
Odsłony: 69
Czytam różne gatunkowo powieści, ale dwóch celowo unikam. Ale jak się okazuje nie do końca, bo normą od reguły są wyjątki. I popełniłam taki wyjątek. Nie wiem, co mnie skłoniło, żebym sięgnęła po horror. Nie czytam powieści grozy, a tu proszę… niespodzianka! Zaciekawił mnie blurb oraz czerwono-czarna, gorejąca okładka. Zaintrygowało mnie klaskanie, które do tej pory kojarzyło się z czymś miłym, a tu ewidentnie zapowiadało coś niepokojącego. Tak oto w me ręce trafiła powieść Dziewczyna, która klaszcze Tomasza Kozła.
Specjalnie tak organizowałam sobie czas, aby horror czytać w ciągu dnia. Noc i ewentualne koszmary były mi nie w smak. Jednak w swych kalkulacjach nie wzięłam pod uwagę pogody. Tej za oknem, choć ta w powieści była odpowiednia do gatunku. Nie przewidziałam, że nagle zrobi się w pokoju ciemno przez nagromadzenie czarnych chmur, a ja będę uczestniczyła w koncercie grzmotów i balecie błyskawic. Nawet prądu raz zabrakło. Może nie bałam się aż tak bardzo, bo wiedziałam, że czytam fikcję literacką, ale mimo wszystko ktoś zrobił mi nastrój do czytania powieści grozy. Ja też Wam zrobię. Spakujcie się, bo jedziemy na Podlasie.
Adam Witkowski dostał w spadku dom po swej biologicznej matce, której nigdy nie widział. Wraz z przyjacielem Mirkiem Krukiem jedzie na głuchą prowincję. Tu czas się zatrzymał. Wieś robi przygnębiające wrażenie – walące się budynki, mieszkańcy jacyś zmarnowani, wtopieni w naturalne, przygnębiające otoczenie, porozumiewający się własnym kodem. Niechętni obcym. Nie udzielają żadnych informacji o historii posesji, tylko grożą i wyganiają. Mężczyźni chętnie by wyjechali, ale zepsuł im się samochód, a telefony nie miały zasięgu. W dodatku psuje się pogoda. Adam i Mirek muszą przenocować w budynku, który przypomina dawny szpital. Upiorna noc daje się we znaki, a dzień nie przynosi rozwiązań. Z tego przerażającego miejsca nie da się uciec, chyba że rozwikła się tajemnicę porzuconego domu nawiedzanego nocami przez dziewczynę, która klaszcze…
Osią fabularną jest olbrzymi dom, który budzi grozę swym wyglądem. Mnóstwo pokoi. Niektóre zamknięte na klucz. Brak mebli. Tylko wiadra. Brak prądu. Dużo starego kurzu. Co ciekawe, dom jest zapuszczony, lecz nie został zdemolowany. Dlaczego? Jakie tajemnice skrywa budynek? Przygotujcie się na małe trzęsienie ziemi. „Tu się wydarzyło tak dużo złego”. (s. 57)
Ile złego się wydarzyło w tym budynku, to wiedzą ci, którzy już powieść przeczytali. Autor nie narzeka na brak bogatej wyobraźni w jej makabrycznej i mrocznej odsłonie. Psuje pogodę – wrześniowy chłód i deszcze potęgują niepokój zaglądający w każdy zakamarek. Skrupulatnie buduje napięcie. Niepewność szybko narasta i zamienia się w niepokój. Gęsta atmosfera grozy zagęszcza się jeszcze bardziej, a nocą… Nocą strach się bać. Tu sen miesza z jawą. Zwidy? Majaki? Urojenia? Coraz więcej dziwnych rzeczy, które się nawarstwiają. Sytuacja otumaniała bohaterów i mnie trochę też. Autor stopniowo dodaje kolejne przerażające elementy, jakby zwrotki dopisywał w piosence. Jak refren powtarza upiorne klaskanie. Brrr! Ciarki przechodzą po plecach, gdy czytelnik się pogrąży w fabule i da się ponieść akcji. „to miejsce nie puszcza tak łatwo”. (s. 55)
Główną bohaterką jest tajemnicza dziewczyna, która klaszcze. Lokalsi dobrze wiedzą, kim ona jest, lecz warszawiacy nie. To nie jedyna tajemnica w tej powieści. Autor po kolei odsłania sekrety tego ponurego miejsca i wyjawia jego historię. Odkrywa przed bohaterami i czytelnikiem potworną prawdę o tym miejscu i o ludziach, którzy mieli to nieszczęście tu trafić. Współczułam im i cierpiałam, gdy poznawałam prawdę. Byłam bezsilna. Straszna tragedia. Niewypowiedziane zło i ta mała zgniła społeczność. Włos się jeży na głowie, gdy do świadomości dociera prawda, do czego skłonni są ludzie i w imię czego. I na tle tylu różnych okropności silna męska przyjaźń. Podziwiałam Mirka, że pomagał Adamowi, gdy ten wpadał w skrajne emocje, miał taki paniki i majaki. „W co myśmy się wpakowali?”. (s. 60)
Tomasz Kozioł pisze bardzo plastycznie. Sugestywnie i sensualnie. Wszystko widać, słychać i czuć. Od początku dostarcza ekstremalnych emocji, by się mnożyły w trakcie rozwoju akcji, a w zakończeniu wybuchły. Przy tym niejako mimochodem uruchamia wyobraźnię czytelnika, aż przechodzą fale grozy, a irracjonalny strach staje się namacalny. Klaskanie słychać gdzieś z tyłu głowy. Uporczywe. Upiorne. Zatrważające. Rzadko, kiedy można odetchnąć w czasie czytania tej powieści. Horror ma to do siebie, że powinno się bać i tak jest w przypadku Dziewczyny, która klaszcze. Nastrój grozy potęgują czarno-białe ilustracje.
Brawa dla autora! Choć może nie najlepiej to zabrzmi w kontekście tytułu jego powieści. Na pewno po lekturze tej książki oklaski będą brzmiały inaczej. Niepokojąco. Potwornie. Makabrycznie.
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Urobos
Autor: Tomasz Kozioł
Tytuł: Dziewczyna, która klaszcze
Data wydania: 30.06.2021
Ilość stron: 368
ISBN: 978-83-2808-785-9