A DZISIAJ NAPISZĘ WAM … O PRZESĄDACH – felieton Iwony Banach
Odsłony: 1321
Przesądy są wszędzie wokół nas, w każdej dziedzinie życia, w kuchni, w miłości, w seksie, w medycynie i dotyczą wszystkiego co się da. Czarnych kotów, trzynastek, potraw, sposobu ubierania, plucia za siebie, przed siebie, w lewo w prawo, pod nogi i wzwyż…
Dowiedziałam się ostatnio u fryzjerki, że ścinki włosów ( takie fryzjerskie) można rozrzucić po polu i to odstrasza nornice a nawet dziki. Przez chwilę się zastanawiałam i nagle przypomniało mi się, że włosów nie wolno wyrzucać na dwór, bo ptaki mogłyby z nich uwić gniazdo, a to już koniec, choroba murowana…
– Przecież to jakiś przesąd – pomyślałam i zaczęłam się zastanawiać nad tym zjawiskiem. Przesądy są wszędzie wokół nas, w każdej dziedzinie życia, w kuchni, w miłości, w seksie, w medycynie i dotyczą wszystkiego co się da. Czarnych kotów, trzynastek, potraw, sposobu ubierania, plucia za siebie, przed siebie, w lewo w prawo, pod nogi i wzwyż…
I jeżeli ktoś wam powie, że nie jest przesądny to zwyczajnie kłamie, albo nie jest świadomy tego co mówi.
Ja przesądna jestem w trójnasób ( a tak, tak – choć nieszkodliwie), bo wchłonęłam dość dużo z kultury obu krajów, których języków się uczyłam, a wierzcie mi i Francuzi i Włosi są bardzo przesądni.
Różne zresztą mamy przesądy. Jedne są paskudne, inne zaledwie zabawne. Wszystkie te spadające gwiazdy monety w fontannach, horoskopy, latające bukiety ślubne, czerwone nitki na dziecinnych wózeczkach, to przecież przesądy!
W każdym momencie i każdej dziedzinie życia istnieją setki przesądów i na ogół są one całkiem nieszkodliwe. My na wigilię zjemy kluski z makiem i do portfela włożymy łuskę karpia, Włoch w sylwestra zje danie z soczewicy, żeby rozmnożyły mu się pieniądze, gdzieś tam, chyba na Filipinach, ktoś porozrzuca monety po całym domu dokładnie w tym samym celu.
To przynosi szczęście, a co przynosi pecha? Rozsypana sól, rozbite lustro, zamiatanie podłogi nocą czy skrzyżowanie noży na stole, no i oczywiście czarny kot!
Widziałam ludzi w popłochu uciekających przed tą straszliwą bestią, która przechadzając się elegancko poboczem drogi, pomiaukując i prężąc ogon knuła podstępny i złowrogi plan zmarnowania czyjegoś życia, a może nawet zapanowania nad światem.
Widziałam popłoch i strach – a to ktoś bał się, że nie zda egzaminu, ktoś inny, że spóźni się na randkę, jeszcze ktoś, że złamie nogę, co zresztą okazało się prawdą, bo facet chcąc kopnąć kota, dość niefortunnie ( a dobrze mu tak!) pośliznął się na stercie zgniłych liści.
Znałam też kogoś, kto fobię i przesądy własnej żony przekuł w coś naprawdę dobrego.
Żona wierzyła w moc czarnego kota tak bardzo, że kiedy tylko jakiś przebiegł jej drogę, uciekała z krzykiem przekonana, że jego pojawienie się oznacza, że ma wrócić do domu i siedzieć tam aż minie niebezpieczeństwo. W takie „pechowe” dni nie zawoziła dzieci do szkoły, nie robiła zakupów, nie prała, nie gotowała nie uprawiała niczego ( tak tak i nie chodzi tu o jogging), bo kot znaczył, że i tak się nie uda, to po co zaczynać?
Nie wiem czy zauważyliście, ale pecha nie przynosi każdy czarny kot. Co to to nie. Pecha przynosi tylko obcy czarny kot spacerujący po ulicy. Własny czarny kot żadnego pecha nie przynosi.
PRZECZYTAJ INNE FELIETONY AUTORKI
Mąż tej kobiety wpadł na genialny pomysł i kiedy tylko w okolicy drogi pojawiał się jakiś czarny kot, który chciał bestialsko zmarnować dzień jego żony (a jemu prawdopodobnie noc) łapał kota i przynosił do domu. W ten sposób dorobił się siedmiu kotów i ośmiu kociaków, bo zanim zdążył je wysterylizować jedna kotka zaszła. Zaszła też zmiana w żonie, bo własny kot to własny kot, może przebiegać nie tylko przez drogę, ale i przez łózko, stół klawiaturę laptopa a nawet przez kanapkę i uprawiać mruczenie oraz tuńczykowy terroryzm.
Koty przebiegające przez drogę, też przestały być straszne. Kto z daleka odróżni jednego kota od drugiego? No i wszystkie koty są nasze!
Inna sprawa to sposoby na pecha. Macie jakieś? Nie każdy ma miejsce na schronisko dla kotów, plucie przez ramię wśród ludzi często skutkuje mordobiciem, pech pojawia się kiedy zmyje się z siebie szczęście, więc wystarczy się nie myć. Czy stąd ten smród w autobusach?
A jakie są wasze sposoby na pecha? Mam nadzieję, że omijacie ten ostatni!
Iwona Banach
materiał chroniony prawami autorskimi
Iwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.
