
Odsłony: 2413
“Sekretny język kwiatów” kupiłam pod wpływem impulsu skuszona recenzjami na blogach. Długo jednak kazałam czekać tej książce na półce. Obawiałam się, że pod tą prześliczną i zachwycającą okładką z elementami o różnej fakturze (ten kwiat jest błyszczący, a litery wypukłe!) kryje się powieść, która mnie rozczaruje. Kilka razy już zaczynałam lekturę i zostawiałam po paru stronach. Zapowiadało się bowiem tak sobie. W końcu się zmobilizowałam i… przeczytałam tę książkę w dwa dni. Przysłowiowym jednym tchem niemal.
Dzieje bohaterki poznajemy dwutorowo. Jedna nitka to wydarzenia bieżące – po uzyskaniu pełnoletności Victoria Jones opuszcza dom dziecka i rozpoczyna życie na własny rachunek. Po pewnych perturbacjach znajduje dorywczą pracę jako pomoc florystki. Okazuje się, że dziewczyna ma niesamowite umiejętności, rośliny są jej pasją, potrafi je nie tylko pięknie układać, ale i trafnie dobierać – zna bowiem mowę kwiatów według wiktoriańskiego słownika. Na targu florystycznym Victoria poznaje pewnego mężczyznę, z którym nawiązuje dialog za pomocą kwiatowych wiadomości. Rozpoczynają się perypetie, nie tylko miłosne… Druga nitka fabularna prowadzi w przeszłość – poznajemy wydarzenia z dzieciństwa bohaterki, gdy trafiła pod opiekę Elisabeth, która nauczyła ją języka kwiatów i zdradziła arkana plantatora winorośli.
Jak można się spodziewać – nie bez powodu mamy retrospekcję. Wydarzenia z przeszłości kładą się cieniem na teraźniejszym życiu. Stopniowo odsłania się tajemnica Victorii, a ona dojrzewa do wyznania prawdy i oczyszczenia relacji. Nie jest jednak wcale różowo, młoda kobieta musi zmierzyć się głównie sama ze sobą, oswoić z uczuciami, nauczyć wielu rzeczy, ukorzenić się – bo była taką dziką rośliną. Jej szansą są kwiaty, sukces w usługach florystycznych wydaje się być drogą do stabilizacji. Zwłaszcza, że efekty pracy i zadowoleni klienci pozytywne wpływają na poczucie własnej wartości bohaterki.

Samotność, odrzucenie, poczucie winy, determinacja, bezdomność, macierzyństwo – to tylko główne przykłady- hasła tego, czego doświadczyła bohaterka. Emocjonalnie było bardzo trudno ogarnąć tę historię. Prawie się popłakałam czytając fragmenty dotyczące nowonarodzonego dziecka, przeżywałam decyzje Victorii. W sumie nic złego się nie stało, ale mimo wszystko… za wrażliwa jestem. Zakończenie jest optymistyczne, tchnące nadzieją, ale nie ma wyraźnego happy endu, typu “i żyli długo i szczęśliwie”, autorka daje szanse bohaterom, ale zostawia sytuację otwartą.
Nie przepadam za dramatami obyczajowymi, nie lubię czytać rozdzierających serce historii, czy oglądać filmów z cyklu “Okruchy życia”. W tym przypadku jednak poprzez motyw języka kwiatów i wszystko z tym związane, powieść zyskała szczyptę niezwykłości, takiej codziennej magii, przesunęła się z półki “dramaty obyczajowe” w stronę takich książek jak “Czekolada” i “Mistrzyni przypraw”. Bukiety przygotowywane dla indywidualnych klientów przez Victorię były jak słodycze Vian, czy przyprawy Tilo – odpowiednio dobrane zmieniały życie użytkowników, pomagały im poprzez swoje znaczenie.
Skoro już jestem przy literackich skojarzeniach to powiem, że sama bohaterka przypominała mi nieco Karen z “Dziewczyny, która pływała z delfinami” – dzika, głównie uczuciowo, miała swój świat, swoje dziwactwa, swoją pasję, w której się odnajdywała, dzięki której zyskiwała inne oblicze.
Książka zawiera na końcu słownik znaczeń wybranych roślin. Po tej lekturze na pewno się zastanowię zanim podaruję komuś kwiaty, będę mieć na uwadze ich klucz.

Dodam jeszcze, że autorka nie wymyśliła sobie tych znaczeń, w posłowiu opisuje jak pracowała nad stworzeniem słownika na podstawie różnych źródeł. Co ciekawe, nazwisko pisarki też jest kwiatowe. Diffenbaugh brzmi jak difenbachia. Jest to piękna roślina doniczkowa, występuje w wielu odmianach, należy do rodziny obrazkowatych, niestety jest trująca. Ciekawe, co oznaczałaby według Victorii? Może oznacza zdolności pisarskie- pisarz tworzy obrazy, piękne i wielobarwne jak liście, a i “zatruć” umysł czytelnika swoją historią potrafi…
V. Diffenbaugh, Sekretny język kwiatów, Świat Książki 2011
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. Po ośmiu godzinach spędzonych zawodowo w zupełnie innej dziedzinie – zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.