MYŚLI SPOD BIAŁEJ CHMURKI, czyli Aluś Curunia o bólu istnienia (chyba)

Odsłony: 1420

aaaRano oszronione drzewa i chodniki wyglądają jak posypane grubym cukrem, ale w południe zaczyna sypać mokry śnieg i zasłania świat koronkową firanką.
Nie od razu go zauważam, bo stoi po daszkiem kiosku z gazetami, dopiero: “halo, halo, pani zaczeka” każe mi się zatrzymać tuż przed Alusiem Curunią wyglądającym zza bocznej szyby…


– Zaczepiam, bo pięć minut potrzebuję, żeby pani szanowna mnie obejrzała – mówi stanowczo – Ale tak po całości, od dołu do góry i na odwrót… Kobieta, nawet starsza się do tego nadaje, jak nikt! Przenicuje człowieka, jak mamusia starą marynarkę, do samego spodu!

Aluś Curunia zawsze prezentuje się oryginalnie, ale dzisiaj przeszedł samego siebie; błękitna kurtka zapinana na damską stronę, marchewkowa czapka z pomponem i buty typu oficerki…czarne, wyglansowane, świecą jak dwa lusterka!

– Pan się gdzieś wybiera, panie Aluś? – pytam – Po co panu to oglądanie? Od wyglądu coś będzie zależało? Jakaś robota się szykuje?

– Nieeee…Wygląd mam opanowany, tu sobie sam daje radę. Mnie się rozchodzi o coś wewnętrznego. To jakby choroba taka… Żre od środka, jak najgorszy kac!….Ból istnienia się nazywa, pani szanowna słyszała?

– Noo, słyszałam, inaczej na to mówią weltschmerz, ale panu po co takie klimaty panie Aluś? Nie pana bajka.Znowu się pan chyba telewizji naoglądał? Planeta czy Diskawery?

– Kultura – odpowiada i aż podskakuje w tych oficerkach – Jak nie moja, kiedy taki młodziak, pisarz chyba czy cóś mówił, że każdy to ma, ten ból znaczy, że to w człowieku siedzi i go gryzie, tylko jest nieuświadomione, a przez to nieuleczalne. I, że doprowadza ludzi do wariactwa, bo podobnież jak coś boli a nie ma na to proszka, można dostać kręćka. I dlatego świat tak wariuje…J a muszę szanownej pani powiedzieć, że odkąd znalazłem w lesie psa powieszonego na gałęzi, to coraz częściej myślę, że on, ten młodziak znaczy miał chyba rację, bo tylko ostatni debil może ukrzywdzić słabszego…

I się przestraszyłem, że skoro każdy, to ja też, tylko tego jeszcze nie wiem, bo rzadko kto zna prawdę o sobie…To od rana czekam, żeby zapytać… Jak pani myśli, mam w sobie to paskudztwo? Może to jakoś widać, bo jakbym się połapał, że mam, to bym wtedy wypalił dziadostwo żywym ogniem…nawet jakby miało mocno boleć!

Patrzy mi prosto w oczy. Dopiero teraz widzę, że ma zielonkawo szare źrenice z plamkami, jak tytoniowe paprochy. Jest poważny, czeka na odpowiedź. Musiało go nieźle trzepnąć!

– A pan lubi żyć, panie Aluś? – pytam – Nawet tak, jak pan żyje, bez kasy, bez kobiety, bez perspektyw na jedno i drugie?

– Noo, bezapelacyjnie, że lubię – odpowiada – I, czemu bez perspektyw? Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy za rogiem ulicy. A kasa mi na co? Mam co potrzebuję, idę do lasu, nad wodę, albo na tę łąkę, gdzie się zbierają bociany i żurawie, patrzę, jaki świat piękny i, że ja to całe piękno mam za darmochę. Z kumplami pogadam, z panią szanowną, telewizor pooglądam, mam łóżko, czajnik, miskę, poduszkę, co mi jej nikt spod głowy nie wyrywa, mam spokój… Takie życie może się komuś nie podobać, ale mnie – owszem. Jest na moją miarę, dopasowane jak wygodne buty, można iść i iść…nie pościerają! Więc żyć lubię i nie narzekam, tylko ten młodziak mnie zmartwił, że może ja wcale nie wiem, co mi we łbie siedzi i ten ból istnienia w końcu mi tak przygrzmoci, że się nie pozbieram. Dlatego pytam…

Wyskakuje na chwilę spod daszka żeby podać starszej pani rękę: tu lodowisko – mówi – ale pani się nie boi, podprowadzę…
Wraca i znowu z napięciem czeka, co powiem. Więc patrzę na ten marchewkowy pompon i błyszczące oficerki.

– Na moje rozeznanie jest pan wolny od bólu istnienia, panie Aluś – mówię z przekonaniem – Całkowicie!

Oddycha z głębokim ufff…

– To tamten nie miał racji, że wszyscy? – pyta
– Ano, chyba nie miał. Nawet jakby pan był jeden, to nie miał… Lżej panu?
– Pewnie! To teraz się pożegnam, bo lecę do warzywniaka po marchew do paśników. Obiecali, że zostawią taką zwiędniętą, może kapustę i trochę jabłek też? Wie pani, że podobno idzie prawdziwa zima, więc zwierzakom trzeba pomóc, bo same nie dadzą rady? Będzie biało, a ja lubię, jak jest biało…ale potem znowu lubię, jak się robi zielono, niebiesko, czerwono i żółto, nawet jak pada i wieje też lubię, bo czy tak, czy siak – zawsze jest pięknie!..

źródło: pixabay.com/ foto: Wendy Corniquet
źródło: pixabay.com/ foto: Wendy Corniquet

Autor: Janina Lesiak
materiał chroniony prawem autorskim

JaninaJanina Lesiak – absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego, od 15 lat mieszka w uroczym Złocieńcu w Drawskim Parku Krajobrazowym. Autorka książek historycznych: Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej, Miłosna kareta Anny J., Dobrawa pisze CV., w których przedstawia portrety mniej znanych, ale ważnych i niezwykłych kobiet w historii Polski. Interesuje się historią, astronomią, uważnie obserwuje ludzi i świat. Stara się być sobą, czyli “nie bać się mówić, co się myśli, robić to, na co się ma ochotę i zachować równowagę między emocjami i rozumem.” Rozmówki z Alusiem Curunią to cykl, w którym współczesność przegląda się w lustrze z ironią i uśmiechem.

Przeczytaj także:
“TO MNIE URZEKŁO” – WYWIAD Z JANINĄ LESIAK

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *