
PATRONAT MEDIALNY: “Lęki u mam. Jak matki mogą zmienić swój niepokój w siłę” – doskonały poradnik
Odsłony: 216
Mama to zwykle pierwsze słowo, które wymawia malutkie dziecko. Kojarzy się ono z miłością, troską, bezpieczeństwem. Mama to spokój i siła, to lekarstwo na całe zło. Prawdziwa matka zawsze wspiera swoje dziecko, zawsze stoi u jego boku, gotowa w każdej chwili pomóc, doradzić, przytulić. Zdarza się jednak, że ona sama odczuwa niepokój, boryka się z różnymi problemami, z którymi nie bardzo sobie radzi, nie wie, co ma zrobić. I tu z pomocą przychodzi Jodi Richardson ze swoją książką „Lęki u mam”, której podtytuł brzmi: „Jak matki mogą zmienić swój niepokój w siłę”.
Przeczytajcie naszą opinię o tym świetnie opracowanym poradniku.
Autorka jest psycholożką, terapeutką, która co najmniej od 20 lat zajmuje się leczeniem zaburzeń lękowych. Propaguje zdrowy styl życia, zwracając uwagę zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne.
Należy podkreślić, że problemy lęku i depresji, o których pisze, doskonale zna z autopsji, ponieważ sama borykała się z nimi przez wiele lat. Nie tylko zresztą ona, ponieważ w dzieciństwie była świadkiem tych samych zaburzeń u własnej matki. Wie zatem doskonale, jak trudno jest funkcjonować w poczuciu ciągłego zagrożenia, gdy dodatkowo zmagamy się z bólem głowy, żołądka, gdy paraliżuje nas strach, bądź dopadają ataki paniki.
Jodi Richardson swoją opowieść zaczyna od wyjaśnienia, czym jest lęk, jakie są jego rodzaje. Mimo iż nie są to łatwe zagadnienia, autorka robi to, używając niezwykle jasnego i prostego języka. Zwraca uwagę na ważne rzeczy, takie jak: fobie (społeczne i specyficzne), zespół stresu pourazowego (PTSD), czy zaburzenia obsesyjno-kompulsacyjne (OCD).
Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest lękowi, który w większym lub mniejszym stopniu towarzyszy praktycznie każdej kobiecie. Jest to lęk związany z ciążą, okresem popołogowym i czasem z karmieniem piersią. Ze zdumieniem przeczytałam, że lęki, które towarzyszyły mi ponad 20 lat temu podczas moich ciąż, nie były niczym nadzwyczajnym, choć wówczas wydawało mi się, że coś ze mną jest nie tak i bałam się o tym z kimkolwiek rozmawiać. Jestem przekonana, że gdybym wtedy znała tę książkę, uniknęłabym albo przynajmniej zminimalizowała skutki depresji poporodowej, z którą zmagałam się przez wiele miesięcy.
Wiele rzeczy, o których pisze autorka, jest oczywistych i wydawałoby się, że wszyscy o tym wiemy, ale tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, że one są naprawdę ważne i wdrożone do naszego życia, mogą przynieść zaskakujące, a nawet spektakularne efekty.
Richardson jako pasjonatka zdrowego stylu życia zwraca uwagę na tak ważne elementy, jak: aktywność fizyczna, właściwy sen, czy zdrowe odżywianie. I znowu – co bardzo ważne – nie tylko teoretycznie wyjaśnia te zagadnienia, ale podaje konkretne rady, które wcielone w życie, na pewno przyniosą nam ulgę.
„Gdy ruszamy nasze ciało, aktywizujemy też umysł, Nie musisz biegać maratonów, dźwigać ciężarów jak na olimpiadzie ani być rozstawiona w turnieju wielkoszlemowym, żeby czerpać korzyści z aktywności fizycznej. «Cokolwiek» będzie zawsze lepsze niż nic (robiąc jeden krok przed siebie, już jesteś lepsza niż osoby siedzące na kanapie). Jeśli startujesz z poziomu «zero ćwiczeń», buduj formę powoli i stopniowo. Ale rób COŚ” (s. 155-156).
Następnie w tabeli podaje „dawkowanie” ćwiczeń, czyli ich czas trwania, intensywność i częstotliwość.
Uważam, że książka „Lęki u mam” wydana przez krakowskie Wydawnictwo eSPe powinna być lekturą obowiązkowa dla wszystkich kobiet, nie tylko mam, ponieważ nawet jeśli same nie mamy potomstwa, być może znamy inną kobietę, która boryka się z problemem lęku i będziemy mogli jej pomóc, a przynajmniej zrozumieć jej zachowania.
A tak naprawdę jest to książka dla wszystkich, ponieważ jeden z jej rozdziałów poświęcony jest partnerom matek zmagających się z lękami. Autorka przedstawia w nim konkretne rady i wskazówki, które na pewno im się przydadzą.
Okazuje się bowiem – Jodi Richardson jest tego najlepszym przykładem – że z lekami i innymi zaburzeniami nie tylko można żyć, ale świetnie sobie radzić, pracować, wychowywać dzieci i prowadzić normalne życie.
Książkę kończy aneks, w którym autorka opisała różne typy zaburzeń lękowych i ich najczęstsze objawy, oraz obszerna bibliografia (niestety tylko w języku angielskim).
Nie można nie wspomnieć o języku książki, który mnie po prostu urzekł. Czytając „Lęki u mam” miałam wrażenie, że raz rozmawiam z bliską przyjaciółką, innym razem, że słucham wykładu znanego specjalisty, jeszcze innym, że jestem w gabinecie terapeuty.
Autorka „wciąga” nas w swoją historię, używając słowa my, często zwraca się bezpośrednio do czytelnika (jakby prowadziła z nim dialog): „Ma to sens, prawda?” (s. 15), czy „Wyobraź sobie, na przykład, że spotykam w parku inną mamę, która okazuje się cudowną osobą. Gawędzicie sobie, jakbyście znały się od lat. Twój mózg wyzwala takie substancje jak dopamina, oksytocyna, serotonina oraz endorfiny. Taka mieszanka sprawia, że czujesz się szczęśliwa” (s. 19).
Zanim napiszę ostatnie słowo, chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz, a mianowicie tłumaczenie. Uważam, że jest świetne i wielkie brawa należą się Adamowi Poznańskiemu , który dokonał przekładu na język polski. Przyznaję, że szczerze zdziwiłam się, iż zrobił to mężczyzna, ponieważ – według mnie – nie tylko doskonale oddał sens książki, ale wykazał się świetną znajomością psychiki kobiety.
Z całego serca polecam. Beata Grzywacz.
SŁOWO OD REDAKCJI
Ta książka, można by rzec, jest perełką na rynku wydawniczym. Poziom merytoryczny publikacji jest bardzo wysoki, ale zwróciłam na nią uwagę również ze względu na przystępność treści. Rzadko się bowiem zdarza, że profesjonalne ujęcie tak trudnego tematu, jakim jest lęk pojawiający się u matek oczekujących na swoje pierwsze dziecko oraz towarzyszący w pierwszym okresie życia pociechy może być tak klarownie i czytelnie przekazane. Wiem z zawodowego doświadczenia, że młode matki, które czują dużą destabilizację emocjonalną u progu macierzyństwa mają problem z poradzeniem sobie z tymi demonami. Nie każda z nich ma środki, czy możliwości na uczestniczenie w profesjonalnej terapii, zatem potrzebne są na rynku takie publikacje, jak ta właśnie. Nie cukierkowe poradniki, typu “bądź szczęśliwą mamą”, wnoszące niewiele więcej, niż pochwałę macierzyństwa sielskiego i anielskiego, tylko rzetelne informację poprzeplatane uczciwymi słowami otuchy. Ja na pewno będę tę książkę polecała z czystym sumieniem w pracy.
Tradycyjnie podaję wam miejsca, GDZIE kupicie tę książkę najtaniej.
Klaudia Maksa, neurologopeda, pedagog terapeuta (red. naczelna)
Tytuł: Lęki u mam. Jak matki mogą zmienić swój niepokój w siłę.
Autor: Jodi Richardson
Str. 287
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.
Klaudia Maksa. Z zawodu neurologopeda i pedagog terapeuta. Pracuje z dziećmi z MPD. Posiada wiele dyplomów i certyfikatów, które leżą sobie na dnie szuflady kompletnie niepotrzebne. Jednak każdy z nich wiąże się z jakimś ważnym okresem życia i niesie oprócz umiejętności, czy jak to się teraz nazywa – kompetencji, wiele wspomnień i doświadczeń. Codziennie przygląda się ludziom i światu jednym okiem w przenośni i dosłownie. Magazyn Życie i pasje, który stworzyła w akcie desperacji, żeby mieć bodziec do rehabilitacji, okazał się dobry pomysłem nie tylko dla niej, ale dla innych także, o czym świadczy coraz liczniejsze grono czytelników.