
Odsłony: 441
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Dom Holendrów intryguje już od okładki, na której widnieje obraz przedstawiający czarnowłosą dziewczynę w czerwonym płaszczu. Okazuje się, że nie jest to przypadkowa ilustracja – ten obraz występuje w fabule i odgrywa w niej istotną rolę. Podzielona na trzy części powieść wciąga stopniowo, dając czytelnikowi zarówno wyraźny przekaz jak i zostawiając pole do zastanawiania się nad zachowaniem i decyzjami bohaterów. Moim zdaniem to byłaby idealna pozycja do klubu dyskusyjnego, a dyskusja mogłaby być nawet dość burzliwa.
Wydawnictwo Znak Literanova, premiera: 10.05.2021 r.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Ann Patchett, więc nie wiem, czy to faktycznie, jak mówią, najlepsza z dotychczasowych jej powieści, ale podobała mi się na tyle, że zamierzam kontynuować tę literacką znajomość. Wypożyczyłam już Biegnij.
Długo zastanawiałam się jak napisać o tej książce, by jednocześnie oddać jej wszystkie walory, ale nie wyjawiać zbyt wiele z treści. Jako czytelnik, nie chciałabym dowiedzieć się wcześniej o pewnych wydarzeniach, zanim osobiście nie zabiorę się za lekturę. Będzie zatem dość ogólnikowo, ale mam nadzieję, że uda mi się przybliżyć Dom Holendrów i zachęcić do przeczytania.
Przede wszystkim zacznę od tego, że – tu może niektórych rozczaruję – to nie jest powieść o Holendrach, a o amerykańskiej rodzinie, której losy śledzimy na przestrzeni kilkudziesięciu lat XX w. , częściowo w retrospekcjach, w narracji Dannego, głównego bohatera. Tytułowy dom dawniej należał do państwa VanHoebeeków, których portrety nadal wiszą w salonie, potem przeszedł w ręce Conroyów.
Jak można się spodziewać, tytułowy dom jest także bohaterem tej powieści, centralnym punktem odniesienia, osią wydarzeń, symbolem. Mamy tu dom w znaczeniu dosłownym – jako konkretny budynek o trzech kondygnacjach, przeszklonym holu, z salą balową, basenem, ozdobiony sztukateriami, gzymsami itp. Jego specyficzna architektura sprawia, że jedni się nim zachwycają, drudzy go nie znoszą. To ma duże znaczenie w fabule. Ten dom jest świadkiem dobrych i złych chwil oraz różnie powodowanych odejść i powrotów, a historia w pewnym momencie zatacza koło… Mamy również dom w znaczeniu – gniazdo rodzinne, miejsce pochodzenia, przestrzeń dzieciństwa, obiekt wspomnień i tęsknoty za utraconą bezpowrotnie przeszłością.
Dla Maeve i Danny’ego ze względu na skomplikowaną sytuację rodzinną, Dom Holendrów, w którym spędzili dzieciństwo pod troskliwymi skrzydłami oddanej im całym sercem służby, stał się miejscem szczególnym. Jako dorośli przyjeżdżali na ulicę, by na niego popatrzeć, nie potrafili odciąć się od przeszłości, chociaż w ogólnym rozrachunku daleka była od sielanki.
Najnowsza powieść Ann Patchett to opowieść o niezwykłej więzi między rodzeństwem, zwłaszcza gdy starsza siostra niemal zastępuje bratu matkę. Maeve zawsze wspiera brata, zresztą on również darzy ją pomocą i opieką, szczególnie w trudnych momentach, chorobie i rekonwalescencji.
To także historia o matce marnotrawnej i okrutnej macosze, o ponoszeniu konsekwencji swoich decyzji i czynów, o zawiedzionych lub spełnionych (w zależności od postaci) ambicjach i marzeniach. O tym, że fortuna kołem się toczy i o tym, że nie da się całkiem odciąć od własnych korzeni, choć niby każdy ma swój los we własnych rękach. O stracie, która rzutuje na dalsze życie. O karierze budowanej niemal od zera. O przebaczeniu i poświęceniu.
Ann Patchett zabiera nas na literacką wycieczkę m.in. do Elkins Park w Pensylwanii i do Nowego Jorku. Nie bez znaczenia jest fakt, że mamy też motyw rynku nieruchomości, i tu znów mowa o różnych budynkach, lokalach, mieszkaniach, z którymi mieli do czynienia bohaterowie. Wszystko kręci się zawsze wokół domu, wręcz można by powiedzieć.
Wspomniałam, że ta powieść ma wyraźny przekaz, ale nie o to chodzi, że autorka podaje nam wnioski na tacy. Po prostu często w rozmowach bohaterów wyartykułowane są spostrzeżenia, które raczej bez trudu przychodzą czytelnikowi do głowy (np. “Zrobiliśmy fetysz ze swojego nieszczęścia” s.255), czy też potwierdzają się przemyślenia rodzące się trakcie lektury. Zatem interpretacja wydaje się nieskomplikowana, ale pozostaje też sporo do zastanowienia się. O ile przeważnie jesteśmy w stanie zrozumieć motywy postępowania poszczególnych postaci, to zawsze pojawia się pytanie – co by było gdyby jednak zrobiły inaczej? Czy mogły być inne rozwiązania danych sytuacji? Niektóre postaci są dość kontrowersyjne, czy zasługują jednoznacznie na potępienie? Tu jest szerokie pole do dyskusji, dlatego uważam, że Dom Holendrów to znakomita propozycja dla klubów dyskusyjnych, bo naprawdę jest o czym rozmawiać.
Ta książka została nominowana do Nagrody Pulitzera, spotyka się z powszechnym aplauzem. Moim zdaniem słusznie. Nie jest ani przegadana, ani przekombinowana. Nie ma w niej przesadnego dramatyzmu. Za to jest zgrabnie skonstruowana, subtelna, wyważona, mądra i konkretna. Porusza trudne i poważne problemy, ale obecne są także w niej ciepło i serdeczność. Warto ją przeczytać.
polecam, Agnieszka Grabowska
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo Znak Literanova
Autor: Ann Patchett
Tytuł: Dom Holendrów
Tytuł oryginału: The Dutch House
Tłumaczenie: Anna Gralak
Na okładce wykorzystano obraz “Maeve” Noah Saterstorma
Liczba stron: 336
Oprawa twarda
Data wydania: 10 maja 2021
ISBN: 978-83-240-7335-1
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.