
Odsłony: 2246
Wypróbuj ten prosty przepis na dżem jabłek. Do jego wykonania nie potrzebujesz żadnej nowoczesnej odmiany tych owoców – wystarczą poczciwe papierówki. Dlatego, jeśli masz możliwość ich kupna lub zbioru , poświęć parę godzin i przygotuj na zimę ten smaczny dżem. Nie pożałujesz!
– Chłopcy, macie kolacje na stole! – powiedziałam gromko wsadzając głowę do pokoju dzieci.
-“Fayer, fayer!” – odpowiedziała mi gra komputerowa.
– Kolacja!!! – wrzasnęłam dzieciom nad głową.
– Mamoo , przecież nie ma jeszcze siódmej! A w ogóle to nas rozpraszasz!
– Ja was pardon, ale wczoraj prawie nie spałam. Idźcie się umyć i do stołu. Ja idę spać.
– Teraz? Wcześniej niż my?
– Tak. Dobranoc. – zabiłam w zalążku próby werbalnego protestu i zaczęłam nastawiać budziki na siódmą, bo rodzinna dentystka bezlitośnie wpisała na wizytę kontrolną całą rodzinę na tak nieludzką porę.
Dzieci wyszły z pokoju obrażone.
Ja posłała łóżko i padłam. Po kilku sekundach straciłam kontakt ze światem.
Niestety świat nie chciał stracić kontaktu ze mną.
– Mamo… – dobiegło z zaświatów – jgkahlasjfasljflsjf…
– Yhy…
Cisza…
– Mamo… – znowu dobiegły jakieś głosy – gwkhdf.KHD.dj….
– Yhy…
Cmok, cmok w policzek
– Żono, hfaljflasjf/afj/ask…
– Yhy…
Szósta rano. Jak dobrze być wyspaną! Kawka. La vie est belle…
– Cześć mamo! – wszedł do kuchni uśmiechnięty (!!!) syn Senior – to daj mi te trzy dychy!
– Jakie “trzy dychy”, mój Boże!
– No jak to jakie? Na kartę do komórki, żebym sobie ściągnął na nią grę.
– Dostałeś 10 zł. Wystarczy.
– Ale obiecałaś!
– Ja? Kiedy?!!!
– No przecież wczoraj wieczorem ci się pytałem, a ty się zgodziłaś.
– Co ty gadasz?
– No przepraszam, ale sama powiedziałaś “yhy”.
Chwila skupienia. Wydłubałam w pamięci jedynie niezidentyfikowane dźwięki, które słyszałam wczoraj w półśnie. Z tym, że miałam wrażenie, że tych dźwięków było ciut więcej…
– Mamo!
Na widok uśmiechniętego Juniora wychodzącego z pokoju na wszelki wypadek usiadłam i wzięłam głęboki oddech.
– Mamo, to daj mi ten twój pendrive, to sobie go schowam za pamięci do spodni!
– Zapomnij.
– No weeź! Pozwoliłaś wczoraj!
– Masz swój!
– Ale twój ma wypasioną pamięć.
W tym momencie małżonek osobisty wyszedł z łóżka. Profilaktycznie uciekłam do łazienki.
– Żono!
Odkręciłam wodę pod prysznicem.
– Żono!
– Nie odpowiadam za żadną moją deklarację z wczoraj! – krzyknęłam spod prysznica.
Śniadanie w ciszy. Dzieci naburmuszone.
Padł strzał.
– Tylko pamiętaj, żeby przygotować te ubrania dla dzieci Karola, tak jak obiecałaś. Przyjedzie dzisiaj w południe. – rzekł był małżonek osobisty.
– O czym ty mówisz?!! Dzisiaj?!
– Jezu, kobieto, obudź się wreszcie! Przecież mówiłem ci wczoraj… O cześć Doris! – Małżonek przywitał wyrosłą spod ziemi Dorotę – Uprzedzam cię delikatnie, że moja żona nie jest dzisiaj w świetnej formie psychicznej…
– Weź przestań, dobra? Nie chcę być złośliwa, ale nie dalej jak wczo…
– Wiesz co kochanie? Ja stąd znikam. Lecę do roboty, pa! – Osobisty wymknął się z kuchni w tempie odrzutowca.
– Ty, Klaudia, co się dzieje?
– Nawet mnie nie denerwuj. Wczoraj poszłam spać z kurami a dzisiaj świat z tego powodu się chce zawalić. I jeszcze wmawiają mi niemoc umysłową…
– Oj dobra, dobra. Nie złość się Klaudia, bo złość piękności szkodzi. Zobacz lepiej co dla ciebie mam! Od razu humor ci się poprawi!
– Co to? Dżem jakiś?
– O matko! Nie jakiś tam dżem, tylko dżem z naszych polskich, poczciwych papierówek.
– Nie żartuj!
– Nie żartuję wcale. Robiony przeze mnie z przepisu cioci Klary. Zero zagęszczaczy! Sama natura!
– No super. Ale z papierówek można zrobić dżem bez użycia zagęszczaczy? Wydawało mi się, że te jabłka mają zbyt dużo wody, żeby móc się same związać w dżem.
– Wodę trzeba odparować, żeby została sama pektyna. Przepis na dżem z jabłek w sumie jest bardzo prosty.
Zrywasz jabłka, myjesz, obierasz, wykrawasz gniazda i kroisz na małe kawałki. Potem wrzucasz je do garnka, najlepiej ze stali nierdzewnej, wlewasz dwie szklanki wody i mieszasz, mieszasz, mieeeszasz…
– Długo tak trzeba mieszać?
– Niestety tak. To jest wada tego przepisu. Inaczej jabłka się od spodu przypalą.
– A kiedy można przestać mieszać?
– Ciocia Klara kazała mi robić test talerzykowy. Jeśli wrzucisz trochę jabłek na talerzyk i ustawisz go pionowo, i jabłka nie ściekną- znaczy, że możesz przestać mieszać. Zrobiłam ci zdjęcie, bo ja na przykład musiałam podpatrzeć ciocię, bo nie wiedziałam o co chodzi. Zdjęcia są lekko niewyraźne, ale sama je robiłam, trzymając w jednej ręce aparat, a w drugim talerz. No ale wracając do dżemu.
Kiedy jabłka nie spadają z talerzyka, wsypujesz do garnka cukier. Dużo. W proporcji 1:1. Następnie dobrze mieszasz, studzisz i wkładasz je, kiedy wystygną nieprzykryte do lodówki.
Rano wyjmujesz garnek, zagotowujesz stale mieszając i robisz drugi test talerzykowy i test łóżeczkowy. Jeśli w pulpie na talerzyku zrobisz rowek i jabłka nie wleją się z powrotem na swoje miejsce oraz kiedy jabłka nie spadną z odwróconej łyżeczki, wtedy dżem jest gotowy i można go wkładać do słoików, zapasteryzować ze 25 minut, zakręcić i odwrócić do góry dnem.
Z dżemem z papierówek jest bardzo dużo roboty, ale za to jak w zimny jesienny wieczór zrobisz sobie tosta, posmarowanego dżemem i na wierzchu z bitą śmietaną do kawy- gwarantuję, że chandra zwieje gdzie pieprz rośnie.
materiał chroniony prawami autorskimi
zdjęcia: galeria redakcji