POCZYTAJ MI NA UCHO: “Śmierć mówi w moim imieniu” Joe Alex – recenzja audiobooka

audiobooki - recenzje

Odsłony: 866

Powieść Śmierć mówi w moim imieniu to historia moSmierc_mowi_w_moim_imieniu-plytarderstwa, które ma miejsce w teatrze, a teatr, pełen zakamarków i mrocznych miejsc oraz ludzi z ego niejednokrotnie większym niż Himalaje to świetne miejsce na zbrodnię. Do wysłuchania premierowego audiobooka w mistrzowskiej interpretacji lektora zaprasza Iwona Banach.

 

Maciej Słomczyński, czyli człowiek, który „stworzył” obu Joe Alexów, siebie samego (pseudonim) jak i powieściowego detektywa, był autorem scenariuszy filmowych, sztuk teatralnych, a jego powieści kryminalne zostały przetłumaczone na 13 języków: białoruski, bułgarski, czeski, litewski, łotewski, niemiecki, rosyjski, rumuński, serbsko-chorwacki, słowacki, słoweński, ukraiński i węgierski.

Niestety, zarówno Joe Alex ten prawdziwy jak i ten książkowy miał dość specyficzny stosunek do kryminałów. Nie lubił ich i nie lubił ich pisać, robił to jednak ze względów czysto ekonomicznych. W końcu musiał z czegoś żyć, ale fascynowało go zupełnie co innego. Kochał wielką literaturę. Tłumaczył Miltona, Faulknera, Lewisa Carrolla czy nawet Nabokova. Wielbił antyk i  ubóstwiał kulturę wysoką, dlatego nawet w swoich kryminałach, tak zdawałoby się „zwyczajnych” i  – jak sam uważał – przeznaczonych dla czytelnika bez większych ambicji literackich, przemycał zawsze, naprawdę zawsze, jakieś odniesienia do kultury, sztuki i wielkich pisarzy.

Każda z jego powieści osadzona jest na takim właśnie odniesieniu, mocnym, pełnym znaczeń, tych ukazanych wprost i tych ukrytych.

Powieść „Śmierć mówi w moim imieniu” to historia morderstwa, które ma miejsce w teatrze, a teatr, pełen zakamarków i mrocznych miejsc oraz ludzi z ego niejednokrotnie większym niż Himalaje to świetne miejsce na zbrodnię. Teatr to nie tylko budynek i aktorzy, to też spektakl.

Ten spektakl to sztuka francuskiego dramaturga pochodzenia rumuńskiego, Eugene’a Ionesco to genialna i wieloznaczna opowieść o człowieku. To dramat dwojga starych ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że doszli do kresu swojej egzystencji. Zapraszają  oni na scenę wyimaginowane postacie, chcąc im wyjaśnić swoje prawdy życiowe, chcąc przekazać coś, do czego doszli. Na scenie w trakcie spektaklu ustawia się coraz więcej i więcej pustych krzeseł dla niewidzialnych gości.

I aktorzy, i sztuka sama w sobie, a także scenografia wraz ze wszystkimi tymi krzesłami mają znaczenie dla powieści Joe Alexa. Mają znaczenie i to ogromne.

To taka nieco „szkatułkowa” konstrukcja. Teatr to miejsce magiczne, ludzie tam umierają i naprawdę i na niby. Tym razem wielki aktor, znany szerokiej publiczności Stephen Vincy, człowiek butny, niełatwy i wzbudzający wiele emocji – przede wszystkim tych negatywnych zostaje znaleziony martwy.  Był widziany przez całą publiczność i aktorów na scenie w czasie spektaklu, a w chwilę potem…

I jak to zwykle u Alexa, (a ja to u niego UWIELBIAM) nikt, absolutnie nikt nie mógł go zabić….

Tyle, że to nie jest też samobójstwo…

Pytania się mnożą, ślady prowadzą na manowce.

Fascynująca zagadka, oparta na czystej logice i dedukcji.

Nie muszę chyba mówić, że to świetna powieść, dodatkowym atutem jest lektor, ale… czy wolno lektorem nazwać TAKIEGO aktora?

Arkadiusz Bazak  zagrał w 88  filmach a 17 filmów dubbingował, nie liczyłam ról teatralnych, wybaczcie, ale jestem pewna, że nie muszę, bo każdy wie o kogo chodzi. On czyta cudnie wprost… No i genialnie wpasowuje się w to, co czyta i w  to, kogo czyta w danym momencie.

Jestem naprawdę zachwycona.

Polecam, Iwona Banach
materiał chroniony prawem autorskim

Smierc_mowi_w_moim_imieniu-plyta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *