
“BOSO W STRONĘ DZIKOŚCI” – rozmowa z Kamilem Czepielem
Odsłony: 2525
“Mam wrażenie, że ludzie często zapominają jak wygląda realny świat. Współczesne społeczeństwo coraz bardziej zamyka się w hermetycznej bańce nazywanej „rozwojem”. Niestety, jest to zdecydowanie rozwój niezrównoważony, stawiający wygodę ponad szacunek do przyrody oraz zdrowie i bezpieczeństwo ludzi” – rozmowa z Kamilem Czepielem
Zabiegani w natłoku codziennych spraw często nie zdajemy sobie sprawy, że gdzieś obok nas są fantastyczni ludzie, utalentowani w kilku dziedzinach, o różnorodnych, szerokich zainteresowaniach. Nie tylko mają pasję, ale nią żyją, emanują oraz chcą dzielić się nią z innymi.
Bohater dzisiejszej prezentacji ma na swoim koncie przygodę z literaturą i fotografią. Od dwóch lat nieustannie ciągnie go do lasu, najlepiej boso. Nauczył się rysować, aby portretować zwierzęta. Poznaje tajniki grawerowania i cięcia szkła. Identyfikuje go las i dzikość. Zapraszam na spotkanie z pasjonatem przyrody – Kamilem Czepielem.

Agnieszka Grabowska: Witaj Kamilu, nieprzypadkowo gościsz w naszym magazynie, albowiem można powiedzieć, że Twoje życie szczególnie jest pełne pasji. Opowiesz nam, skąd się wzięła Twoja fascynacja przyrodą?

Kamil Czepiel: Fascynacja dojrzewała we mnie stopniowo od najmłodszych lat. Dorastałem na wsi, to moim zdaniem, najlepsze miejsce na spędzenie dzieciństwa. Las towarzyszył mi odkąd pamiętam, zresztą nawet miejscowość, z której pochodzę, nosi wdzięcznie brzmiącą nazwę Szyszki. Los sprawił, nie bez mojego udziału, że w liceum trafiłem do klasy biologiczno-chemiczno-geograficznej. Już wtedy zostałem dwukrotnym laureatem wojewódzkiego etapu Olimpiady Wiedzy Ekologicznej. Dalsza droga wyglądała podobnie – nadal w kierunku dzikości. Ukończyłem Ochronę Środowiska na Uniwersytecie Białostockim i zacząłem pracę przy wystawie przyrodniczej zdjęć Bożeny i Jana Walencików.
A.G.: Podążałeś też w kierunku literatury…
Kamil Czepiel: To prawda, choć ten kierunek obrałem nieco później. W trakcie studiów przeczytałem “Siewcę Wiatru” Mai Lidii Kossakowskiej. Ta książka niezwykle mocno wpłynęła na moją wyobraźnię i rozbudziła we mnie przemożną potrzebę stworzenia czegoś własnego. Napisania własnej historii. Fantastyka skradła mi wtedy serce i mnóstwo czasu. Zacząłem pisać – równolegle opowiadania i powieść. Powieść, choć skończona, została porzucona. Przynajmniej na razie. Opowiadania niejednokrotnie prezentowałem publiczności: w autorskim zbiorze opowiadań “Przedśmiertny neuroleptyk”, Piśmie Literacko-Filozoficznym Trismegista, piśmie Lasombra, dodatku specjalnym do gazety Wyborczej oraz antologiach, jak 31.10 Wioska Przeklętych, 31.10 Księga Cieni, Księga Wampirów. Zostałem laureatem konkursu “Las – Moja miłość” w Białowieży. Dwukrotnym, ponieważ w odsłonie literackiej konkursu moje opowiadanie pt. “Eden” otrzymało wyróżnienie Ministerstwa Środowiska, natomiast w części fotograficznej nagrodzono moją fotografię zatytułowaną “Wschodząca nadzieja”. Ten sam tytuł dałem wystawie moich fotografii, prezentowanej w Bibliotece Publicznej w Sokółce oraz ponownie w Muzeum Ziemi Sokólskiej.
A.G.: Samo pisanie i fotografowanie jednak chyba Ci nie wystarczało. Kilka lat temu poznałam Cię jako organizatora konkursu literackiego „Zamyśleni w Zieleni”. To nie jedyna Twoja akcja, prawda?

Kamil Czepiel: Zgadza się, gdzieś po drodze zacząłem się zajmować popularyzacją literatury. Moja miłość do książek sprawiła, że nie mogłem bezczynnie godzić się z drastycznie malejącym poziomem czytelnictwa. To było dla mnie niewyobrażalne, pamiętam dokładnie swoje ówczesne przemyślenia: „ludzie nie czytają, więc skąd mają wiedzieć jak wielką to niesie przyjemność? Koniecznie trzeba ich skłonić do tego, by choć spróbowali przeczytać coś dla siebie, żeby zatrzeć traumę przymusowego przerabiania lektur!” Owocem tych refleksji był pomysł na konkurs. Później historia potoczyła się sama i nim się spostrzegłem, kończyły się kolejne organizowane przeze mnie konkursy literackie: Cztery Wymiary, Zamyśleni w Zieleni, HIGH FIVE! Przybij piątkę SM-bohaterowi, Północ-południe, oraz stworzony przy mojej pomocy przez Amnesty International Morał dla dyktatora. Następnym krokiem był blog Papierowa Orchidea – książki oczami autorów, który niestety jakiś czas temu musiałem zawiesić. Wierzę, że nie na zawsze:)
A.G.: Czym zajmujesz się obecnie?

Kamil Czepiel: Dzielę się swoją pasją, starając zarazić nią innych. Jestem Trenerem Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”, prowadzę warsztaty ekologiczne, oswajam dzieci z przyrodą i dobrze się przy tym bawię. Prywatnie przemierzam boso rodzime lasy oraz rysuję zwierzęta na potrzeby AnioTworów, rodzinnego bloga przyrodniczo-artystycznego. Uczę się grawerować szkło, współpracuję z wieloma organizacjami pozarządowymi, fascynuję się puszczaństwem, hoduję rozmaryn, rosiczki i zakwas żytni do wypieku własnego chleba. W domu mam istny gabinet osobliwości, którego znaczną część stanowią martwe owady – oczywiście w takim stanie odnalezione. Wspominałem już, że moją wielką pasją są owady? Zwłaszcza trzmiele, choć uwielbiam wszystkie pszczoły. Dlatego wkrótce rozpoczynam kurs pszczelarski.
A.G.: To za jakiś czas będziesz mógł jeść własnoręcznie upieczony chleb z miodem. Czy masz jakąś tajną recepturę wypieku?
Kamil Czepiel: Tak naprawdę dopiero się uczę. Nie zawsze wychodzi mi ideał wypieków. Szczerze mówiąc, to zdarza się nieczęsto. Smak babcinego chleba udało mi się już wprawdzie uzyskać, niestety był to wynik dużej improwizacji i nie potrafię na razie tego powtórzyć.
A.G.: Dlaczego akurat trzmiele tak Cię fascynują?

Kamil Czepiel: To trudne pytanie, które sam sobie niejednokrotnie zadaję. Trzmiele są wyjątkowe z wielu powodów: radzą sobie w temperaturach zbyt niskich dla innych pszczół, drwią sobie z grawitacji unosząc swe krępe ciała przy pomocy małych, delikatnych skrzydełek, dzięki długiemu języczkowi zapylają wiele niedostępnych pozostałym gatunkom pszczół kwiatów, są niezwykle przyjemne w dotyku. Największe wrażenie robi na mnie jednak ich opanowanie i pewność siebie. Trzmiele, o ile nie wchodzimy im do gniazda z butami, są bardzo łagodnymi owadami. Często głaszczę te owady zbierające pożytek i niespecjalnie się tym przejmują. A gdy zaczyna im to przeszkadzać, po prostu odpychają moją opuszkę jednym z sześciu odnóży i lecą dalej. Trzmiele od zawsze kojarzą mi się ze słońcem, spokojem, kojąco brzęczącą łąką… istna sielanka.
A.G.: Jako trener edukacji ekologicznej masz dużą wiedzę i na pewno sam starasz się żyć w zgodzie z naturą, a jakie są Twoje spostrzeżenia odnośnie świadomości ekologicznej w społeczeństwie?
Kamil Czepiel: Mam wrażenie, że ludzie często zapominają jak wygląda realny świat. Współczesne społeczeństwo coraz bardziej zamyka się w hermetycznej bańce nazywanej „rozwojem”. Niestety, jest to zdecydowanie rozwój niezrównoważony, stawiający wygodę ponad szacunek do przyrody oraz zdrowie i bezpieczeństwo ludzi, bo przecież w znacznej mierze zależą one od stanu środowiska naturalnego na naszej planecie. Zatrważająco szybko wyczerpujemy zasoby Ziemi, a ich deficyt będzie niósł za sobą zmianę stylu życia, konflikty międzynarodowe, migracje. Często słyszę, że dla ekologów ważniejsze od człowieka są ptaszki i żabki. Takie nastroje tworzą głównie broniący swego biznesu inwestorzy i podchwytujące to media, prawda jest jednak taka, że zdecydowana większość działań ekologicznych jest prowadzona z myślą o ludziach właśnie. U podstaw wysokiej świadomości ekologicznej leży zrozumienie tego faktu. Myślę, że każdy może teraz sam sobie odpowiedzieć na to pytanie 🙂
A.G.: Ciekawi mnie jak ludzie reagują na to, że spacerujesz na bosaka?

Kamil Czepiel: Reakcje są naprawdę różne. Teraz wprawdzie nie chodzę już boso po mieście, a jedynie w bardziej naturalnych środowiskach. Miałem jednak okres, gdy miesiącami nie zakładałem butów i to było niezwykle interesujące doświadczenie. Po pierwsze, ludzie zazwyczaj w ogóle nie zauważają bosych stóp, nieważne czy to ulica, autobus, czy galeria handlowa. Każdy zdaje się być zagłębiony we własnym małym, prywatnym światku, zamknięty na to, co dzieje się wokół niego. Czasem jednak ludzie zauważają i tych podzieliłbym na trzy kategorie. Kategoria numer jeden obejmuje osoby otwarcie zainteresowane brakiem butów, dopytujące o motywy, ciekawe doznań, zapewniające o poparciu. Druga kategoria to przechodnie udający, że nie dostrzegają nic niezwykłego, a za plecami szepczące do innych i dyskretnie wytykające palcami. To zabawne obserwować ludzi święcie przekonanych, że robią to niezauważenie. Do trzeciej kategorii zaliczyłbym ludzi z góry zakładających, że potrzebuję pomocy i te pomoc oferujących. To miłe, że są takie osoby, jednak muszę przyznać, że zdarzają się one stosunkowo rzadko. Pamiętam jak dwa lata temu wybrałem się boso na pobliski targ. Był słoneczny styczniowy ranek, niewiele już śniegu za to wszędzie dużo wody. Nagle przechodząc pomiędzy straganami zostałem zaczepiony przez starszą panią sprzedającą robione na drutach wełniane skarpety. Kobieta serdecznym głosem zaproponowała, że wręczy mi parę najcieplejszych za darmo. Oczywiście podziękowałem, tłumacząc, że chodzę tak dla zdrowia i przyjemności, nie z powodu braku jakichkolwiek części garderoby. Do dziś mam wrażenie, że nie zrozumiała, w każdym razie pożegnała mnie uśmiechem.
A.G.: Czy udało Ci się zarazić kogoś swoją przyrodniczą pasją?
Kamil Czepiel: Mogę z czystym sercem powiedzieć, że udało mi się zainteresować niejedno dziecko, zwłaszcza na Bardzo Zielonych Szkołach jakie organizujemy w „Źródłach”. Spędzając z dziećmi kilka dni w terenie łatwo jest dostrzec czy i w jaki sposób zmienia się ich stosunek do przyrody. Zdarzyło mi się kiedyś zainteresować światem stawonogów dziewczynkę panicznie wręcz obawiającą się owadów. Nie mogłem uwierzyć, gdy po kilku zajęciach sama postanowiła przykucnąć nieopodal mrowiska i obserwować krzątające się tam robotnice. Rzecz jasna to jednostkowe przypadki, mniej spektakularnych jest znacznie więcej, co daje mi nową energię do działania.
Dziękuję za inspirującą rozmowę i życzę powodzenia we wszelkich działaniach!
Rozmawiała Agnieszka Grabowska