A DZISIAJ NAPISZĘ WAM… – autorski cykl pisarki Iwony Banach, cz. 15 “Zmora telemarketingowa”

Odsłony: 1181

[Źródło:pixabay.com /autor: kheinz]

Wyobraźcie sobie środek nocy… Taki mniej więcej indywidualny, sobotni ( albo wolnodniowy) środek nocy czyli godzinę siódmą. Deszcz romantycznie odbiera wszelką chęć do życia i wstawania z łóżka, po głowie jeszcze błąkają się rozkojarzone sny i resztki wczorajszej imprezy, a tu…

Tak macie rację! Dzwoni telefon. W takich sytuacjach, to może być tylko firma telemarketingowa z jakimś debilem na drugim końcu linii. Debilem, który nie rozumie słowa „nie”, na „nie jestem zainteresowana” sapie jak króliczek zarażony chorobą parowozową i zaczyna wszystko do nowa, kiedy twierdzisz, że jesz – mówi ci „smacznego” i kontynuuje swoje wywody, a kiedy jesteś w łazience, słysząc odgłosy – mówi „na zdrowie”.

Gdyby to się zdarzyło raz, dałabym sobie spokój, ale to było wręcz jak nękanie! Proponowano mi już wszystko, telefon z prysznicem, darmowe programy za koszmarne pieniądze, suplementy suplementów diety i zestaw do produkcji wegańskiej wołowiny.

Tym razem jednak po huraganowej formułce przedstawiającej pana i firmę, jaką reprezentuje –  której ani nie zapamiętałam, jak należało się spodziewać, ani nie zrozumiałam, pan zadał mi pytanie, które zaważyło na tym, że nie przerwałam połączenia.

– Czy nosi pani bieliznę? – to pytanie zwaliło mnie z nóg. Całe lata nikt nie interesował się moją bielizną. Zamarłam nie wiedząc co powiedzieć – podobno nie należy odpowiadać „tak”… Na dodatek ostatnio przestudiowałam genialny poradnik internetowy pod wiele mówiącym tytułem, „Jak zniszczyć telemarketera w dwie minuty”.

– No zimno jest, jasne, że noszę… – odpowiedziałam szykując się do walki.

– A jaką?

– Kalesony – odparowałam bez namysłu bo mimo stanu,  w którym byłam, (sen jeszcze mnie nie porzucił, a jawa jakoś nie była zbyt obecna) to byłam złośliwa jak zwykle.

– To pani jest panem, czy panią? – zapytał profesjonalista. Nie zdziwiłam się! Każdy kto mnie zna i słyszał mój głos, wie z pewnością, o czym mówię.

– A co to pana obchodzi? Chodzi o to, że niby kobiety nie mogą nosić kalesonów? Jakaś nowa forma dyskryminacji? – odparowałam wściekle.

– Nie, nie – żachnął się pan, – coś z koronki?

– To istnieją kalesony z koronki? – tym razem ja zapytałam mocno zdziwiona – Ocieplane?

– Nie, pytałem raczej o coś innego.

– A, chodzi o biustonosz?  Ocieplany? Nie, wie pan chyba nie robią biustonoszy na watolinie…

– Nie… Chodzi mi o koronkową bieliznę. Taką inną…

– Majtki??? – jęknęłam – O majtki panu chodzi? – pan był wyraźnie zdenerwowany, no tak, oni tam wszystko nagrywają, będzie miał przechlapane, jak nie umie zapytać o zwykłe majtki…

– No właśnie, jakie majtki pani nosi?

Widząc zawstydzenie telemarketera poczułam się zwyciężczynią. Wielką pogromczynią debilnych nagabywaczy.

– Lateksowe! – odparłam.

– A rozmiar?

Tu miałam ochotę ostro mu przywalić.

– Panie? Sama nie wiem, ważę sto siedemdziesiąt kilo! Warknęłam i odłożyłam słuchawkę

Jakieś trzy dni temu dowiedziałam się jednak, że nie wszystko poszło jak trzeba. Coś było nie tak. Otwierając paczkę zobaczyłam, że nabyłam wodery… Wiecie takie rybackie spodnie z plastiku, takie prawie pod szyję…różowe… z koronką?

No cóż…

Chyba jednak zrezygnuję z poradników w kwestii spławiania telemarketerów. Po prostu będę się rozłączać natychmiast, bo to cwani wyjadacze… No i w sumie te wodery to jeszcze nic, przedwczoraj znów dostałam paczkę, to były dwie średnich rozmiarów pikowane, ceratowe kołderki na ramiączkach…

Metka firmy wyjaśniła mi wiele: „ Bielizna na zamówienie dla wymagających”.

Teraz zastanawiam się, czy to już, czy kupiłam coś jeszcze?

[Źródło:pixabay.com /autor: kheinz]
[Źródło:pixabay.com /autor: kheinz]
Iwona Banach
materiał chroniony prawem autorskim

Iwona BanachIwona Banach jest tłumaczką, nauczycielką, mamą dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczką książek, szydełkoholiczką i straszną bałaganiarą. Interesuje ją dosłownie wszystko (no, może poza ekonomią i motoryzacją). Szczególnie kreatywna bywa w kuchni, choć rodzina twierdzi, że do jej obiadów zamiast solniczki należałoby dołączać gaśnicę (występujący w powieści pikantny sataraż nauczył ją przyrządzać tata). Nie jest aż tak roztargniona jak Regi, jedna z bohaterek, ale potrafiłaby schować masło do piekarnika, a kota do lodówki (gdyby nie to, że koty to zwierzęta przytomne i głośno protestują). Ta arcysympatyczna i pogodna osoba jest autorką książek Pokonać strach, Chwast, Pocałunek Fauna, Szczęśliwy pech, Lokator do wynajęcia, Czarci krąg, Maski zła oraz tłumaczką: Lilith, Zielone piekło, Za drzwiami, Koniec jest moim początkiem, Mistycy i magowie Tybetu, Migdał, Rzeźnik, Florencka gra, Syn Człowieczy. Otrzymała wyróżnienie w konkursie Twój Styl – Dzienniki Kobiet oraz wyróżnienie w konkursie Najważniejsze jest Niewidoczne dla oczu – za powieść Pokonać strach, pierwszą nagrodę w konkursie wydawnictwa Nasza Księgarnia za powieść Szczęśliwy pech.

Author: Agnieszka Grabowska

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

1 thought on “A DZISIAJ NAPISZĘ WAM… – autorski cykl pisarki Iwony Banach, cz. 15 “Zmora telemarketingowa”

  1. fajny, bardzo fajny tekst 😀 uśmiałyśmy sie z córką po pachy. Dziękuję za rozjaśnienie deszczowego dzionka i czekam na więcej. Pozdrawiam cieplutko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *