KOKOSOWY INTERES – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

Odsłony: 503

orzechy kokosowe
orzechy kokosowe

Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Zaspana sięgnęłam po słuchawkę – zamówione budzenie – usłyszałam miły głos recepcjonistki. Zegarek pokazywał piątą rano. Jeszcze tylko chwilkę – pomyślałam tuląc głowę do poduszki. Po chwili zerwałam się jak oparzona – Spóźnię się! Szon będzie czekał! Pospiesznie pakowałam plecak, parząc sobie usta gorącą kawą. – Śniadanie zjem gdzieś po drodze – pomyślałam wychodząc na zewnątrz…

Słońce już wzeszło i zrobiło się upalnie. Po kilku minutach usłyszałam odgłos silnika samochodu. Mój tajski przewodnik przyjechał punktualnie. Wyprawa w głąb dżungli stała się rzeczywistością.

Chwilę potem jechaliśmy pustą, asfaltową szosą w kierunku widocznych w oddali gór. Wzdłuż drogi ciągnęły się pola uprawne i wiejskie zabudowania. Na horyzoncie majaczyła zbita ściana zieleni. – To dżungla – powiedział z uśmiechem Szon podając mi niewielkie zawiniątko. Doskonałe maleńkie pierożki i chrupiące banany w cieście, trochę ananasa. Królewskie śniadanie. Tacy właśnie są Tajowie, gościnni i serdeczni. On wiedział, że nie jadłam. Podzielił się ze mną swoim śniadaniem. Niezwykły kraj.

rzeka w dżungli
rzeka w dżungli

Po około godzinnej jeździe Szon zatrzymał samochód. W otoczeniu mnóstwa palm kokosowych znajdowały się niskie zabudowania. Wokół unosił się słodkawy zapach i chmury dymu. Przed nami w dużej hali bez ścian, pod dachem z kokosowych liści produkowano cukier kokosowy. W ogromnych piecach, potęgując już i tak niesamowity upał, płonął ogień. Tuż obok, w olbrzymich misach, przy pomocy wielkich, spiralnych mieszadeł, pracownicy ręcznie mieszali gorący syrop. Następnie syrop był wylewany na płaską długą formę, a po zastygnięciu krojony na mniejsze kawałki.

mieszanie gorącego syropu
mieszanie gorącego syropu

–To kokosowa manufaktura – powiedział Szon. Tutaj wszystko, co daje palma kokosowa, jest ręcznie przerabiane – mówił dalej – Palma kokosowa to majątek. U nas powiada się, że kto ma jedno drzewo z głodu nie zginie, kto ma wiele palm, jest bogaczem. Palma kokosowa w starohinduskim języku to kalpa vriksha, co w tłumaczeniu oznacza drzewo, które zaspokaja wszystkie potrzeby życia.

orzechy kokosowe
orzechy kokosowe
kadź z wrzącym kokosowym syropem
kadź z wrzącym kokosowym syropem

I rzeczywiście. Pnie palmy kokosowej są materiałem budulcowym i stolarskim. Liście doskonale nadają się do krycia dachów domów w tropikach. Młode listowie jest spożywane jako jarzyna. Sok, który po nacięciu młodych kwiatostanów obficie wycieka, zawiera cukier. Z soku tego produkuje się syrop i cukrowe słodkości, a sfermentowany daje wino kokosowe, z którego po destylacji otrzymuje się arak.

wyroby z łupiny orzecha
wyroby z łupiny orzecha
kwiatostan kokosowej palmy
kwiatostan kokosowej palmy

Kwiatostany podobne do ogromnej białawej wiechy są tak ciężkie, że kiedy chciałam go dokładnie obejrzeć, musiałam trzymać taki kwiatuszek w obu rękach. Najwięcej zastosowań znalazły tzw. orzechy kokosowe. Olbrzymia pestka tego owocu otoczona jest grubą warstwą materiału włóknistego, z którego wyrabia się liny, kosze, plecionki, wycieraczki, sandały, kapelusze. Gruba łupina pestki służy do wyrobu misek i trwałych naczyń, różnych ozdobnych rzeczy i…biustonoszy. Tak, tak biustonoszy. Podobno dziewczęta na Rarotonga (wyspa w Archipelagu Cooka) wykonują i noszą śliczne biustonosze ze skorup orzechów kokosowych. Bardzo cennym surowcem jest biała substancja wyściełająca wnętrze pestkowca. To kopra, z której po wysuszeniu wytłacza się olej i tłuszcz kokosowy. Dojrzewające owoce zawierają mleko – białawy, płyn, niezwykle bogaty w cukry i zawierający mnóstwo witamin oraz hormonów roślinnych.
Szon podał mi schłodzony zielony owoc kokosu z naciętą skorupą do której włożył rurkę.
– Pij – powiedział – To jest wspaniale orzeźwiające.
Zadziwiające, że nie coca cola, nie woda mineralna, tylko mleko kokosowe gasiło pragnienie.
Kiedy zaspokoiłam już swój apetyt na słodkości ruszyliśmy dalej.

Szon po chwili zjechał z szosy asfaltowej w piaszczysto-gliniastą drogę gruntową. Pył za nami okrywał wszystko z tyłu, żółto-czerwonawą zasłoną, a przed nami była już tylko zieleń, drzewa, palmy, jakieś pnącza. Tutaj swoje rządy rozpoczynała dżungla. Nienasycona, zielona, bujna, rozpasana, groźna. Samochód trząsł niemiłosiernie. Nagle za zakrętem, ukazała się rozległa przestrzeń, porośnięta krzewami. Wyglądało to tak jakby jakiś czarodziej za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozsunął zbitą zieloną zasłonę. Szon uśmiechnął się tajemniczo. – Zobacz – pokazał ręką przed siebie.

pola uprawne
pola uprawne

Zaniemówiłam z wrażenia… Dzikie słonie wędrowały w poszukiwaniu smakowitych zarośli. Widok był niezwykły, zwłaszcza, że to było moje pierwsze spotkanie z tymi potężnymi zwierzętami.

Szon zatrzymał samochód, ale kiedy chciałam wysiąść, żeby je lepiej zobaczyć, mój tajski przewodnik sprzeciwił się stanowczo.
– Tutaj jest mnóstwo niebezpiecznych zwierząt, a i same słonie mogą być agresywne, zwłaszcza, kiedy mają młode – powiedział zdecydowanie. W trawie można spotkać jadowite węże, pająki, owady. A przy odrobinie szczęścia lub pecha można natknąć się na odpoczywającego po nocnej uczcie tygrysa – dodał już z uśmiechem.

dzikie słonie
dzikie słonie

Ruszyliśmy dalej, kierując się ku widniejącej na horyzoncie rzece. – Będziemy wracać wzdłuż rzeki. Wprawdzie to dalsza droga, ale obfitująca w ciekawe widoki i może uda się nam zobaczyć warany – odezwał się przewodnik.

bambusowe tratwy na rzece
bambusowe tratwy na rzece
uciekający waran
uciekający waran

Po chwili dojechaliśmy na brzeg mętnej, wolno płynącej wody. Wokół nie było żywego ducha, ale z zielonej gęstwiny dał się słyszeć śpiew ptaków. Kolorowe motyle unosiły się nad oszałamiająco pachnącymi kwiatami. – Patrz, patrz – zawołał Szon wskazując ręką na okazałego warana. Niestety, nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia. Warany są bardzo płochliwe i na widok niebezpieczeństwa szybko uciekają.
Na drugim brzegu od czasu do czasu pokazywały się słonie, a przez drogę przebiegło kilka małp.

Niespodziewanie zza zakrętu na rzece wyłoniły się tratwy, sterowane przy pomocy długiego drąga przez miejscowego flisaka. Były zbudowane z grubych powiązanych z sobą bambusowych bali. Mimo że wyglądały trochę niepewnie, to na każdej z tratw siedziało kilka osób, które wesoło pozdrawiały nas dłonią.

małpa na drodze
małpa na drodze

Szon spojrzał na mnie uważnie, uśmiechnął się zawadiacko i powiedział – Jutro rano, zapraszam cię na rejs tratwą po rzece, a teraz wracajmy. Wkrótce zajdzie słońce a pobyt w dżungli po zachodzie nie należy do przyjemności.

tekst i fotografie Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi

danusiaDanuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

2 thoughts on “KOKOSOWY INTERES – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

  1. Danusiu, podziwiam Twoje podróże, sa wspaniałe 🙂 Staniki z pestek kokosa? Szok! Nawet naczynia wydaja sie niemozliwe do wyrobu użytecznych rzeczy, a co dopiero bielizna. Dzieki Twoim opowiesciom mozna dowiedziec sie zupelnie nowych i nieznanych rzeczy. Dziekuje 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *