WIELKA AFRYKAŃSKA PIĄTKA, cz. II – fotoreportaż Danuty Baranowskiej
Odsłony: 1508
Zapraszamy na dalszy ciąg fotoreportażu z afrykańskiego safari. Dowiecie się, jakie fascynujące zwierzęta udało się Danucie Baranowskiej “schwytać” obiektywem aparatu. Poznacie też okazałych rezydentów znad rzeki Limpopo.
Za zakrętem drogi ukazał się drugi z „wielkich” – potężny, majestatyczny nosorożec czarny sprawiający wrażenie olbrzymiego, nieruchomego głazu do momentu kiedy czymś zaniepokojony z głośnym tętentem przebiegł drogę tuż przed samochodem, żeby za chwilę zniknąć gdzieś w oddali.

Kierowca otarł pot z czoła i ruszył dalej, potem skręcił w boczną drogę i lekko przyspieszył zostawiając za sobą chmurę czerwonawego pyłu, pokrywającego drogę. Za kilka minut zatrzymał samochód. Przewodnik nakazał całkowitą ciszę pokazując ręką na zarośla traw. Próbowałam coś zobaczyć w zeschniętych, zeszłorocznych trawach, ale wszystko zlewało się w jedną całość. Dopiero po chwili ruch łodyg sprawił, że wszyscy dojrzeliśmy łeb przyczajonej lwicy.

– Hurra zawołałam w duchu – trzeci „wielki” złowiony.
Po drugiej stronie traktu leżała świeżo upolowana zebra.
– Lwica ma gdzieś młode – powiedział szeptem przewodnik.

Czekaliśmy dłuższy czas bez ruchu. W końcu lwica podniosła się, przeszła przez drogę i usiadła nad zebrą, jakby czekając kiedy odjedziemy. Nieopodal czekając na resztki z pańskiego stołu czaiła się hiena.

Kierowca zrobił nawrót z wjechaliśmy na rozległe sawannowe tereny, gdzie pasły się stada bawołów.
– No to czwarty też już „upolowany”. Został jeszcze tylko lampart – cieszyłam się jak dziecko.
Nagle kierowca roześmiał się głośno, zatrzymał samochód, powiedział coś w niezrozumiałym języku i pokazał ręką w kierunku samotnego wielkiego drzewa.
– Macie państwo szczęście, będziecie za moment kibicować lwiej miłości –stwierdził przewodnik.
Pod drzewem w otoczeniu kilku lwic leżał dumny i wspaniały król sawanny. Po chwili uniósł się, podszedł do jednej z samic i… rzeczywiście staliśmy się świadkami aktu miłosnego. To było niezwykłe widowisko, świadczące o tym że zwierzęta mimo bliskości człowieka czują się w Parku bezpieczne.

Jadąc w kierunku rzeki Limpopo uwieczniłam guźca i piękną antylopę nialę grzywiastą u wodopoju.


Rzeka Limpopo to naturalny dom dla hipopotamów, największych zwierząt afrykańskich wód. Nie należą one wprawdzie do „Wielkiej Piątki” niemniej są najgroźniejszymi dla ludzi zwierzętami. Z brzegu jednak wyglądały gapowato i apatycznie. Ale widok potężnych zębów bynajmniej nie był już tak niewinny.


Powoli zbliżał się wieczór, niezapomniane safari zbliżało się do końca
– I nie udało się „upolować” lamparta –pomyślałam smutno.
Wtem samochód zatrzymał się. Przewodnik położył palec na ustach, nakazując ciszę. Potem wskazał ręką niewielką kępę zieleni. Wśród traw leżały dwa lamparty. Wspaniale cętkowane koty odpoczywały, wygrzewając się w promieniach zachodzącego słońca.

– No to mam całą „Piątkę” – uśmiechnęłam się do siebie szczęśliwa i bardzo zadowolona.
tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawem autorskim
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.
Piękne opowiadanie
Ale litości, toż to nie lampart tylko gepard jest! Po miłośniku kotów takiej pomyłki bym się nie spodziewała… Poprawcie proszę!