
Odsłony: 685
“Ja, Basia Maryszewska, mam 46 lat i jestem szczęśliwa.
Nigdy nie czekam, aż coś się wydarzy, ale robię wszystko, by się coś wydarzyło.
Pochodzę z Prudnika, niewielkiej miejscowości na Opolszczyźnie.
Od początku było wiadomo, że z wierszem mi do twarzy…” – tak o sobie mówi poetka, Barbara Maryszewska. Co jeszcze opowiada o sobie i o swojej pasji? Przeczytajcie.
„Czy poezja jest moją pasją?” pytają znajomi.
Dziś poezja jest częścią mojego życia a nawet osobowości. Za jej pomocą wyrażam emocje i subiektywne widzenie świata. Kocham słowa i budowanie z nich, jak z klocków lego, siebie, relacji między ludźmi i rzeczami. Nie lubię oczywistości. Szczypie w oczy.
mój rembrandt przez małe (fragment)
(…) powabnieje kiedy rozbiera
ciało narzeczonego doktora T
podczas sekcji zwłok
rozpina wierzchnią cześć skóry
jak trencz skrojony na miarę
jej serce pracuje na umowę o dzieło (…)
W wierszach mieszam prawdziwe zdarzenia z fikcyjnymi. Prawdę z lekkim kłamstwem, w ten sposób tworząc, albo burząc rzeczywistość czytelników.
Kiedyś poezja nie rodziła się we mnie. Napawałam się nią, czytając wiersze różnych poetów. Lubiłam ten stan chłonięcia słów i nadawania im własnych znaczeń. Odkrywania drugiego i kolejnego dna. Codziennie inaczej. Kochałam dążenie do sedna, węszenie i dochodzenie prawdy, która nigdy nie była jedyną.
Poezja, ta czytana, rosła we mnie, pęczniała. Cudze wyrazy zapuszczały korzenie i odnogi.
To musiało się stać. I stało się. Wypuściłam gałęzie, a na nich wyrosły słowa. Moje słowa w moich wierszach.
XXX
Kiedy nudzą mnie własne słowa
zastępuję je cudzymi
i uprawiam cudzosłówstwo
Powinnam zostać ukarana
W cudzysłowie
Zaczęłam pisać poezje i krótkie opowiadania latem ubiegłego roku.
Na tyle poważnie, że zaczęłam nieśmiało publikować je na swoim facebookowym profilu. Znajomi i nieznajomi wyrażali opinie, wstawiali uśmiechy. Polubili moją twórczość.
A ja, nakręcona, pisałam, pisałam. I piszę. Inaczej niż na początku. Inaczej buduję napięcie. Inaczej pracuję nad tekstem. Bardziej świadomie. Mam nadzieję. Jednak zawsze puszczam oko do czytelnika.
Tematem może być wszystko. Nawet owsianka.
Banały (fragment)
niektórzy upierają się że nie warto
zatrzymywać się przy rzeczach nieważnych
takich jak owsianka zjedzona na śniadanie(…)
Zapisuję słowa lub zdania, które usłyszę, na przykład w rozmowie z mężem lub córką, najczęściej wyrwane z kontekstu, by pisząc wiersz, nadać im własny kontekst. Obserwuję ludzi, ich zachowania i relacje.
Rozmowy zewnętrzne (fragment)
tak proszę pana
piszę dużo i nie na temat
który zaspokoi monolit
unikam motywów przyjemnych
i jak ognia trudnych
nie chcę publicznie się spalać (…)
Codziennie powstaje kolaż zbudowany z widzianych obrazów, usłyszanych słów i odczuwanych zapachów. On posłuży jako fundament do wiersza, jak nie dziś to kiedyś.
Mam czterdzieści sześć lat napisałam ponad kilogram wierszy. Nie wiem, ile jeszcze napiszę. Cieszę się z każdego. Nie wydałam własnego tomu. Czy wydam? Nie wiem.
Zawierszpójście (fragment)
„(…)zapragnęłam wydać się za
kilka niewiernych wierszy
pisanych wieczorem(…)”
###
W najbliższą sobotę we Wrocławiu, w niezwykłym klubie u Pieśniarzy, będę czytała wiersze na autorskim wieczorku poezji. Nie jest to pierwsze takie zetknięcie z publicznością i mam nadzieję, że jeszcze wiele takich chwil przede mną.
Nie jest łatwo czytać swoje wiersze. Odkrywać to, co zasiedziało się wewnątrz. Stanąć na scenie „nago” i dać się zjadać żywcem. To nie jest łatwe, ale ekscytujące. Wtedy wiersz zaczyna nowe życie. Staje się częścią przestrzeni. Robi wrażenie. Buduje napięcia miedzy mną – twórcą i odbiorcą. Stajemy się na chwilę jednym organizmem, bo łączy nas ta sama myśl zawarta w czytanych wierszach.