
Odsłony: 102
Po małej przerwie wracam z kolejnym odcinkiem cyklu o filmach, które nie są nowościami i można je obejrzeć w domowym zaciszu. Jeśli myślicie, że tym razem przedstawię coś w stylu “Parku Jurajskiego”, to jesteście w błędzie. Z prehistorią nie ma to dzieło nic wspólnego, a tytułowy “mamut” ma znaczenie symboliczne. Nie znajdziemy tu scen rodem z kina akcji, choć emocji nie zabraknie. “Mamut” to propozycja dla wielbicieli dramatów obyczajowych z dobrą obsadą aktorską.
Zrealizowany w koprodukcji szwedzko-duńskiej film z 2009 r. opowiada o pewnym małżeństwie z Nowego Jorku, ich córeczce oraz jej opiekunce pochodzącej z Filipin. Rodzina mieszka w luksusowym mieszkaniu, niczego jej nie brakuje. Pozornie. Nie mają dla siebie zbyt wiele czasu, ale widać, że się kochają i dbają o sobie nawzajem. Nie można im niczego zarzucić.
Mała Jackie, zdolna i bystra dziewczynka, jest wyjątkowo przywiązana do swojej niani, nawet zaczyna uczyć się jej ojczystego języka. Gloria kocha swą podopieczną, ale serce jej pęka z tęsknoty za własnymi synkami. Chłopcy zostali z babcią na Filipinach, podczas gdy ona wyjechała zarabiać na budowę domu.
Ellen ( w tej roli Michelle Williams, pamiętam ją z “Take This Walz”) pracuje jako chirurg w szpitalu, często ma nocne dyżury, w pełni angażuje się w ratowanie życia pacjentów, jest wspaniałym lekarzem. W dzień próbuje odespać zarwane nocki, stara się spędzać czas z dzieckiem – chce wspólnie z nim coś upichcić, poobserwować niebo przez teleskop. Trochę zaczyna się czuć zazdrosna o względy, jakimi jej córka darzy nianię.
Leo (Gael Garcia Bernal – znany m.in . z “Dzienników motocyklowych”), specjalista od gier komputerowych, często wyjeżdża w interesach, wkrótce podpisze lukratywny kontrakt w Tajlandii. Jest jakiś taki “zblazowany”, robi sobie mały urlop – wynajmuje prostą chatę na jednej z wysp. Nie szuka rozrywek, raczej chce “zbawiać świat”. Staje się obiektem zainteresowania młodziutkiej. Kobieta upatruje w nim szansy na inne, lepsze życie. Rzeczywistość przynosi jednak gorzkie owoce…
Siłą tego filmu są emocje. Widz od początku oczekuje na coś, co “wisi w powietrzu”, na wydarzenie, które rozbije pozorny spokój i “brak akcji”. Wątek rozgrywający się na Filipinach mocno uderza, trudno przyjąć do wiadomości to, co tam się stało…, a także to, jak tam egzystują ludzie, jak funkcjonuje społeczeństwo.
Widz musi też zmierzyć się z postaciami, nawet, gdy nie pochwala ich postępowania, próbuje ich zrozumieć. Trudno jest jednoznacznie ocenić bohaterów. Ellen i Leo nie zaniedbują córki, naprawdę ją kochają, specyfika ich pracy nie pozwala im jednak spędzać razem tyle czasu, ile by chcieli. W rutynie codzienności stają się coraz bardziej zagubieni. Może szukają dziury w całym? Może ich problemy naprawdę nie istnieją, w porównaniu z tym, co przeżywają Gloria i Cookie? A z kolei one, czy dokonały właściwych wyborów? co by było, gdyby…? I dlaczego świat jest tak okrutnie niesprawiedliwy?
Film pokazuje jak względne jest pojęcie szczęścia, jak często nie doceniamy tego, co mamy i jak wiele niektórzy muszą poświęcić, by zapewnić rodzinie byt. Jednym brakuje tylko ptasiego mleka, inni ciężko pracują, sprzedają się, cierpią,. by tylko utrzymać się na powierzchni i dać potomkom szansę na lepszy los. Czy potrzebne są do szczęścia drogie, inkrustowane pióra, najlepsze teleskopy i miliony na koncie?
“Mamut” jest smutny, przejmujący, chwytający za serce. Kameralny, choć rozgrywa się w kilku miejscach (Nowy Jork, Filipiny, Tajlandia). Skupiony na wartościach takich jak rodzina, miłość, poświęcenie dla bliskich. Stawiający pod znakiem zapytania więzy rodzinne we współczesnym świecie. Czy są skazane na wymarcie jak mamuty?
Lukas Moodysson uważany jest za jednego z najciekawszych i najbardziej nieprzewidywalnych reżyserów na świecie. Sam Ingmar Bergman określił jego debiut filmowy (“Fucking Amal”) “pierwszym arcydziełem nowego mistrza”.
Autor jest też wymagający i precyzyjny, wiele czasu poświęca na wprowadzanie nieznacznych zmian. Powstały 23 wersje scenariusza “Mamuta”. Efekt końcowy za to uzyskano niesamowity. Każda scena jest zapięta na ostatni guzik. Cieszę się, że miałam okazję obejrzeć ten film. Nadal o nim rozmyślam. Polecam go Waszej uwadze.