WSZYSTKIE TROPY PROWADZĄ DO ZEŁWĄG– recenzja powieści „Wiatr od jezior” Katarzyny Enerlich
Odsłony: 1641
Wróćmy na jeziora – śpiewały Czerwone Gitary. Dziś proponuję czytelnikom wybrać się na Mazury i wrócić na jeziora. Na jeziora: Czos, Piłakno, Inulec, Płociczne, Głębokie. A najlepiej wybrać się na nie z najnowszą powieścią Katarzyny Enerlich Wiatr od jezior. To ona zabierze czytelnika do Mrągowa i okolic, by ukazać przeszłość tych ziem.
Wiatr od jezior zawsze niósł coś nowego, co zmieniało bieg dotychczasowych spraw. (s. 7)
I tak się stało w 1922 roku. Do tego czasu Selbongen w pobliżu Nikolaiken, wieś-wyspa położona między trzema jeziorami, było dobrym schronieniem dla wodnych i puszczańskich bogów, zwłaszcza dla boga wody – Peruna. W 1922 roku do mieszkańców wsi przybyło 2 cudzoziemców z Księgą Mormona. To Frank i Max Schmidt z Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Mormoni głosili ewangelię, a po kilku dniach ochrzcili większości mieszkańców wioski. Wkrótce odbył się pierwszy ślub Bruna i Agaty Bajohr. Lata mijały, a społeczność żyła dalej w odosobnieniu, jakby odcięta od świata.
Czasy współczesne to grudzień 1998 roku i Mrągowo. Zima nie odpuszcza, w końcu to polska Syberia. Anna Sołowiecka z lokalnego tygodnika „Głos Mragowa” dostaje niepokojącą wiadomość od dyrektorki Domu Dziecka. Jej przyjaciółka Marta popełniła samobójstwo – taką wersję przyjęła policja. Jednak dziennikarski nos Ani mówi jej zupełnie co innego. To Ania jako najbliższa osoba zmarłej ma zająć się jej mieszkaniem i rzeczami. Na miejscu stwierdza, że coś jest nie tak. Zaczyna uważnie wszystko obserwować i dedukować. Śledztwo dziennikarskie właśnie się rozpoczęło.
Jeśli tego nie przeżyjesz, to dobrze o tym nie napiszesz. My, dziennikarze, jesteśmy naprawdę jak hieny. Bazujemy na tym, co najbardziej dotyka ludzi, by opisywać to w sposób rzetelny i prawdziwy. (s. 67)
W międzyczasie dziennikarka otrzymuje anonimowy telefon, że na Wygonie za Zełwągami (dawne Selbongen) ktoś na kamieniu znalazł zabite i spalone zwierzę. Ania jedzie to sprawdzić. Rzeczywiście, to prawda, w dodatku obok kamienia w śniegu leżała karteczka z dziwnym tekstem. Dziennikarka zdaje sobie sprawę, że policja zlekceważy takie zgłoszenie, więc sama podejmuje się dowiedzieć, kim jest sprawca i dlaczego to robi. Ma przeczucie, że obie sprawy coś łączy, a ona ma szansę na ciekawe artykuły i wzrost sprzedaży tygodnika. Ponadto Ania zajmuje się sprawą bezdomnego Zygmunta i organizacją pomocy mrągowskim bezdomnym. Czarnoskóry Bernard Mulunda Mayingo Bajohr pojawia się w mieście i prosi ją o pomoc w odnalezieniu rodziny. Spotkanie z mieszkańcem USA prowadzi dziennikarkę do Zełwąg i do odtworzenia przedwojennej historii wsi. Wszystkie tropy prowadzą do Zełwąg, zaś dociekliwość dziennikarska do… O tym w powieści.
To było jedyne miejsce, jakie znał, gdzie pogańskie plemiona składały swoje ofiary, jest to więc miejsce przez krew tamtych ofiar w pełni uświęcone. (s. 114)
Katarzyna Enerlich w swej najnowszej powieści Wiatr od jezior porusza bardzo wiele tematów. Zaczyna od dawnych wierzeń pogańskich przez religię Żydów po krzewienie wiary Mormonów na ziemiach polskich. Ludzie musieli w coś wierzyć, w jakiegoś Boga, nieważne czyjego. Potrzebowali go, zwłaszcza w ciężkich czasach. Rozbudowany jest wątek społeczny i ten dawny, i obecny. Mieszkańcy Zełwąg bardzo sobie pomagali, tworzyli zżytą społeczność. Taką społeczność tworzą też mieszkańcy Mrągowa, spiesząc z pomocą bezdomnym. To też obrazy ludzi reagujących na zło i okrucieństwo, osób starszych czy bezdomnych, a także pracy dziennikarzy w lokalnym tygodniku pod koniec XX wieku. Czytelnik podgląda życie wszystkich mieszkańców, także dziennikarki, towarzyszy im w chwilach dobrych i złych na przestrzeni prawie 80 lat, obserwuje zachowania i relacje międzyludzkie, poznaje ich myśli, czuje emocje. Przy tym poznaje historię i okolice. A w to wszystko zostały umiejętnie wplecione dwie sprawy kryminalne – śmierć młodej bibliotekarki oraz składanie ofiar ze zwierząt na kamieniach w lasach w okolicach miasta.
Zimowe wieczory to czas, kiedy Mrągowo pustoszeje i człowiek ma wrażenie, że znalazł się nagle na końcu świata. Mazurskie rubieże mają to do siebie, że milkną po sezonie, jakby ktoś zamknął za ludźmi niewidzialną bramę. (s. 45)
Umiejętność literackiego opisywania piękna, historii ziemi mazurskiej i jej mieszkańców oraz klimatu to charakterystyczna cecha pióra Katarzyny Enerlich. Autorka wie, o czym pisze, w końcu mieszka na Mazurach pod Mrągowem i czuje silną więź z tą ziemią. Kreuje świat przedstawiony złożony z faktów, cytatów z Biblii i pamiętnika Ezry Bensona oraz ze swej bujnej wyobraźni. Trudno wyznaczyć jakiekolwiek granice, gdyż autorka pisząc powieść, pozacierała je skutecznie, choćby przez zmiany w topografii terenu. Niejako przy okazji porusza w swej książce ważne problemy społeczne, opisuje pracę dziennikarki – w końcu sama nią była przez krótki czas. A przy tym udowadnia czytelnikowi, że:
Dobro na świecie istnieje i ma różne oblicza. (s. 236)
Pod względem kompozycyjnym Wiatr od jezior jest podobny do Rzeki ludzi osobnych. Tu również przeszłość miesza się z teraźniejszością, co wyraźnie zaznaczają tytuły rozdziałów. Fakty z przeszłości zaczynają się splatać z tymi współczesnymi, aby razem utworzyć barwną mozaikę ziemi mrągowskiej i jej mieszkańców. To swojscy ludzie, życzliwi i chętni do pomocy, aczkolwiek i tu bywają wyjątki. Chętnie zaproszą Was do domu i poczęstują herbatą w niedomytej szklance, ale podanej z serdecznością.
A gdy znów zawieje wiatr od jezior, kto wie, co może się zdarzyć. Powieść polecam mieszkańcom Mazur, ludziom zakochanych w Mazurach i tym wszystkim, którzy nie mieli jeszcze okazji być w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich.
Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskie
Wydawnictwo MG
Autor: Katarzyna Enerlich
Tytuł: Wiatr od jezior
Data wydania: czerwiec 2017
Ilość stron: 320
ISBN:978-83-7779-410-4