
Odsłony: 2496
Otwieram teraz książkę na przypadkowej stronie i czytam. Tak, chcę do niej powrócić. To nic, że już znam fabułę i bohaterów, chcę znów chłonąć ten klimat.
Na tegorocznym 40. Festiwalu Filmowym w Gdyni nagrodę Srebrne Lwy otrzymał Janusz Majewski za film „Excentrycy”. Kiedyś opowiem o nim w cyklu „Seans na kanapie”, oczywiście jak już uda mi się go obejrzeć, ale zanim to nastąpi – skupię się na powieści, na której podstawie powstało filmowe dzieło.
Ta książka mnie zaskoczyła i oczarowała, czy raczej „zaczarowała”. Naprawdę nie sądziłam, że aż tak będzie i pluję sobie w brodę, że nie odkryłam jej wcześniej. To bowiem nie jest nowość, ale pierwsze wydanie w 2007 roku jakoś mi umknęło. Nie spotkałam jej nigdy na bibliotecznych półkach, nie słyszałam nawet o niej. Za to teraz miałam prawdziwą ucztę, literacką i muzyczną. Lepiej późno, niż wcale, chociaż na dobrą literaturę nigdy nie jest za późno. Teraz ta powieść przeżywa swój renesans, sfilmowana, czytana w radiowej Trójce, ma szanse dotrzeć do większego grona czytelników.
Włodzimierz Kowalewski nie jest nowicjuszem na księgarskim rynku, z wykształcenia polonista, od wielu lat para się poezją, prozą, felietonami, krytyką literacką. Był nominowany do Nagrody Nike, Paszportów Polityki, został uhonorowany Nagrodą Literacką Miast Partnerskich Torunia i Getyngi im. S. B. Lindego oraz Nagrodą Warmii i Mazur. Jego utwory przełożono na języki niemiecki, litewski i węgierski.
„Excentrycy” rozbrzmiewają swingiem i atmosferą uzdrowiskowego miasteczka schyłku lat pięćdziesiątych XX w. Pokazują kondycję pokolenia, któremu przyszło odnajdywać się w powojennej, peerelowskiej rzeczywistości.
Wanda, samotna, wcześnie owdowiała kobieta w wieku balzakowskim, jest dentystką w sanatorium, jej szarą egzystencję utrudnia powracający uporczywy ból, który trawi jej ciało i duszę. Jej brat, Fabian Apanowicz, muzyk, puzonista, po wielu latach spędzonych za granicą, głównie w Anglii powraca do kraju. Po co? Czego szuka ten kolorowy ptak, typ „tyrmandowski” w szarej polskiej rzeczywistości? Trochę z nudów, trochę z przypadku, a najwięcej z pasji zakłada big band. Zespół złożony w dużej mierze z amatorów zdobywa popularność… Ważną rolę w fabule odgrywa Modesta, tajemnicza femme-fatale…
Spotkamy tu całą plejadę barwnych postaci.
Oto właścicielka opustoszałego pensjonatu, w którym mieszka Wanda, wiecznie rozmemłana pijaczka Bajerowa. Ze swoimi przekleństwami, powiedzonkami i pesymistyczną oceną rzeczywistości jest tak prawdziwa, tak wyrazista, że nie sposób jej nie zapamiętać. Czuję, że w tej roli Anna Dymna będzie genialna, choć czytając, „wstawiłam sobie” Stanisławę Celińską.
Oto czwórka do brydża, to znaczy do restauracyjnego stolika i muzycznej sekcji: Zuppe, Habertas, Vogt, Stypa. Ekscentrycy szukający sposobu na życie w marazmie tamtych lat. Habertas – kierownik knajpy, odradzający szczerze pewne dania z nieświeżych produktów; Zuppe, stroiciel fortepianów, tropiący wątki homoseksualne w literaturze; Vogt – lekarz balneolog, mający tajemniczą przeszłość; Stypa – milicjant, który przed wojną był muzykiem. Wraz z Fabianem i innymi pasjonatami grają jazz, swing, bo cóż innego im pozostaje… A może to tylko ułuda?
„Graliśmy. Bo to jedyne lekarstwo na czas beznadziei. Swing niczego nie naśladuje, z niczym się nie kojarzy! Może być szaleństwem, ale nie jest to szaleństwo desperata walącego głową w mur, może być sentymentalny, ale nie jest to łzawa, romantyczna ckliwość! Ma w sobie świeżość cytryny, dreszcz chłodnej bryzy na rozpalonej skórze, a jego wzruszenia nie są wzruszeniami z literatury ani z realnego życia . to zupełnie osobna kraina!”( s. 42)
Miłośnicy wartkiej akcji nie mają tu czego szukać. Miłośnicy nastrojowej prozy, soczystych dialogów oraz opisów, oddziałujących na zmysły, będą ukontentowani. Nie zabraknie humoru, ironii, jest też pewna gorycz, melancholia, liryzm, groteska…i cały ten swing… Będzie wątek miłosny, szpiegowski oraz watek, który skrywają pamiętniki Reichmanna, postaci zagadkowej i ekscentrycznej do potęgi entej.
Otwieram teraz książkę na przypadkowej stronie i czytam. Tak, chcę do niej powrócić. To nic, że już znam fabułę i bohaterów, chcę znów chłonąć ten klimat.
„W mętne powietrze ponurej jesieni wsączały się iluzja i nierealność . Obydwaj rozumieli, doskonale, że swing nie ma nic wspólnego z rzeczywistością Że to mit, w którym spotykają się najgłębiej ukryte, nieskomplikowane marzenia szarych, małych, często podłych i głupich ludzi. Pastelowe kwiaty, krajobrazy-sielanki, tkliwe uczucia i radość, miłe i piękne twarze jak z kinowego ekranu albo wyretuszowanej fotografii. Ktoś powie „kłamstwo”, „lukier”, „karnawał obłudy”. Ale co jest warte życie bez mitów?” ( s. 70)
Jeśli chcecie poznać galerię barwnych postaci, „posłuchać” jazzu i swingu, uśmiechnąć się i zadumać, a wreszcie dowiedzieć się, co oznaczało zdanie „W niedalekiej wsi spłonęła dzwonnica, dymu nie widać” – zapraszam do lektury „Excentryków”.
Dajcie się ponieść tanecznym rytmom, wsłuchajcie się w snującą się leniwie jak karmel melodię. Odsyłam koniecznie do książki i do kina!
Książkę najtaniej kupicie TUTAJ
Muzyczny załącznik:
“On The sunny side of the street”
Tytuł: Excentrycy
autor: Włodzimierz Kowalewski
Wydawnictwo Marginesy
Data wydania: 2 października 2015
Ilość stron: 320
ISBN:978-83-65282-07-1
Ech, do pana Włodzimierza ponad 15 lat temu chodziłam na metodykę języka polskiego i w II LO w Olsztynie prowadziłam lekcję, swoją pierwszą lekcję w szkole średniej pod jego czujnym okiem. Do dziś pamiętam ogromne wrażenie, jakie wywarła na mnie wiedza tego świetnego nauczyciela, oraz mały regał z książkami, który stał w klasie.