9 marca armada pod dowództwem Pedra Álvaresa Cabrala szykuje się do wypłynięcia po indyjskie bogactwa. Król Portugalii Manuel zawiązał konspirację z pięcioma rycerzami i nawigatorami w sprawie czwartego celu wyprawy. Był jeszcze cel piąty, ale znał go tylko król i jego kartograf Duarte Pacheca Pereira. W najściślejszym sekrecie miała przebiegać święta misja powierzona Pereirze. Nowy rozdział w historii żeglugi został otwarty. Atlantycka konspiracja została zawiązana i wcielona w życie.
W końcu natrafił na obiecujący ślad tego, co od tak dawna tropili – on i wielu przed nim. (s. 23-24)
Współczesna Lizbona. To tu wiele się dzieje. 77-letni profesor João Ferreira z lizbońskiego Archiwum Narodowego zdobył pięćsetletni manuskrypt. Niedługo się nim cieszy, gdyż zostaje napadnięty i pobity. Udaje mu się zadzwonić i zostawić wiadomość. Australijczyk Rory Fallon odkrywa na swej poczcie głosowej nieoczekiwaną i dziwną wiadomość od profesora, którego spotkał przed laty tylko raz. Specjalista w dziedzinie starodawnej kartografii, a jednocześnie agent Europejskiej Agencji Wywiadowczej rusza z pomocą staruszkowi. Nie zdaje sobie sprawy, dokąd zaprowadzą go tajemnicze słowa profesora.
– Wejdziemy do środka? (s. 80)
Rory wraz z Zitą udają się do domu profesora. Tam już jest jego bratanica Barbara Fereirra. Martwi się o staruszka, który zniknął i nie można nawiązać z nim kontaktu. Wszyscy mają jeden problem – uzbrojonego zakapiora. Po dramatycznych wydarzeniach pod ten sam adres trafia przewodniczka turystyczna Ana Ventura, dawna pracownica Departamencie do spraw Dziedzictwa. Na prośbę Tiaga Moreno, ambasadora Portugalii przy Watykanie, szuka hakera, który z Tajnego Archiwum Watykanu wykradł dwa delikatne pisma. Z domu João wychodzi z zaskakującymi informacjami. Na ulicy spotyka… swego syna. Od tej pory duet Ventura i Fallon wspólnie próbuje rozwiązać zagadkę.
Zastąp wyraz „problem” wyrazem „wyzwanie”, a spojrzysz na sprawę inaczej. (s. 85)
Ten prosty trik pozwala skupić się na konkretnym działaniu. Rory jest w swoim żywiole. Wraz z Aną krok po kroku rozszyfrowują wiadomość profesora, wymieniają się informacjami, choć brak zaufania odbija się początkowo na ich relacji. Razem zagłębiają się w historię odkryć geograficznych, świat starych portugalskich map, pojawiają się w zabytkowych miejscach sprzed kilku wieków. Trop wiedzie ich do pięćsetletniej polityczno-religijnej intrygi, manuskryptu, mapy ukazującej świat w ekscytującym momencie zmian, legendarnego skarbu templariuszy i starożytnej relikwii. Co okaże się wspólnym mianownikiem i jak wpłynie to na losy świata?
Fallon… To nie przygoda rodem z powieści. (s. 254)
A jednak tak. Dla czytelnika to literacka przygoda, zwłaszcza dla tego wychowanego na serii Pan Samochodzik czy na filmach z Indianem Jonesem. Akcja trwa zaledwie dwie doby, ale tempo ma zawrotne. Bohaterowie niewiele jedzą, jeszcze mniej śpią, a przemierzają setki kilometrów, głowiąc się nad kolejnymi zagadkami. Akcja trzyma w napięciu od początku do końca, podsycana wydarzeniami z przeszłości rzutującymi na teraźniejszość. Australijski agent EIA ma pełne ręce roboty. Jego wyszkolenie i wiedza o starych mapach idą w parze z wiedzą historyczną i detektywistycznym zacięciem oraz z doświadczeniem poszukiwaczki zaginionych portugalskich dóbr Any, a także z nieprzeciętnymi zdolnościami Barbary. Nieustająco po piętach depcze im zakapior wynajęty przez kogoś, kto ma ten sam cel, lecz posługuje się nielegalnymi metodami. Jest niebezpiecznie. Można stracić życie.
Gratuluję wiedzy na temat historii Portugalii. (s. 130)
Debiutancka powieść Macieja Makarewicza to nie tylko dobrze napisany thriller, to także przewodnik turystyczny i powieść historyczna w jednym. Doświadczenie autora jako przewodnika i pilota wycieczek oraz zainteresowanie historią widać na każdym kroku. Umiejętnie wplótł on do fabuły informacje o historii odkryć geograficznych i templariuszy, o początkach Imperium Portugalskiego. To one intrygują słuchacza i wplątują go w mroczne tajemnice przeszłości owiane zapachem zamorskich przypraw i soli morskiej. Razem z duetem bohaterów czytelnik zwiedza zabytki i poznaje ich przeszłość. Wiedza autora i dbałość o szczegóły to zachęta do odwiedzenia Portugalii i udania się tropem bohaterów powieści. Nie tylko do Portugalii…
Fallon, nie mam pojęcia, co tu się naprawdę wyprawia! (s. 129)
Ja wiem. I Ty, czytelniku, też możesz się tego dowiedzieć, sięgając po Atlantycką konspirację Macieja Makarewicza. Kontrowersyjne teorie dotyczące historii, rewelacje konsekwentnie pomijane w encyklopediach i oficjalnie akceptowanych wersjach historii świata, przeplatanka fikcji i prawdy historycznej osadzona w ważnym momencie dziejów ludzkości, a na dokładkę sensacja i wątki kryminalne potęgujące emocje. Wprawdzie pierwszych kilkadziesiąt stron może początkowo przytłoczyć czytelnika nadmiarem wydarzeń i nazwisk, lecz z czasem wszystko się układa w spójną całość, a jedna zagadka prowadzi do drugiej. Atlantycka konspiracja pełną gębą! W dodatku z akcentem polskim i kangurzym bobkiem.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Replika
Autor: Maciej Makarewicz
Tytuł: Atlantycka konspiracja
Data wydania: 14.05.2019
Ilość stron: 464
ISBN: 978-83-66217-21-8
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.