
Odsłony: 2254
RECENZJA PREMIEROWA
Wydana po raz pierwszy w 1920 roku powieść Lato leśnych ludzi to jedna z ostatnich w bogatym dorobku Marii Rodziewiczówny. Powszechnie uważana za arcydzieło – do dzisiaj znajduje wiernych czytelników. Na czym zatem polega jej fenomen?
Oto w głębi niemal dziewiczego lasu, ukryta jak gniazdo, opleciona dzikim winem i różami, stoi samotna chata a w niej – w zgodzie z naturą i jej odwiecznymi prawami – Rosomak, Pantera i Żuraw wiodą swój leśny żywot. Pobyt trójki przyjaciół w dzikiej głuszy porównać możemy do survivalowego obozu. Las zaspokaja wszystkie ich podstawowe potrzeby – karmi, obmywa, tuli do snu, uspokaja. Towarzysząc głównym bohaterom w ich wyprawach, możemy dowiedzieć się o niezliczonych gatunkach roślin, ptaków czy innych żyjątek a także poznać zwyczaje prawowitych mieszkańców puszczy. Spokojnemu życiu leśnych ludzi przygląda się nowy mieszkaniec – Coto. Początkowo nieufny, z czasem nabiera doświadczenia. Czy stanie się jednym z nich?

W tej baśniowej krainie szczęśliwości ceni się pracę i szanuje kobietę, zapomina o gniewie, o pośpiechu, uspokaja. To jednak jeszcze nie wszystko. Rodziewiczówna nie byłaby sobą, gdyby – gdzieś w tle – nie nawiązała do … historii, do bohaterstwa zwykłych ludzi. Oto w leśnej głuszy pojawia się Odrowąż – uczestnik jednego z powstań, który nosi w sercu wielką tajemnicę.
Wszystko to jest opisane pięknym – mimo iż momentami patetycznym – stylem, który jednak odpowiada charakterowi wydarzeń. Wszak życie w lesie toczy się niespiesznie, wręcz leniwie, od wschodu do zachodu słońca.
Na uwagę zasługuje też język, który w dzisiejszych czasach może się wydać nieco archaiczny, jednak – wobec powszechnie panującej niedbałości, skrótów i angielskich wtrąceń – brzmi niczym chopinowski mazurek – „Ranek był kwietniowy, pogodny, słoneczny, wilgły od deszczu, co przeszedł z wieczora. Przeszedł cuda tworząc. Rozkleił lepkie obsłony liści, zmył z traw resztę pleśni, roztworzył oczy białych zawilców i fiołków, wywabił z wody złoto kaczeńców, obmył i w kwiat wyczarował kocanki łóz i wierzb” (str. 16)
Zatrzymajmy się zatem na chwilę w codziennej gonitwie i pozwólmy, by ogarnął nas błogi spokój. Przenieśmy się – choćby w wyobraźni – do głuchej puszczy, by oderwać się od szumu codzienności i razem z bohaterami posłuchać śpiewu ptaków. Może dzięki temu i my – podobnie jak bohaterowie utworu – odnajdziemy siebie i swoje miejsca na ziemi?
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.