
Odsłony: 1753
Czy można napisać książkę o operatorach filmowych, która nie byłaby ani podręcznikiem ani kompendium wiedzy na temat polskiej szkoły operatorskiej a do tego była na tyle ciekawa, żeby zainteresować przeciętnego czytelnika, który ze sztuką filmową ma niewiele wspólnego? Okazuje się, że tak. Książka Bartosza Michalaka Zatrzymani w kadrze to pozycja, którą może i powinien przeczytać każdy miłośnik (i nie tylko) polskiego kina.
Nie jest to jednak łatwa lektura. Pewien niepokój u czytelnika może wzbudzić już sam fakt, iż liczy ponad 400 stron. Kiedy jednak weźmiemy ją do ręki i zaczniemy kartkować, okazuje się, że około 80 stron to czarno-białe fotografie, które – jak się potem przekonamy – są świetnym dopełnieniem przedstawianej treści.
Książka podzielona jest na 9 rozdziałów, z których każdy poświęcony jest postaci jednego z operatorów filmowych. Jak zaznacza we wstępie autor, jest to jego bardzo subiektywny wybór.
Przyglądając się poszczególnym operatorom, podglądając ich warsztat pracy, poznajemy kulisy polskiej kinematografii od czasów powojennych niemal dnia dzisiejszego.
Ta chronologia wydarzeń jest niewątpliwym plusem książki, gdyż ułatwia czytelnikowi sprawniejsze poruszanie się w gęstwinie nazwisk reżyserów, operatorów, scenarzystów, aktorów i innych osób odpowiedzialnych za powstawanie filmów. Nikt z nas widzów chyba do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, ile osób pracuje przy zrobieniu filmu, jak ważna jest praca oświetleniowca, dekoratora, scenarzysty, montera czy właśnie operatora.
Z utworu B. Michalaka dowiadujemy się o różnych animozjach miedzy reżyserami, operatorami i scenarzystami; poznajemy liczne anegdotki towarzyszące powstawaniu filmów i kręceniu poszczególnych scen.
Autor z niesłychaną drobiazgowością przedstawia czytelnikowi wybrane aspekty pracy operatorów filmowych, ze szczególną dbałością o najdrobniejsze szczegóły.
Mówiąc o pracy poszczególnych operatorów (W. Sobocińskiego, J. Wójcika, J. Lipmana, E. Kłosińskiego, M. Jahody, J. Petryckiego, J. Laskowskiego, P. Sobocińskiego, P. Edelmana). Michalak nawiązuje do trudnej a czasem bolesnej historii naszego kraju. Tłumaczy od kogo i czego zależało, by film w ogóle mógł być realizowany i potem ujrzał światło dzienne; jak w “cudownych czasach” odbierano ludziom premie za film, szykanowano. Mówi o poczuciu bezsensu i niepewności jutra, o paradoksie, gdy polskich filmów nie pokazywano w kraju, ale wysyłano na festiwale zagraniczne, na których zdobywały liczne nagrody.
Ogromnym atutem książki są liczne ciekawostki związane z kręceniem poszczególnych filmów. Możemy dowiedzieć się między innymi, jakie niebezpieczeństwo groziło klasztorowi na Jasnej Górze podczas kręcenia Potopu oraz, że kosztowności, które tak niedbale wysypuje Kmicic księdzu Kordeckiemu to… autentyczne rubiny, szmaragdy, szafiry i brylanty z jasnogórskiego skarbca, pochodzące z I połowy XVII wieku.
Michalak opisuje też różne niespodziewane sytuacje, jakie zdarzały się podczas kręcenia filmów: czasem śmieszne a czasem wręcz tragiczne.
Dzięki tej książce możemy dowiedzieć się kogo nazywano „ostrym, finezyjnym i dokładnym reżyserem” (s. 36), jak rodziła się polska kinematografia, jaki film jako pierwszy został zrealizowany na taśmie Eastman Kodak, kto był ulubionym operatorem filmowym A. Wajdy, jak wyglądało kręcenie kultowego dziś filmu Człowiek z żelaza, który film jako pierwszy otrzymał nominację do Oscara, czy który Polak jako jedyny do tej pory został wyróżniony francuskim Cezarem, a także co oznacza tajemnicze słowo „bambulec”.
Dzieło Michalaka warto przeczytać również po to, by zobaczyć „jakimi meandrami czasem toczy się droga do filmu” (s. 28).
Na szczególną uwagę zasługuje również fakt, iż autor z ogromną swobodą porusza się w gęstwinie nazwisk związanych z polską kinematografią. Obok nazwisk, operatorów pojawiają się nazwiska reżyserów, scenarzystów, aktorów i innych osób odpowiedzialnych za realizację filmów.
Ciekawa jest też kompozycja utworu. Fragmenty rozmów różnych osób mieszają się z wypowiedziami samego autora. Czasem możemy odnieść wrażenie, że o danej postaci mówi kilka osób naraz w dodatku raz w pierwszej, a raz w trzeciej osobie.
Na uwagę zasługuje także język „Przez swą wojenną przeszłość był potrzaskany. Ona natomiast przeżyła wojnę nietknięta. Niczym czarne i białe. On był wypalony a ona była pusta” (s. 65), choć zdarzają się również małe wpadki.
W książce występuje specjalistyczne słownictwo (szwenkować, transfokator, anamorfotyczny obiektyw), które nie jest wyjaśnione, co może być zarówno minusem jak i … plusem, gdyby potraktować je jako Ingardenowskie „miejsca niedookreślone”.
Na koniec warto powiedzieć, że tytuł dzieła Michalaka jest jak najbardziej adekwatny do jego treści a zatem pochylmy głowy nad tymi, którzy zatrzymali w obiektywie poszczególne sceny, by docenić ich pracę i wysiłek.
ilość stron: 432
ISBN 978-83-7779-277-3
data wydania: 31 sierpnia 2016
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.