Odsłony: 579
“Życie polega na niemarnowaniu biletów”. Czyżby? A może właśnie lepiej je zmarnować? Tylko co to oznacza? Postawić na spontan i nie dać się zniewolić rutynie, czy poddać się i odpuścić, a zacząć nowy rozdział? Amelia i Józef wydają się udanym małżeństwem, ale coś jest między nimi wyraźnie nie tak. Kto zawinił? Jaka jest przyczyna tego stanu? Przyjrzyjmy się bliżej. Autorka próbuje zdiagnozować relacje w tym związku. Aż chciałoby się zanucić z Edytą Bartosiewicz i Krzysztofem Krawczykiem “Trudno tak razem być nam ze sobą / bez siebie nie jest lżej (…)” Te słowa piosenki bardzo pasują do bohaterów świeżo wydanej powieści Jagody Wochlik.
Tym razem to okładka sprawiła, że zapałałam ochotą do przeczytania tej książki. Gdyby widniały na niej twarze lub dłonie, nawet nie zwróciłabym na nią uwagi. Tymczasem te trzy pomarańcze nie tylko “wpadły mi w oko”, ale i od razu przywiodły na myśl skojarzenie – z baśnią Carla Gozziego, a także z operą Prokofjewa pt. Miłość do trzech pomarańczy. O ile dobrze pamiętam, chorego księcia mógł uleczyć tylko szczery śmiech, a w tytułowych owocach ukryte były zaklęte księżniczki…
Okazało się, że powieść Jagody Wochlik doskonale wpisuje się w to moje skojarzenie. I to nie tylko ze względu na motyw opery. Traktuje o miłości, owszem, ale też pokazuje bohaterów, którzy żyją w stworzonej przez samych siebie bańce rutyny i ułudy, przeraźliwie samotni, coraz bardziej oddalający się od siebie, zdecydowanie brakuje im szczerości i spontaniczności, a także konsekwencji i odwagi do realizowania planów i marzeń.
Z ciekawością zagłębiłam się w opowieść o małżeństwie Amelii i Józefa, o dziwo nie znajdując w niej schematów. To nie będzie banalna historia o zdradzie, rozwodzie, domku na wsi, pensjonacie, kawiarence i nowym amancie. Nie znajdziemy tu podziału na “czarne” i “białe”. Trudno będzie też obdarzyć sympatią główną bohaterkę; niestety, budzi ona raczej irytację, chciałoby się nią potrząsnąć, ale też smutną prawdą jest fakt, że takie trudne osoby istnieją, mamy z nimi do czynienia, a nawet sami tacy jesteśmy.
Zawiodą się ci, którzy liczą na romanse i dramaty. Nie będzie też wielowątkowej fabuły i zaskakujących zwrotów akcji. Nie piszę jednak tego w charakterze zarzutu, po prostu chcę określić bliżej tę powieść, pod względem czego się po niej może czytelnik spodziewać, a czego nie. Zatem szykujcie się na porcję niezłej prozy obyczajowo-psychologicznej, z wątkiem książkowym i musicalowym. Autorka wzięła pod lupę współczesne małżeństwo, gdzie miłość nie stanowi gwarancji udanego związku. Wykreowane przez nią postaci dają do myślenia.
“Miłość? Tak, była miłość. Przecież musiała być. Nie można powiedzieć, że nie byli dobraną parą. Och, oczywiście, dzieliło ich sporo, choćby stosunek do pieniędzy, rodziny, samodzielności. Ale jakoś sobie z tym radzili. Kiedyś. Gdy jeszcze ze sobą rozmawiali. Teraz rozmawiali o biletach. Dawną bliskość zastąpiło przyzwyczajenie. Do codziennego robienia zakupów, do szykowania posiłków trzy razy dziennie, do spowiadania się sobie nawzajem z tego „jak nam minął dzień”. Tylko to dawne porozumienie, jakby rozciągnięte zbyt mocno, niczym bardzo cienka bibułka, wreszcie nie wytrzymało napięcia i rozpłynęło się w morzu codzienności. Nie sądziła, by różnili się w tym od większości małżeństw. Nie byli wyjątkowi, pod żadnym względem.” ( s. 14-15)
Czyżby po pięciu latach związku Amelii i Józefa nastąpił kryzys? Oboje pracują, mają gdzie mieszkać, nie mają dzieci( ona nie chce ich mieć, taki wybór), często wyjeżdżają na spektakle teatralne, musicale, dzielą się obowiązkami domowymi. Robią sobie (zwłaszcza on jej) prezenty od serca, dbają o siebie (szczególnie on o nią), łączą ich podobne zainteresowania Są pewni swoich uczuć wobec siebie, ale… Codzienność, rutyna, przyzwyczajenie zaczynają ich przytłaczać.
Pojawiają się pytania, wątpliwości, rodzą się rozmaite pretensje. Przoduje w nich Amelia. Czuje się nieszczęśliwa, samotna, sfrustrowana. Trudno jej jednak współczuć. Ma to na własne życzenie i nie próbuje tego zmienić. To osoba wyjątkowo uciążliwa w obcowaniu, zamknięta w sobie, niemiła, wręcz antypatyczna, nietowarzyska. Aż dziwne, bo z pasją pracuje w księgarni, prowadzi dyskusyjny klub książki, czasem też zajęcia książkowe z dziećmi, interesuje się muzyką, sztuką, dużo czyta, recenzuje książki na blogu i vlogu – wymarzone życie mola książkowego, prawda? Zanosiła się na fajną bohaterkę, wydawać by się mogło, że powinna być otwarta, sympatyczna, łatwo nawiązująca znajomości. Tymczasem to księżniczka zapatrzona w czubek własnego nosa, która ma więcej aspiracji niż możliwości (a może winne są “książki zbójeckie”? Przecież prawdziwe życie to nie literatura, a pociąg do Lizbony odjedzie bez ciebie, jeśli do niego nie wsiądziesz, Amelio – chciałoby się jej tak powiedzieć, gdy ona narzeka i stroi fochy).
Mąż (odnoszący sukcesy kierownik domu kultury), wcale nie jest takim niedorajdą i maminsynkiem, za jakiego uważa go żona. Nieba by jej przychylił, a ona potrafi być dla niego niesprawiedliwa i okropna ( i on ma tę świadomość). Teściowie i szwagrostwo w sumie nie są tacy z piekła rodem, dla Amelii jednak to “samo zło”, choć wiele im zawdzięcza. Sporo jeszcze można by powiedzieć o tej skomplikowanej postaci, ale trzeba jeszcze uwzględnić przyczyny takiej a nie innej postawy. Można Amelii nie lubić, ale nie można jej potępiać. Trzeba spróbować ją zrozumieć. Przydałaby jej się wizyta u psychologa, terapia….
Czy ich życie mogłoby wyglądać inaczej? Nie sądzę. Nie mają odwagi, by coś zmienić. Nie doceniają ( zwłaszcza Amelia) tego ,co mają, szukają dziury w całym. Nie potrafią szczerze rozmawiać o swoich potrzebach, marzeniach, planach. Sytuacja, gdy mąż od osób trzecich dowiaduje się, że żona chce zmienić pracę, jest raczej niezdrowa, przecież gdyby otwarcie o tym dyskutowali, on by ją zrozumiał, wspierał. Czymże sobie zasłużył na brak zaufania? Dziwne również wydaje się to, że małżonkowie mają w mieszkaniu swoje pokoje, jak współlokatorzy, nie wspólne: sypialnię i salon, zamykają się każde w swojej twierdzy. Nie mają też wspólnych planów, rozmijają się coraz bardziej. Rozczarowani, znużeni. Milion smutnych atomów – tak czuje się każde z nich.
Powieść warto przeczytać ze względu na tematykę i wziąć sobie do serca ku przestrodze przy budowaniu relacji, nie tylko małżeńskich. Niestety, nie jestem w pełni zadowolona z lektury. Choć dostarczyła wielu emocji związanych z postawami bohaterów, to zabrakło w niej zdecydowanie jakiegoś mocnego akcentu. Z drugiej strony wydaje mi się, że rozumiem zamysł autorki, która postanowiła właśnie tak, a nie inaczej, skonstruować tę powieść. Brawa za unikanie schematów, realizm postaci, poruszenie ważnych spraw, ale w innym ujęciu. Kompletu gwiazdek jednak nie przyznaję.
Nie mam zwyczaju czepiać się szczegółów, są jednak rzeczy, których przeboleć i przemilczeć nie mogę. Należy do nich używanie regionalizmu “ubrać (sukienkę)”, co w polszczyźnie ogólnej, literackiej uważane jest za niedopuszczalne.
Doceniam potencjał literacki Jagody Wochlik, z zawodu bibliotekarki, prowadzącej blog Biblioteka Edgara, autorki Milczących słów (2011 r. ) Milion smutnych atomów może i nie porywa wyjątkowo, ale i nie zniechęca, budzi emocje, daje do myślenia. Mam nadzieję, że autorka uraczy jeszcze czytelników niejedną ciekawą opowieścią, a wydawca zadba, by kolejna książka była dopięta na ostatni guzik i bezbłędna. Tymczasem dajcie szanse tej smutnej, ale prawdziwej, życiowej historii o Amelii i Józefie, o miłości, samotności, trudnych charakterach i skomplikowanych relacjach, niech przy lekturze towarzyszy wam smak i zapach pomarańczy…
Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo: Replika
Autor: Jagoda Wochlik
Tytuł: Milion smutnych atomów
data wydania 10 lipca 2018
ilość stron: 320
ISBN: 978-83-7674-712-5