NAKA SUBA SI – fotoreportaż z podróży Danuty Baranowskiej

Odsłony: 860

Na mecie rajdu
Na mecie rajdu

Dakar przywitał mnie oślepiającym słońcem i gorącym porankiem. Za sobą pozostawiłam zimę, ponure, ciemne i smutne lutowe dni. Wrażenie po przylocie do Senegalu było niesamowite i nie opuszczało mnie przez cały pobyt. Uśmiechnięci, sympatyczni, kolorowo ubrani ludzie wykrzykujący do mnie słowa naka suba si sprawiały, że czułam się oczekiwanym gościem w ich kraju. Jeszcze na lotnisku dowiedziałam się, że naka suba si w języku Wolof, którym posługują się Senegalczycy oznacza – czy masz dobry dzień?– A odpowiedzieć należało – jama rek – czyli – wszystko dobrze.

Był to bardzo miły zwyczaj powitania każdego znanego i nieznanego przechodnia i, prawdę powiedziawszy, nie spotykany chyba nigdzie indziej w świecie.

Dakar – stolica Senegalu, to miasto wielu kontrastów. Obok nowoczesnych budynków, banków, luksusowych sklepów, szerokich dwupoziomowych arterii wyrastały byle jak sklecone lepianki, niskie maleńkie budynki, sklepiki i stragany. Po ulicach chodziły kozy i swobodnie wylegiwały się przed domami i sklepami. Życie toczyło się, praktycznie biorąc, na ulicy. Pranie, czy gotowanie odbywało się przed domem. Tam też spotykały się kobiety na pogawędki, a pranie rozwieszane było wzdłuż murów budynków.

Dakar panorama (1)
Dakar – panorama
Ulice Dakaru - pranie
Ulice Dakaru – pranie
Kobiety na ulicy
Kobiety na ulicy
ulice Dakaru
ulice Dakaru
Sprzedawca langust na targu
Sprzedawca langust na targu

W Dakarze ludzie żyją z handlu i rybołówstwa. Na nabrzeżu można zobaczyć mnóstwo kolorowo i ręcznie robionych łódek, które stanowią źródło utrzymania dla rybaków i ich rodzin. Handel odbywa się na bazarach i targach rybnych, gdzie uśmiechnięci sprzedawcy, kupujących, zwłaszcza białych, nazywają siostrą lub bratem. Ale ani bieda, ani trudy życia, ani handel niewolnikami w przeszłości, nie przyćmiły pogodnego oblicza Senegalu. Uśmiech, radość, serdeczność, gościnność i afrykańskie muzyczne rytmy dają się zauważyć na każdym kroku. Tutaj nikt się nie śpieszy, życie toczy się powolnym trybem w myśl słynnego senegalskiego powiedzenia: No stress. No problem.

Łodzie nad ocdanem
Łodzie nad ocdanem
Krab
Krab

Senegal byłby do dzisiaj tylko jednym z wielu państw Afryki Zachodniej gdyby nie słynny rajd Paryż – Dakar, który rozsławił ten kraj na cały świat. Początkowo trasa rajdu prowadziła z Paryża do Dakaru z przeprawą promową przez Morze Śródziemne, ale ze względu na niestabilność polityczną na kontynencie afrykańskim, wyścig odbywa się obecnie w innych częściach świata. Ostatni raz rajd Paryż – Dakar odbył się w 2001, ale Senegalczycy podtrzymują tradycję rajdu organizując dla turystów na trasie ostatniego etapu wokół jeziora Retba przejazdy samochodami terenowymi.

Nie mogłam odmówić sobie takiej przejażdżki. Kiedy samochód, a właściwie ciężarówka na wysokich terenowych kołach, podjechała na miejsce startu, poczułam dreszczyk emocji. Jeszcze nie wiedziałam do jakich karkołomnych wyczynów był zdolny kierowca. Start rozpoczynał się w miejscu, gdzie dzisiaj stoi tablica upamiętniająca wyścig i kamienne koryto służące prawdopodobnie do pojenia przed laty wielbłądów.

Meta rajdu - tablica upamięniająca
Meta rajdu – tablica upamięniająca
Na mecie rajdu
Na mecie rajdu

Trasa prowadziła wzdłuż Różowego Jeziora, którego wody mają barwę różową, zmieniającą swoją intensywność zależnie od kąta padania promieni słonecznych. Za ten kolor odpowiedzialne są mikroorganizmy i minerały zawierające związki chloru. Jezioro Retba jest zasolone prawie tak jak Morze Martwe i jest źródłem pozyskiwania przez mieszkańców soli. Senegalczycy wydobywają z dna jeziora słony muł, który jest płukany a następnie suszony na słońcu tworząc twarde kopce. Po rozkruszeniu, sól jest gotowa do sprzedaży. Każdy mieszkaniec ma prawo wziąć sól na swoje potrzeby, ale sprzedażą zajmują się specjalne instytucje.

Różowe jezioro
Różowe jezioro

Samochód gnał przez wydmy wzniecając tumany piasku. Piasek miałam wszędzie, we włosach, w oczach, w zębach, ale warto było zakosztować przygody i poczuć się jak na legendarnym rajdzie. Szaleńcza jazda na krawędzi ryzyka, przez piaszczyste wzniesienia, a na koniec ugrzęźnięcie samochodu w piasku po osie kół pozostaną na zawsze w mojej pamięci.

przez piaski rajdu

przez piaski rajdu1

Ocean Atlantycki

Podróż zakończyła się nad brzegiem oceanu. Z ulgą rozprostowałam obolałe kości i z przyjemnością zanurzyłam bose stopy z chłodnej wodzie. Spacer wśród fal, szum oceanu, pływające niedaleko brzegu pelikany i uciekające spod nóg kraby a przede wszystkim zachodzące słońce rzucające kolorowe refleksy na spienioną wodę, były wspaniałym zakończeniem tego pełnego niezwykłych przeżyć dnia.

Tekst i zdjęcia: Danuta Baranowska

materiał chroniony prawem autorskim

danusiaDanuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

2 thoughts on “NAKA SUBA SI – fotoreportaż z podróży Danuty Baranowskiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *