
CO CIĘ DZIŚ USZCZĘŚLIWIŁO? – Bogna Ziembicka
Odsłony: 1851

Forrest Gump mawiał: „Cuda zdarzają się codziennie. Niektórzy w to nie wierzą, ale to prawda”. Co zrobić, by uwierzyć? Wystarczy odpowiednio zdefiniować cud.
Dziś w Krakowie świeci piękne słońce i przed południem grabiłam trawnik po zimie. Patrzyłam na kwitnące krokusy, na tulipany i żonkile, które wyszły z ziemi i niedługo rozkwitną. Czy to nie cud?
I czy to nie cud, że zamiast siedzieć w biurze, oddychać sztucznym powietrzem i wykonywać nie zawsze sensowne polecenia, mogę grabić trawnik, czuć na twarzy ciepło słońca, wdychać zapach wiosny i słuchać śpiewu sikorek, które karmiłam całą zimę właśnie po to, żeby mi teraz śpiewały?
Oczywiście ten medal ma drugą stronę – nie mam stałej pracy ani pensji, urlopu, bonusów, premii. Ode mnie jednak zależy, na którą stronę patrzę.

William James, amerykański psycholog, napisał kiedyś: „Największe odkrycie naszych czasów to stwierdzenie, że człowiek może zmienić swoje życie, zmieniając swoją postawę”. O tym, że ma rację, przekonałam się na własnej skórze.
Kiedyś pracowałam w dużym wydawnictwie. Urlop trzeba w nim było zaplanować w lutym. Napisałam do przyjaciółki w Stanach i umówiłyśmy się, że w lipcu pojedziemy nad jakieś ciepłe morze. Kilka dni później moja szefowa oznajmiła, że bierze urlop w lipcu i że ja muszę wtedy pracować. Byłam niepocieszona. Duszne biuro zamiast słońca, wody, zapachu pinii i wolności. Martwiłam się przez cały luty i cały marzec. W kwietniu wydawnictwo zlikwidowało nasz krakowski oddział i mogłam pojechać nad morze nawet na pół roku. Obiecałam sobie wtedy, że już nigdy nie będę martwić się na zapas.
Niektórzy terapeuci dają pacjentowi proste zadanie: codziennie znaleźć pięć rzeczy, które go uszczęśliwiły. Moja znajoma, która chodzi do takiego terapeuty, uznała, że to zadanie ponad jej siły. Może jedna rzecz na tydzień, ale pięć na dzień?
To mądry terapeuta. Wie, że takich rzeczy codziennie są dziesiątki.
Rano grabiłam trawę i patrzyłam na trzy brązowe kury w ogródku sąsiada. Codziennie mają szwedzki stół – pryzmę kompostową, duży trawnik i kilka grządek, w których mogą grzebać do woli. Do tego kąpiele piaskowe i zgrabny kurniczek. Może to dziwnie brzmi, ale patrzenie na cudze, nieskomplikowane szczęście, choćby kurze, uszczęśliwia.
Przed świętami pilnie pracowałam i teraz mogę nieco zwolnić – przeczytać książki, które ostatnio kupiłam, obejrzeć kilka filmów, które nagrałam, bo nie miałam na nie czasu, napić się wina, które zostało ze świąt, zjeść resztki mazurka i puchatej babki z rodzynkami. Pomyśleć, jak sprawić, by czytelnicy polubili bohaterkę książki, którą właśnie piszę, choć dokonała kilku złych wyborów i robiła okropne rzeczy. Jakie to przyjemne czynności po wytężonej pracy nad redagowaniem tekstu!
Patrzę jak w skrzynce kiełkuje bazylia, wyobrażam sobie, jak będę ją sadzić, a potem robić pesto, które uwielbia moja córka.
Patrzę na koty wygrzewające się na tarasie, na świeżo pomalowany kwietnik, na wrzosy, które zaczynają się zielenić pod sosnami, i budzi się we mnie jakaś pierwotna radość: przetrwałam zimę, widzę młodą trawę, świeci słońce, dni będą coraz dłuższe i cieplejsze. To cud prawdziwy. Od razu przychodzi na myśl Dar Czesława Miłosza:
„Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle”.
***
Bogna Ziembicka – rodowita krakowianka, z wykształcenia filolog, pracowała w kilku wydawnictwach, korporacjach. Mieszka w Krakowie, 50 km od miasta ma ponadstuletni dom z ogródkiem i kawałkiem lasu. Jest molem książkowym, uwielbia kwiaty, podróże. Odwiedziła m.in. Indie. Lubi poezję, zwłaszcza Miłosza i Herberta.
Zawsze marzyła o tym, aby pisać i spełniła to marzenie. Oczarowała czytelników cyklem powieści: “Droga do Różan”, “Wiosna w Różanach”, “Tylko dzięki miłości”, “Bądź przy mnie”, “Na zawsze Różany”.
Strona autorska: http://www.bognaziembicka.pl/
Pięknie napisane!
To prawda, że zbyt rzadko doceniamy nasze szczęście, nie dostrzegamy cudów codzienności. Czekamy na “fajerwerki”, podczas gdy tak wiele dzieje się cichutko, niepostrzeżenie.
Praca w ogrodzie, obserwacja roślin i zwierząt przynosi dużą satysfakcję. Też to uwielbiam – te kiełki w skrzynkach, pędy w doniczkach, kot wygrzewający się na słońcu, śpiew ptaków, promyk słońca muskający twarz, gdy siedzę na balkonie i czytam ulubioną książkę.. Tyle szczęśliwości!
Serdecznie pozdrawiam.