
Odsłony: 6621
“W dziwnym mieście, w którym nigdy deszcz nie pada i gdzie ratusz ulepiony jest z cynfolii, co dzień rano kolorowy kram rozkłada potargany stary handlarz parasoli. I zachęca małych ludzi cienkim krzykiem,w rękach trzyma parasolki kolorowe, parasolki maciupeńkie, jak guziki: białe, żółte, fioletowe i różowe(…)” – tak śpiewała Maria Koterbska w przeboju sprzed lat, a my dziś zajrzymy wraz z Danutą Baranowską do Birmy, gdzie powstają papierowe i jedwabne, ręcznie malowane parasolki – małe cudeńka.
Podczas podróży w rejonie Złotego Trójkąta w Azji, w drodze z Tachileik do Kengtung w Birmie miałam okazję zwiedzić niewielką wytwórnię parasolek. Tuż obok znajdował się sklep, w którym można było kupić gotowe jednobarwne i bajecznie kolorowe parasole.

Myanmar bo tak się obecnie nazywa Birma, jest jednym z najbiedniejszych krajów Azji. W Birmie gdzie rządzi junta wojskowa, utrzymywane są wielkie plantacje narkotyków, których sprzedaż jest źródłem dewiz dla kraju, ale ludzie tutaj są bardzo biedni. Każda możliwość zarobku sprawia więc, że życie Birmańczyków staje się lepsze.
Wytwórnie parasolek w tej części świata są na porządku dziennym. Można je kupić praktycznie wszędzie. Produkowane są również w Tajlandii, Laosie, Wietnamie i całej wschodniej Azji. Parasolka powstała ponad cztery tysiące lat temu. Pojawiła się prawie w tym samym czasie w Egipcie, Asyrii Grecji i Chinach.
Te starożytne parasolki produkowano początkowo dla ochrony przed słońcem. Następnie pojawiły się parasolki chroniące przed deszczem. Pierwszą wodoodporną parasolkę wyprodukowano w Chinach. Były one papierowe, specjalnie woskowane i lakierowane, żeby nie przemakały na deszczu. Prawie tak samo jak przed wiekami są obecnie produkowane parasolki w Birmie.
Fabryka, to duży obszar pod gołym niebem, gdzie stanowiska pracy są ocienione jedynie dachami, krytymi palmowymi liśćmi.
Pierwszym etapem produkcji jest wytworzenie papieru i bambusowych żeber, będących podstawą parasola.
Kobiety, bo w dużej mierze one są tutaj zatrudnione, siedzą bezpośrednio na ziemi i wykonują bambusowy szkielet oraz „zamki” pozwalające na otwieranie i zamykanie parasoli. Jest to niełatwa praca. Bambus musi być krojony bardzo ostrym nożem w cienkie pręty. Niejednokrotnie ostrze ląduje na ręce krojczyni. Zdarzają się przypadki utraty palców. Zależnie od grubości szkieletu następuje podział z przeznaczeniem na parasole papierowe i jedwabne.
Papierowe są wykonane ze specjalnego woskowanego papieru, następnie malowane, często tylko jednym kolorem, we wschodnie wzory, motywy roślinne, ptaki i motyle.

Papier wytwarza się z kory drzew z rodziny morwowatych. Kora drzewna jest moczona przez kilka godzin, potem rozbijana na miazgę. Do tak otrzymanej masy dodaje się barwnik roślinny, aby mógł powstać jednobarwny arkusz. Powstałą w ten sposób pulpę wlewa się na specjalne kwadratowe sito i umieszcza kąpieli wodnej. Włókna opadając na dno kadzi tworzą zwartą postać. W tym czasie można ozdobić powstający papier płatkami kwiatów i roślin. Następnie masę odsącza się i suszy. Kiedy produkt całkowicie wyschnie, zostaje odklejony od sita, a papier czerpany jest gotowy do dalszej obróbki. Teraz arkusz zostaje rozpięty na bambusowym ożebrowaniu parasola, a kobiety rękami rozprowadzają po czaszy olej pozostawiając parasole na słońcu do wyschnięcia. Takie ozdobione częściami roślin parasolki są bardzo drogie.

Inne po całkowitym wyschnięciu są malowane przez artystycznie uzdolnione kobiety w delikatne, najczęściej czarne wzory i te podobały mi się najbardziej.
Parasole wykonane z kolorowego jedwabiu, czasami nylonu, często dekorowane frędzlami, ręcznie malowane stanowią najprawdziwsze dzieła sztuki.

Tutaj pracują zarówno mężczyźni jak i kobiety. Stałam dłuższą chwilę i patrzyłam jak młoda dziewczyna szybko i pewnie maluje barwne motyle. Podniosła głowę, spojrzała, uśmiechnęła się i zapytała – podoba ci się? Mogę namalować motyla dla ciebie.– Chwilę się zastanawiałam się – namalować? ale gdzie? – Malarka widząc moje wahanie, pokazała ręką na spodnie, a ja już bez namysłu, usiadłam na przeciw i poprosiłam o motyla na nogawce. Wszystko nie trwało dłużej jak dziesięć minut. I kolorowy, fantazyjny motyl został namalowany na spodniach bezpośrednio na mojej nodze. W upalnym słońcu za kilka minut motyw był zupełnie suchy. Farby są tak trwałe, że mimo upływu lat i częstego prania nie płowieją, a ozdoba nie zmienia kształtu. Motyl na spodniach stanowi miłą pamiątkę i razem z piękną papierową parasolką przypomina mi chwile spędzone w Birmie.

tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawem autorskim
Przepiękne zdjęcia, warunki pracy nie do pomyślenia w naszych realiach ale też takiej dbałości o szczegóły trudno by się dopatrzeć w naszych seryjnych fabrykach. Jakie to jest niesprawiedliwe…
Parasolki przecudnej urody , motylek też.
Dzięki za kolejną pełną barw podróż.
Sława
Prawdziwe cuda, chcialabym miec taki parasol. Opowiesc jak zwykle, na najwyzszym poziomie 🙂
Bardzo ciekawe pewnie nigdy bym się tego nie dowiedziała.dzięki i pozdrawiam