
Odsłony: 234
Pudełko czekoladek i paczka chusteczek przygotowane? Zapraszam na spotkanie z kultowym filmem, którego znajomość uważam za obowiązkową. Przypominam, że w cyklu „Seans na kanapie” zamierzam prezentować filmy, nie będące kinowymi nowościami, można je obejrzeć na dvd, w telewizji albo legalnie w Internecie. Będą tu się pojawiały różnorodne propozycje, w moim subiektywnym odbiorze. Kto wie, może kogoś uda się zachęcić do obejrzenia albo podsunąć mu jakiś trop interpretacyjny?
Każdy chyba ma takie filmy, do których powraca z przyjemnością i ogląda niemal za każdym razem, gdy są emitowane w telewizji. Niekiedy zna je na pamięć, co wcale mu nie przeszkadza w ponownym przeżywaniu perypetii bohaterów, już takich „starych, dobrych znajomych”. Jednym z takich filmów jest dla mnie „Forrest Gump” w reżyserii Roberta Zemeckisa, zdobywca aż 6 Oscarów, w tym dla rewelacyjnego Toma Hanksa – odtwórcy postaci tytułowej.
Gdybym miała utworzyć swój osobisty top filmowy, „Forrest Gump” znalazłby się w złotej dziesiątce, a może nawet i na podium. Nie każdy musi się tym filmem zachwycać, ale uważam, że jego znajomość jest obowiązkowa. To bowiem już pozycja kultowa, która zapuściła korzenie w kulturze naszych czasów, stała się źródłem złotych myśli, kryptocytatów, punktem odniesienia dla innych utworów. Motto głównego bohatera “Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co ci się trafi” to bodajże najsłynniejszy cytat, tuż obok jakże prawdziwej sentencji „Głupi jest ten, co głupio robi”. W piosence „Taksówki w poprzek czasu” zespołu Pidżama Porno padają słowa „Biegnij, Forrest”, wykorzystano je także w filmie „Sekretne życie Waltera Mitty” – nie zrozumie tego nawiązania ten, kto nie oglądał filmu Zemeckisa.
Nie zamierzam przywoływać całej fabuły, tu odsyłam do dostępnych w sieci materiałów, natomiast chciałabym zwrócić uwagę na kilka aspektów. Może przy kolejnym oglądaniu dostrzeżemy coś więcej, głębiej?
„Forrest Gump” to taka współczesna baśń o głupim Jasiu – niedocenianym, wyśmiewanym, naiwnym, ale to przecież właśnie jemu się udaje! To on pokonuje smoka, znajduje skarb, zdobywa rękę królewny, czy co tam w danej baśni się działo. Forrest – uosobienie prostoduszności, bezpośredni i szczery do bólu, nierozgarnięty jak kupa liści, ale na swój sposób niegłupi, wręcz genialny w niektórych dziedzinach, odnosi sukces: kończy uniwersytet, ratuje kolegów na wojennym froncie, jest mistrzem ping-ponga, króluje w branży krewetkowej, w końcu –zostaje wspaniałym ojcem.
Forrest wykazuje cechy charakterystyczne dla Zespołu Aspergera, zaliczanego do spektrum autyzmu. Taka diagnoza tłumaczy wiele jego zachowań, reakcji, czy sposób pojmowania świata. Na pewno jest „odmieńcem”, wyróżniającym się na tle społeczeństwa, ale jednocześnie takim każdemu bliskim. Być może każdy ma w sobie coś z Forresta?
Ten film to także historia Stanów Zjednoczonych II poł. XX w. w pigułce, przekrój najważniejszych wydarzeń historycznych i społeczno-kulturalnych, (m.in. wojna w Wietnamie, zamachy na kolejnych prezydentów, lądowanie na Księżycu, ruch hipisowski itp.). Odniesienia znajdują się na wielu płaszczyznach – fabularnej, językowej, symbolicznej. Wyszukiwanie ich może być ciekawą formą gimnastyki umysłu.
Zostawiając jednak w spokoju drugie dno tego obrazu, mamy piękną, smutną, słodko-gorzką, ale ostatecznie optymistyczną opowieść o miłości, przyjaźni, lojalności, wierności. O byciu sobą. Opowieść magiczną i romantyczną, którą można z pewnych względów umiejscowić obok słynnego „Love story” E. Segala.
Film zbudowany jest częściowo na zasadzie retrospekcji – siedzący na ławce na przystanku autobusowym Gump opowiada przypadkowym i zmieniającym się ciągle ludziom swoje życie od dzieciństwa aż po chwilę obecną. Od tego momentu akcja przebiega w teraźniejszości. Wykorzystano dokumentalne wstawki ( spotkanie z prezydentem). Zastosowano klamrę kompozycyjną: motyw frunącego piórka na początku i na końcu. Oprawę muzyczną stanowi szeroki wybór nagrań z lat 50., 60., 70., i wczesnych 80. (m.in. The Doors, J. Hendrix, B. Dylan i in.)
Kto by pomyślał, że „Forrest Gump” ma już 21 lat na karku! Mimo upływu czasu (premiera : 1994 r.) ten film się nie starzeje. To był ostatni film Zemeckisa zrobiony na celuloidzie, technika jednak nie ma tu znaczenia, bo dzieło przeszło do historii kina, stało się takim „evergreenem”, obecnym w sercach wielu widzów na całym świecie.
A czy wiecie, że „Forrest Gump” ma też formę powieściową? Autorem książki „Forrest Gump”, a także jej kontynuacji „Gump i spółka” jest amerykański pisarz Winston Groom. Niestety, literacki bohater w porównaniu z kreacją filmową wypada blado, jest zdecydowanie mniej sympatyczny, a jego przygody są coraz bardziej zwariowane i absurdalne. Film sprowadził je do realności, nadał całej historii dużo ciepła i … zaczął żyć własnym życiem. Książki Grooma odchodzą w zapomnienie. To jeden z nielicznych przypadków, gdy ekranizacja prześcignęła literacki pierwowzór.
„Forrest Gump” bawi, wzrusza, śmieszy, rozczula. Zapisuje się w pamięci poprzez narrację, wydarzenia fabularne oraz znakomite kreacje postaci, przypomnę chociażby porucznika Dana i nieodżałowanego Bubbę. Z Forrestem można zgłupieć i zmądrzeć jednocześnie. W tym filmie jest to „coś”. Co tu więcej mówić, trzeba obejrzeć. Włączamy „play” w odtwarzaczu?
Polecam, Agnieszka Grabowska

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. Po ośmiu godzinach spędzonych zawodowo w zupełnie innej dziedzinie – zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.