
Odsłony: 503
Mało kto wie, że Polska ma także swoją Wenecję. Nie tak znaną i piękną jak perła morza Adriatyckiego, ale za to niepowtarzalną, malutką i ogromnie uroczą, naszą rodzimą cieszyńską.

Cieszyn, położony nad rzeką Olzą u stóp Beskidu Śląskiego, to jedno z najstarszych miast na Śląsku. Historycy twierdzą, że miasto powstało pod koniec dziesiątego wieku jako gród państwa Polan i pozostawało pod panowaniem cieszyńskich Piastów do siedemnastego wieku. Następnie rządy przejęli Habsburgowie. W 1920 roku na skutek zawirowań politycznych miasto zostało podzielone na Polski i Czeski Cieszyn.
Leżąca na styku różnych narodowości, kultur i wyznań, posiadająca niepowtarzalny klimat miejscowość zachowała swój średniowieczny układ urbanistyczny z wieloma zabytkami architektury.

Jednym z nich jest Studnia Bracka nakryta ozdobnym, spiczastym daszkiem. Jest ona starsza od samego miasta. Dwie ściany Studni zawierają tablice z tekstem legendy o założeniu Cieszyna po polsku i po łacinie, Na trzeciej znajduje się płaskorzeźba autorstwa Jana Raszki przedstawiająca spotkanie legendarnych założycieli Cieszyna trzech braci – synów polskiego króla Leszka III.

Legenda mówi, że pewnego razu trzej bracia: Leszko, Cieszko i Bolko wyruszyli z grodu swego ojca, aby zapolować i poszukać przygód w nieprzebytej puszczy. Każdy z braci ze swoją drużyną ruszył w inną stronę. Po wielu dniach długiej wędrówki bracia spotkali się przy puszczańskim źródle. Tak się ucieszyli z tego spotkania, że na pamiątkę założyli gród warowny na wzgórzu i nazwali go Cieszynem, a źródło nazwano Studnią Trzech Braci.

Jednym z najbardziej urokliwych zakątków Cieszyna jest Góra Zamkowa, miejsce gdzie w dziesiątym wieku powstało grodzisko, które wraz z upływem czasu rozwijało się i dało początek miastu. Znajduje się tam czternastowieczna Wieża Piastowska z której rozciąga się wspaniały widok na miasto oraz najstarsza zachowana budowla chrześcijańska na Śląsku – kościół św. Mikołaja w formie romańskiej rotundy.

Kościół jest na co dzień zamykany ale po otrzymaniu klucza od kustosza rotundę można zwiedzić indywidualnie.

Przekręciłam wielki ciężki klucz w ozdobnym zamku i otworzyłam ze zgrzytem wrota do kościoła. Okrągłą jedenastowieczną kaplicę grodową z przylegającą półkolistą absydą zbudowano z wapiennych kamieni. Wewnątrz nad wejściem wsparta na kolumnach z piaskowca mieściła się galeria. Po przeciwległej stronie znajdował się ołtarz, przy którym raz w roku – 6 grudnia w dzień św. Mikołaja odprawiana jest msza święta.


Nieswojo poczułam się sama wśród tych wiekowych kamiennych ścian. Półmrok, chłód panujący w kościele i jakiś podniosły nastrój sprawiał, że dreszcz przechodził mi po plecach. Być może dlatego, że tuż obok przed wiekami znajdował się najstarszy cmentarz Cieszyna.
Z ulgą opuściłam budynek i wyszłam na rozświetloną promieniami słońca alejkę parkową.
Górę Zamkową gruntownie przebudowano w dziewiętnastym wieku, na fundamentach zamku dolnego wzniesiono letni Pałacyk Myśliwski, resztę zamieniono na park. W istniejącej do roku 1966 oranżerii, koncertował dawno temu Franciszek Liszt. A w pomieszczeniach zamku obecnie swoją siedzibę ma Państwowa Szkoła Muzyczna.
– Czas na Wenecję – pomyślałam i ruszyłam w kierunku potoku Młynówka.
Nieopodal zamku znajduje się wąska uliczka Przykopa, gdzie parterowe skromne domki położone są bezpośrednio nad potokiem Młynówka a wejścia do nich prowadzą przez urokliwe mostki. To właśnie Cieszyńska Wenecja, o której istnieniu mało kto wie. Kiedyś ta część miasta była dzielnicą rzemieślników. Potem zapomniana, powoli niszczała, aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy po remoncie stała się prawdziwą perełką śląska cieszyńskiego.

Ta część miasta przed wiekami leżała poza murami miasta i związana była z młynem miejskim. Stąd zresztą nazwa potoku. Malownicze domki pochodzą z siedemnastego wieku. Rzemieślnicy wykorzystujący wodę do pracy: tkacze, sukiennicy, kowale, rymarze wybudowali swoje osiedle nad kanałem, który zupełnie jak w prawdziwej Wenecji był ośrodkiem życia . Praczki prały bieliznę w potoku, dzieci bawiły się w płytkiej wodzie, a starsi mieszkańcy przesiadywali nad wodą odpoczywając i gawędząc wieczorami.

Dzisiaj te ukwiecone domy są nadal zamieszkałe i z malowniczymi kawiarenkami nad wodą tworzą niepowtarzalną cieszyńską Wenecję, gdzie woda tak jak przed laty omywa mury, a starzy mieszkańcy opowiadają gadki o utopcach.
Najstarsi cieszyniacy pamiętają Rokitkę, wyjątkowo złośliwego utopca, co to z żoną i córkami mieszkał w Młynówce. Tak długo wyczyniał złośliwe figle i dokuczał mieszkańcom, że w końcu ludzie postawili małą kapliczkę nad brzegiem potoku i Rokitka podobno wyniósł się z Wenecji. Ale tylko podobno… Potok dalej toczy swoje wody jak dawniej, jednak chodzić nad brzegami trzeba ostrożnie. Nigdy nie wiadomo, czy w jakimś pokracznym stworzeniu albo podskakującej żabie nie schował się cieszyński Rokitka. Bo jeżeli w pobliżu wody zobaczy się dziwnie zachowujące się zwierzę, lub osobliwie wyglądającą postać pykającą fajeczkę to jest to na pewno utopiec.
Tekst i fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.
Lubię z Tobą zaglądać w zakamarki czasu .
Dziękuję
Sława
Historię Cieszyna znam dosyć dobrze ale zupelnie nie znalam historii cieszynskiej Wenecji. Pozdrawiam
Historię Cieszyna znam dosyć dobrze ale zupelnie nie znalam historii cieszynskiej Wenecji. Pozdrawi