O POŻĄDANIU, KOBIECOŚCI I O BYCIU KOCHANKĄ – rozmowa z pisarką, Karoliną Wilczyńską

Odsłony: 2815

kocica 1“Może to mało skromne, ale podobam się sobie. A wiek? Wiek nie ma żadnego znaczenia. Nigdy nie ukrywałam, ile mam lat, bo po co? Dobrze się czuję ze sobą, lubię swoje ciało, nie wstydzę się go. Wiem, że to może nieco śmiała teza w naszym kraju, ale nic a nic mnie to nie obchodzi.”  Tak mówi o sobie jedna z najpiękniejszych i najzdolniejszych pisarek polskich, Karolina Wilczyńska. W przeddzień premiery jej najnowszej, kontrowersyjnej powieści Ja, kochanka, tylko nam udało się z nią porozmawiać. Zapraszam, redaktor naczelna – Klaudia Maksa

Klaudia Maksa: Witaj i rozsiądź się wygodnie. Czuj się jak u siebie. Który to już raz ze sobą rozmawiamy?

Karolina Wilczyńska:  Nie liczyłam, ale za każdym razem jest dobrze, więc  z przyjemnością się rozsiadam i mam nadzieję, że nie po raz ostatni.

K.M.: Ale to twoja wina (śmiech). Za każdym razem, kiedy wypuszczasz w świat książkę, mam gotowy materiał do rozmowy. Zdradź mi sekret, kiedy pisałaś pierwszą książkę założyłaś, że każda z nich będzie studium psychologicznym, czy tak po prostu wychodzi, bo taki masz zawód?

Karolina Wilczyńska: Ok, zdradzę ci sekret. Tylko nikomu nie mów. Otóż nie mam żadnego ukrytego planu, czy założenia. Piszę o tym, co widzę i o tym, a może przede wszystkim o tym, co czuję.  A wychodzi – jak widać. Najwyraźniej ta głębia psychologiczna jest we mnie (śmiech).

K.M.: Każdy pisarz tak ma, że w pewnym momencie swojej twórczości postanawia poeksperymentować.  Napisać coś innego, niż do tej pory, żeby przerwać rutynę, zaskoczyć czytelnika, wpuścić trochę świeżego powietrza. Robi to zazwyczaj na tyle delikatnie, żeby zachować konwencję. A Ty, używając kolokwializmu, poleciałaś po bandzie…Why?

Karolina Wilczyńska: Bo lubię tak po bandzie. W życiu też. Nie uznaję kompromisów, jeżeli coś robić, to niech to będzie konkretne bum! Jak obciąć włosy, to „na jeża”, jak się zakochać, to bez pamięci. Jest ryzyko – jest zabawa!

A tak bardziej w związku z książką, to po prostu przyszedł czas, żeby zmierzyć się z czymś dla mnie nowym. Wiesz przecież, że zawsze piszę o emocjach. A czy są silniejsze emocje niż namiętność i pożądanie?  Samo życie podpowiada, że nie.  Pisarz powinien słuchać swojego wewnętrznego głosu, tak uważam.  Posłuchałam więc i przelałam na papier to, co mi dyktował.

K.M.: Kiedy usłyszałam, jaka powieść idzie do druku, złapałam się z wrażenia za głowę. W pierwszej chwili myślałam, że źle zrozumiałam, ale nie – Karolina Wilczyńska napisała  erotyk. Jednak po wyjęciu książki z koperty, wiedziałam, że to nie będzie pospolita, literacka prowokacja. Nie ta klasa autorki. (śmiech) Z minuty na minutę odkrywałam tajemnice powieści. Najpierw szata graficzna. Przepiękna okładka, dama w fioletach…  Nie wierzę…

kocica 4Karolina Wilczyńska: Niestety, musisz uwierzyć (śmiech). Tak, napisałam erotyk. I nie, to nie literacka prowokacja. To chęć pokazania, że miłość dwojga ludzi ma wiele wymiarów, a jednym z nich jest fizyczne zbliżenie. I ono jest nie tylko niezwykle ważne, ale i piękne. Chciałam o tym opowiedzieć. O tym, że w bliskości kochających się ludzi, oprócz gorączki pożądania jest jeszcze coś więcej – ta nieuchwytna więź, którą widać w spojrzeniu, którą czuje się w najdelikatniejszym dotyku, w drobnych gestach. To taka rozmowa bez słów, która możliwa jest dopiero wtedy, gdy dwoje ludzi pragnie nie tylko swoich ciał, ale i dusz.

A co do okładki, to rzeczywiście, dama w fioletach to ja, autorka (śmiech). Uznałam, że to zdjęcie doskonale komponuje się z treścią powieści, pasuje do niej. A że wydawca podzielał moje zdanie – czytelnicy mogą zobaczyć moją nieco inną twarz. I nawet nieco więcej (śmiech).

K.M.: Karolino Wilczyńska, do osiemnastu lat dopłaciłaś już życiowy podatek VAT, jak można być tak… nie wierzę, że to mówię… pięknym. „Nienawidzę cię”!

kocica 5Karolina Wilczyńska: Może to mało skromne, ale podobam się sobie.  A wiek? Wiek nie ma żadnego znaczenia. Nigdy nie ukrywałam, ile mam lat, bo po co? Dobrze się czuję ze sobą, lubię swoje ciało, nie wstydzę się go.  Wiem, że to może nieco śmiała teza w naszym kraju, ale nic a nic mnie to nie obchodzi. Moja kobiecość, także w wymiarze fizycznym, jest dla mnie powodem do dumy. Cieszę się nią, korzystam z niej i nie widzę w tym niczego złego. Jestem szczęśliwa, spełniona, czuję się kochana, a to dodaje kobiecie więcej urody niż najdroższe kosmetyki (śmiech).

K.M.: Możemy się śmiać, ale czy to nie jest ponure, że kiedy „wychodzimy z młodości”, lustra nie są naszymi najlepszymi przyjaciółmi?

Karolina Wilczyńska: Ja lubię lustra, serio. I w ogóle nie wiem, co to znaczy „wychodzenie z młodości”. Metryka ma to określać? Młodość jest stanem ducha, przynajmniej dla mnie. A to, co mamy wewnątrz, odbija się na naszym wyglądzie. Ja się nie szarpię. Patrzę do lustra i mówię: Jesteś piękna.  Nie boję się oceny innych ludzi. Mogą mówić, co chcą. Sama dla siebie jestem sędzią i na szczęście mam na tyle duże poczucie własnej wartości, że nie potrzebuję w tej kwestii pomocy z zewnątrz. Co oczywiście nie oznacza, że nie lubię komplementów (śmiech). No i jest jeszcze jedno lustro, w którym lubię się przeglądać – to oczy tego, który mnie kocha. W nich widzę prawdziwą królową.

K.M.: No właśnie. Często kobiety same zabijają swoją kobiecość. Nieokiełznany tłuszczyk rozlewa się na całym ciele, rezygnacja pochyla sylwetkę, na głowie zapanowuje naturalny nieład. I nikt nawet się niedomyślni, że w środku tej szarej myszy są uśpione demony. Że wystarczy iskra, żeby mysz zamieniła się w kocicę…

kocica 1Karolina Wilczyńska: Tak, taka iskra jest niesamowicie ważna i potrafi czynić cuda. Tylko trzeba znaleźć w sobie odwagę i podjąć ryzyko. Bo ryzyko jest, wszak z iskry może powstać płomień, pożar prawdziwy, nad którym nie da się zapanować… No i powstaje pytanie: gasić, czy się mu poddać? A zaraz potem kolejne: czy mogę?, czy wypada?, co inni powiedzą? To może blokować. A po co? Bycie kocicą jest fajne. A przy okazji powstaje wartość dodana – nowa fryzura, nowa bielizna zamiast spranego biustonosza, szpilki zamiast przydeptanych kapci, chęć życia, uśmiech, ogniki w oczach, biodra same się kołyszą podczas chodzenia.  Same plusy (śmiech).

K.M.: A Ty piszesz o takiej kocicy. Ja wiem, jak to zabrzmi, ale mam wrażenie, że ta książka, ten Twój erotyk – uściślijmy – niesie przesłanie, że kobieta powinna mieć świadomość swoich potrzeb seksualnych, nie wstydzić się ich.

kocica 2

Karolina Wilczyńska: Przyznam, że nie czytałam innych erotyków, ale z tego, co o niektórych słyszałam, wyłoniła mi się taka wizja, że w tych powieściach kobieta jest w pewien sposób przymuszana przez mężczyznę do seksu. A to porwana, a to szantażowana emocjonalnie. Jej się ten seks w końcu zaczyna podobać, ale w tle jest coś jakby usprawiedliwienie: ja wiem, że tak nie wypada, nie powinno się, ale co ja winna? Przecież nie chciałam, opierałam się. To wygląda tak, jakby kobieta nie miała prawa odczuwać potrzeb seksualnych i ich realizować, jakby było w tym coś, nie wiem, niemoralnego?

Moim zdaniem to bzdura. Seks jest ważny, pozwala na dopełnienie duchowych emocji.  Jeżeli dwoje ludzi pragnie pełnej bliskości, to jest on też czymś naturalnym. Możliwością poznania siebie i partnera w jeszcze głębszym wymiarze. Uważam, że kobiety nie powinny wstydzić się swoich pragnień w tym zakresie. Przeciwnie, powinny spełniać seksualne marzenia tak samo, jak wszystkie inne.  Okazywanie partnerowi pożądania, to jeden ze sposobów okazywania miłości. I pomijanie go nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Jeżeli się kogoś kocha, to także się go pragnie w sensie fizycznym. I nie widzę powodu, dla którego kobieta miałaby w tym względzie zachowywać się inaczej niż mężczyzna.

K.M.: Nie nazywałabyś się Karoliną Wilczyńską, gdybyś nie ujęła tematu literacko, po swojemu. Kochanka to erotyk, bo takie cechy gatunku posiada, ale to także studium psychologiczne. Powieść składa się z refleksji bohaterki, z opowieści o spotkaniach z U. (tak nazywa swojego mężczyznę, od “Ukochany”) oraz ze wspomnień o chłopaku, którego kochała przed laty.  Jest w niej mowa o tęsknocie, zazdrości, oczekiwaniu, szczęściu, nadziei, radości, smutku. Czuje się tu silne emocje, huśtawki nastrojów, wielką wiarę w miłość…

kocica 3Karolina Wilczyńska: Bo miłość jest najważniejsza. Zawsze tak uważałam. Nie zakochanie, zauroczenie, ale miłość. To potęga i moc, z którą nie da się walczyć.  A z miłością wiąże się wiele innych emocji, równie silnych, często skrajnych. Chciałam pokazać je wszystkie. Opowiedzieć o miłości wielkiej, niezwykle silnej, ale pokazując także, że nie zawsze bywa ona słodka, jak lukrowana babeczka. Bo każdy wielki żywioł – pożar, lawina, czy miłość – ma wspólne cechy – nie da się go powstrzymać i trzeba z pokorą przyjmować jego potęgę, doceniać moc.

K.M.: W tej powieści mamy także inną „nowość”. Pierwszy raz tak wyraźnie wsadzasz kij w mrowisko. Grasz na nosie stereotypom i uprzedzeniom. Kochanka – potępić czy nie?

Karolina Wilczyńska: Może i włożyłam kij w mrowisko, zobaczymy.  Jednak dla mnie kochanka to ta, która kocha i jest kochana. A w tym wymiarze do miłości potrzeba dwóch osób.  Kochanka nie istnieje jako, jeśli tak można to ująć, twór samodzielny. Istnieje wyłącznie razem z mężczyzną. Bez niego nie mogłaby być. Więc jeśli jest, to…

K.M.: Ale ta gra na nosie ma moim zdaniem głębszą wymowę. Chodzi o miłość, która pojawia się w  złym czasie i w złych okolicznościach. Mamy do niej prawo, czy trzeba ją poświęcić?

Karolina Wilczyńska: Odpowiedź na to pytanie wolałabym pozostawić czytelnikom. Oczywiście, mam swoją teorię na ten temat, ale czy ona ma znaczenie? Czy w ogóle, jeżeli mówimy o miłości, jakiekolwiek teorie są coś warte? Jednak jeżeli już muszę się na ten temat wypowiedzieć, to jestem pewna jednego: jeżeli miałabym z kimś być, to tylko z osobą, która mnie kocha. Innych opcji nie ma. Bo jak już powiedziałam, najważniejsza jest miłość. Bez niej związek nie ma sensu, może być najwyżej jakimś rodzajem układu. A czy warto żyć w układzie? No, ale to już, jak wspomniałam, pozostawiam czytelnikom. Oczywiście, chętnie o tym podyskutuję, więc zapraszam do rozmów.

K.M.: Kochanka to bardzo udany eksperyment literacki. Jest co czytać i co czuć. Jest nad czym pomyśleć i czym się zdenerwować. I najważniejsze, że paradoksalnie, każda kobieta znajdzie w niej coś dla siebie. Aż się boję myśleć, o czym napiszesz następnym razem. Ale myśl. Ja jestem za. Dziękuję za rozmowę.

Karolina Wilczyńska: Tak, myślę, że dobrze to określiłaś – jest nad czym pomyśleć i jest co poczuć. Taką przynajmniej mam nadzieję. A co do przyszłości, to słyszałam, że krążą plotki, jakobym na okładce następnej książki miała być całkiem naga (śmiech). Cóż, na razie muszą wystarczyć tylko moje tatuaże (śmiech).  Dziękuję i cieszę się, że mogłyśmy znowu porozmawiać.

Wszystkie książki Karoliny Wilczyńskiej w najniższych cenach znajdziecie TUTAJ

opracowała Klaudia Maksa
fotografia: Studio Manufaktura Kielce

materiał chroniony prawami autorskimi

kocica 4
“Ja, kochanka”, Karolina Wilczyńska Wydawnictwo: Czwarta Strona Premiera: 13 kwietnia 2016

Author: Klaudia Maksa

Blabla bla

1 thought on “O POŻĄDANIU, KOBIECOŚCI I O BYCIU KOCHANKĄ – rozmowa z pisarką, Karoliną Wilczyńską

  1. Świetny wywiad:), niesztampowy, iskrzący emocjami:)! Bardzo lubię książki Pani Karoliny, uwielbiam zwłaszcza serię “Stacja Jagodno”, ale przyznam się, że trochę przeraziła mnie zapowiedź erotyku, bo większość lubianych przeze mnie pisarek na tym gatunku zwyczajnie “poległa”. Myślę, że ciężko ubrać w słowa namiętność. Teraz, po przeczytaniu wywiadu, jestem zaintrygowana;-)!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *