WŚRÓD TARASOWYCH PÓL – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

Odsłony: 469

Najwyższy szczytOświetlone słońcem szczyty, chwilami otulone mgłami, które szybko spływały w doliny, do złudzenia przypominały nasze polskie góry… Zapraszamy na wyprawę do Wietnamu. Piękne zdjęcia i ciekawa opowieść Danuty Baranowskiej sprawią, że niemal przed oczami będziecie mieć niezwykłą wioskę i zielone tarasowe pola w górach Hoang Lien.

Jednym z charakterystycznych elementów krajobrazu na północy Wietnamu są położone na stokach gór, zielone w porze deszczowej, spalone słońcem po żniwach tarasowe pola. Będące świadectwem mozolnej pracy mieszkańców poziomo ukształtowane stopnie mają na celu zwiększenie powierzchni uprawnej oraz utrzymanie wody.

tarasowe pola
tarasowe pola

tarasowe pola 1

Wśród takich pól na wysokości 1600 m.n.p.m znajduje się niewielka górska miejscowość Sapa. Otaczające miasteczko i sąsiednie wioski góry Hoang Lien należą do najwyższych pasm górskich na północy Wietnamu.

widok ogólny na wieś
widok ogólny na wieś

Do Sapa nie dociera kolej, ani duże autokary, do miasteczka można się dostać jedynie małymi busami. Z mieszanymi uczuciami wsiadłam do nieco sfatygowanego mikrobusu. Droga była kręta, wąska, cały czas wznosząca się do góry, ale obfitująca w zachwycające widoki. Rejony górskie wokół Sapa zamieszkują wietnamskie mniejszości etniczne zachowujące swoją dawną tradycję. Mają swój język, kulturę, zwyczaje i charakterystyczne często bardzo kolorowe stroje, które noszą na co dzień. Sapa zamieszkują głównie Czarni Hmongowie, ale na lokalne targi przybywają z okolicznych górskich wsi Kwieciści, Zieloni, Biali Hmongowie i Czerwoni Dzao. Nazwy plemion są ściśle powiązane z kolorem odzieży i tak ubiór Czarnych Hmongów zamieszkujących Sapa jest czarny z delikatnymi kolorowymi wstawkami.

Kobieta z Kwiecistych Hmongów
Kobieta z Kwiecistych Hmongów

O Sapa można powiedzieć wiele, że komercja, że wietnamskie Zakopane. Może i tak, ale Sapa ma swój niepowtarzalny klimat, wyjątkową atmosferę i dla mnie była po prostu niezwykła. Miasteczko trochę senne za dnia, budziło się do życia wieczorem. Małe restauracyjki wabiły turystów smakowicie pachnącym jedzeniem. Sajgonki, makarony smażone z warzywami, ryż na wszystkie możliwe sposoby, a dla smakoszy grillowana wołowina xao bo i oczywiście mocna kawa po wietnamsku podawana w specjalnym naczyniu stanowiły żelazne menu każdej restauracji w Sapa.
Na głównej ulicy miejscowy targ przyciągał kolorowo odziane mieszkanki różnych plemion oferujących swoje wyroby i był centrum wieczornego życia w miasteczku.

Stragan we wsi
Stragan we wsi

Rankiem obudził mnie jakiś hałas na ulicy. Było jeszcze bardzo wcześnie ale emocje nie pozwoliły mi dłużej leżeć w łóżku. Czekała mnie całodniowa piesza wędrówka do górskich wiosek. Ranek był rześki, a właściwie chłodny, co stanowiło miłą odmianę po upalnych dniach w innych rejonach Wietnamu. Widok rozciągający się z okna był oszałamiający. Oświetlone słońcem szczyty, chwilami otulone mgłami, które szybko spływały w doliny, do złudzenia przypominały nasze polskie góry. Przez chwilę widać było szczyt Fansipan (3143 m) z górną stacją kolejki linowej, ale szybko przysłoniła go mgła kryjąc zazdrośnie górę przed obcymi.

widok z okna na góry
widok z okna na góry

Do wioski położonej na zboczach gór prowadziła nieutwardzona droga. Stałam chwilę na rozwidleniu dróg, zastanawiając się którą drogę wybrać, kiedy zza zakrętu wyszły roześmiane dwie dziewczyny w niezwykłych czerwonych nakryciach na głowie. To były kobiety z plemienia Czerwonych Hmongów. Po powitaniu i zwyczajowych pytaniach, skąd jesteś, jak masz na imię? panie coś do siebie poszeptały i postanowiły wrócić ze mną do wsi. Wiedziałam w duchu, że nie jest to tak całkiem bezinteresowne, że najpewniej będę musiała coś od nich kupić, ale były tak miłe, a ich wyroby rękodzielnicze przepiękne, że nie broniłam się i z chęcią przystałam na propozycję. Zwłaszcza, że będąc w różnych biednych częściach świata zawsze starałam się coś kupić od mieszkańców, ponieważ w ten sposób mogłam im w jakiś niewielki sposób pomóc.

Wśród kobiet Czerwonych Hmongów
Wśród kobiet Czerwonych Hmongów

Ciekawostką jest to, że w górskich wioskach czas się zatrzymał w dwudziestym wieku, że mieszkańcy żyją biednie i prymitywnie, ale zupełnie nieźle mówią językiem angielskim. Dowiedziałam, że ze jedna z kobiet ma troje dzieci, a druga wychodzi za kilka miesięcy za mąż, że obie pracują na swoich polach uprawiając ryż, hodują w gospodarstwie po kilka świnek, a wieczorami zajmują się wyrobem rękodzieła na sprzedaż oraz tkają, szyją, przędą i wyszywają odzież dla siebie i rodziny. Panie widząc, że z zaciekawieniem i podziwem spoglądam na zielone tarasy wyjaśniły, że pola pod uprawę przygotowują mężczyźni ręcznie, czasami przy pomocy wołów, jeżeli szerokość i stromizna pola na to pozwal,a ale sadzenie ryżu należy tylko do kobiet. Przy zbiorach plonów pracują już razem i kobiety i mężczyźni.

Kobiety z Czerwonych Hmongów
Kobiety z Czerwonych Hmongów

Przy pierwszych zabudowaniach dziewczyny pożegnały się i pospieszyły z powrotem do Sapa,a ja z lżejszym portfelem, ale cięższym plecakiem ruszyłam do wsi. Wieś była typową ulicówką. Wzdłuż drogi, pełnej dziur, kamieni i błotnistych kałuży stały drewniane chaty otoczone koślawymi płotami, za którymi prawie w każdym obejściu kwiczały czarne wietnamskie świnki. Świnki niejednokrotnie przełaziły przez dziury w płocie i spacerowały ze stoickim spokojem po drodze jakby wiedziały, że żaden pojazd oprócz roweru im nie zagraża. W kałużach taplały się w towarzystwie kaczek i dzieci, bo jak wiadomo błoto jest najlepszym miejscem do zabawy dla maluchów na całym świecie.

świnka wietnamska
świnka wietnamska

Wieś przedstawiała sobą niezbyt radosny widok. Trudno się temu jednak dziwić, ale położenie, wysokość, ukształtowanie terenu i bieda nie sprzyjały lepszemu wizerunkowi. Jednak anteny satelitarne na niektórych domostwach świadczyły, że we wsi był prąd. Mimo tych ciężkich warunków życia ludzie byli serdeczni i gościnni. Od jednej z mieszkanek dostałam soczysty nieznany mi owoc, inna zaprosiła mnie do swojego domu na herbatę. Chata składała się z dwóch izb. W dużej toczyło się całe życie rodziny, to była kuchnia, jadalnia, salon i spiżarnia. Mała służyła za sypialnię. Pod wystającym na zewnątrz dachem się suszyła się kukurydza i tutaj stały krosna na których w wolnych chwilach pani domu tkała prześliczne tkaniny.

Chata we wsi
Chata we wsi

palenisko w chacieW centrum wsi, jak wszędzie w miejscach odwiedzanych przez turystów, znajdowało się kilka stoisk z lokalnym rękodziełem, gdzie królowały przede wszystkim kolorowe wyroby tkackie.

Kobieta z Czarnych Hmongów
Kobieta z Czarnych Hmongów

Do Sapa wracałam inną, poleconą przez uśmiechnięte dzieci drogą, która biegła wśród osławionych tarasowych pól. Z podziwem patrzyłam na zielone schody, na których w równych rządkach w wodzie rósł ryż. – Ileż pracy trzeba było włożyć w taką uprawę? Ileż trudu trzeba ponieść, żeby przygotować te stromo położone, wąskie pola do sadzenia. I wszystko, to ręcznie za pomocą prymitywnych narzędzi, czasami przy pomocy wołów – myślałam pełna uznania dla Wietnamczyków i ich mozolnej, ciężkiej pracy.

susząca się kukurydza
susząca się kukurydza

 

Ilekroć spoglądam na kupione u Czerwonych Hmongów pamiątki, przed oczyma mam niezwykłą wioskę i zielone tarasowe pola w górach Hoang Lien.

tekst i zdjęcia Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi

danusiaDanuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

2 thoughts on “WŚRÓD TARASOWYCH PÓL – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

  1. Danusiu, niewielu jest takich ludzi, ktorzy zdołali zajrzec do prawie kazdej przyslowiowej dziury na swiecie, tak jak TY 🙂 Czy ten ryz jest wysiewany w tak trudnych warunkach, poniewaz nie jest mozliwe wyrownanie terenu? Tkaniny sliczne, tez bym kupila 🙂

  2. Zawsze uważam że ci ludzie mimo tych warunków życia są dużo szczesliwszy od nas.. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *