KRÓLESTWO ZABOBONU – felieton Iwony Banach
Odsłony: 918
Jeszcze kilka dni i zacznie się kocioł. Wiecie, o co chodzi? O rozświetlone dyńki, o futerkowe pająki made in china, czarownicze kapelusze, zombie, różdżki i krew z plastiku. I dobrze, niech sobie tam, kicz to kicz, ale w sumie to tylko zabawa i trwa jeden dzień, co nie przeszkadza, żeby ludzie dorabiali do tego swoją filozofię, ale ja w sumie nie o tym. Ja w sprawie zabobonu…
Nie wiem, czy zauważyliście, ale epoki literackie i nie tylko, dziwnie się ze sobą przeplatają. Po tej oświeconej i zwieńczonej rozkwitem myśli i nauki następuje zawsze epoka, w której rozum przestaje być ważny i zastępuje go duchowość (często rodem ze sklepu za 5 złotych) i wszelkie związane z nią aspekty.
Po mocno racjonalnym antyku nadchodzi niezbyt zapatrzone w rozum średniowiecze, potem światły renesans i mniej o wiele światły barok, po wspaniałym oświeceniu idzie rozbuchany uczuciami romantyzm, po nich pozytywizm i szalona Młoda Polska… I tak dochodzimy do dwudziestolecia międzywojennego… a teraz… No cóż, to co teraz się dzieje ze światem nazwałabym „królestwem zabobonu”.
Każdy wie, co to zabobon czy przesąd, zazwyczaj te słowa stosowane są zamiennie, ale ja wierzę, że zabobon to coś mocniejszego i groźniejszego niż jakikolwiek przesąd. Bywają przesądy bez sensu, bywają koszmarne, bywają też zupełnie niegroźne, jak noszenie czerwonej bielizny podczas studniówki, ale zabobon zawsze jest niebezpieczny.
I co ciekawsze, rozwija się rośnie, buzuje, wręcz szaleje w czasach tak genialnych osiągnięć technologicznych, w czasach, kiedy właściwie powinien całkowicie zaniknąć, a tu co?
Czytam o matce, która chce zastosować głodówkę u dwulatka, żeby wyleczyć go z autyzmu, o wodzie, która jest lepsza, kiedy nie dotykają jej osoby szczepione, o 2405 odcinku serialu pod tytułem, „naukowcy przewidzieli koniec świata”, o wszystkim tym, o czym „nie powiedzą ci lekarze”, albo „czego lekarze nienawidzą” o płaskiej ziemi, o spisku NASA, o znachorze, przez którego jakaś niedorozwinięta mamunia zagłodziła (dosłownie na śmierć) niemowlaka.
Wszyscy rozwijają się duchowo, szukają siebie, wsłuchują w internetowe przepowiednie i porady nie patrząc, kto jest ich autorem, zamiast używać narządu złożonego ze zwojów cerebralnych występującego u większości zwierząt, ale u człowieka ostatnio jakoś w zaniku. Mózgu…
Wpuściłam kiedyś do domu pewnego człowiek, który miał coś tam sprawdzić. Nowy był i był u mnie po raz pierwszy …. Numer, pod którym mieszkam, ma wiele wspólnego z horrorem Omen, a kto go widział, ten wie.
Poza tym mam dużo dziwnych masek na ścianach, jedna z nich … no cóż… to maska diabła, ale jest O.K, mieszkanie nie jest nawiedzone, wszystko gra, żadnych halucynacji, głosów – chyba, że u sąsiadów, żadnych krzyków po nocy i krwawych napisów na lustrach… a jednak. Facet wszedł, zbladł, prawie zemdlał, krzyknął rozdzierająco, odmówił wejścia do łazienki (obok tych właśnie drzwi wisi diabeł) drżącymi rękoma otarł po z czoła i rzucił się do drzwi, a że na klamce mam „grzechotkę” z jakichś afrykańskich orzechów wpadł w panikę. Zatrzasnął niechcący drzwi, musiałam go uspokajać, ale on chciał tylko wyjść.
Wyszedł, w sumie wybiegł.
Od tamtej pory dostałam kilka dziwnych telefonów. Nie, wcale nie były nachalne czy niegrzeczne, były miłe. Naprawdę. Raz ktoś zaproponował mi oczyszczenie mieszkania z szatana, drugim razem egzorcyzmy, jeszcze innym razem medytacje uwalniające od złych duchów.
Zupełnie nie rozumiem. Moje mieszkanie jest całkiem normalne. Może chodzi więc o mnie? Że jestem taka wredna? Ciut inna niż wszyscy? Fakt piękna nie jestem. Mam kościuszkowski nos, taki wiecie mega duży i z „dupkami” na czubku, bywam potargana, oczy też czasami mi zezują… o krzywym uśmieszku lepiej zapomnieć.
Tyle, że ja nie zamierzam się zmieniać. Jestem jaka jestem i dobrze mi z tym, znam o wiele gorszych ludzi…. a numer mieszkania? Maski? Dzwonki?
To tylko zabobon, ale jak powiedziała Agatha Christie, zabobon ma ogromną moc i nie należy go lekceważyć. Może dlatego tyle osób zaczęło mi się ostatnio kłaniać?
Iwona Banach
materiał chroniony prawem autorskim

Iwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy, Między niebem a Lou. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.