PO GÓRALSKICH ZAKĄTKACH BŁĄDZĄC – fotoreportaż Danuty Baranowskiej

Odsłony: 157

W tych trudnych czasach, kiedy podróże są prawie niemożliwe, kiedy zima przeciąga swoje rządy i nie chce ustąpić miejsca wiośnie, kiedy człowiek jest spragniony kontaktów międzyludzkich i spotkań w gronie przyjaciół warto sięgnąć po wspomnienia.
Kiedy kilka dni temu przeglądałam album z fotografiami  wpadło mi w ręce zdjęcie karczmy Rzym w Suchej. I wtedy jak na taśmie filmowej pojawiły się przed oczyma góry, szałasy, zajazdy góralskie i drewniane karczmy.

 

W całych polskich górach jest mnóstwo takim karczm wartych zobaczenia. I nie tylko ze względu na panującą tam niezwykłą atmosferę, ale także na wystrój i architekturę. Prawie zawsze są to zabytkowe obiekty ze wspaniałą kuchnią i niejednokrotnie ludową kapelą.

Słowa z ballady mickiewiczowskiej „Ta karczma Rzym się nazywa” znamy chyba wszyscy.

Niewykluczone, że karczma Rzym w Suchej była właśnie tą opisywaną przez Adama Mickiewicza w balladzie „Pani Twardowska”. Znamienne słowa poety „Patrz oto jest karczmy godło, koń malowany na płótnie”  stanowiły prawdopodobnie inspirację dla budowniczych karczmy. Taki koń kuty w metalu znajduje nad drzwiami karczmy do dzisiaj. Mógł być także na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku, kiedy powstała ballada. Karczma należała do właścicieli suskich dóbr, Wielkopolskich herbu Starykoń. A zbudowana została w czasie gdy na placu przy skrzyżowaniu głównych dróg w mieście zaczęły odbywać się jarmarki i targi.

Sucha. Karczma Rzym widok ogólny
Karczma Rzym. Godło przed wejściem

Inna karczma równie piękna znajduje się w Jeleśni koło Żywca. Jest to jedna z ostatnich tego typu budowli w Polsce i należy do najpiękniejszych karczm polskich o cennych walorach historycznych i kulturowych. Wybudowana  w siedemnastym wieku z drzewa modrzewiowego wzniesiona w konstrukcji zrębowej przetrwała do naszych czasów. Karczmę odwiedzali znani z historii zbójnicy jak: harnaś Wojciech Mizia, Mateusz Klimczok oraz najsłynniejszy zbójnik Żywiecczyzny Fiodor Proćpok. Zbójników już nie ma, ale karczma w Jeleśni pamiętająca zbójników, istnieje do dzisiaj. Słowa piosenki o żywieckich zbójnikach często rozbrzmiewają wśród drewnianych ścian Starej Karczmy.

„Hej Pilsko, hej Pilsko
Hej wysokie trawy
Którędy chadzali, którędy chadzali
Zbójcy od Orawy „

A lepszego żurku jak w Jeleśni, podanego w chrupiącym bochenku góralskiego chleba nie znajdzie się chyba nigdzie.

Jeleśnia. Karczma

Nie tylko na Żywiecczyźnie ale i w Beskidach grasowali zbójnicy żyjący  z rabunku i napadów na bogatych gospodarzy. Ukrywali się w górach, swoje łupy chowali w jaskiniach lub zakopywali w ziemi. Byli także tacy, którzy mieszkali we wsiach. W Brennej, niewielkiej wsi położonej u stóp Beskidu Śląskiego, w starej zbójnickiej chałupie z dziewiętnastego wieku znajdowała się niezwykła karczma. Można tam było nie tylko  świetnie zjeść, ale także poczuć atmosferę dawnych czasów. W izbie na widocznym miejscu znajdował się stary kołowrotek, na którym przed laty zbójnicka żona przędła wełnę na serdaki. Większą część sali jadalnej zajmował kuchenny piec z naczyniami i wszelkimi statkami kuchennymi. A głównym daniem z którego słynęła karczma były… cycki z gaździnowej kury z borówkami i nalewka korzenna na spirytusie. Dzisiaj karczma nosi inną nazwę i zatraciła swój pierwotny klimat.

Brenna. Wejście do Karczmy
Brenna, wnętrze karczmy
Brenna. Zbójnicki kołowrotek

W Szczyrku „Gospoda Polska” oferuje grzane wino z owczym serem zapiekanym na rożnie z żurawinowym sosem. Ta przerobiona ze starej chałupy karczma posiada niezapomniany klimat. Kusi nie tylko wybornym jadłem, ale i wspaniałym wnętrzem, gdzie meble i stary malowany w kolorowe kwiaty piec pamiętają czasy zbójnika Ondraszka.

Szczyrk. Gospoda Polska wnętrze.
Szczyrk. Gospoda Polska

Szałas przeniesiony z hali skrzyczeńskiej, ogrzewany piecem, gdzie palenisko jest w otwartej gębie bacy spod Skrzycznego i niezrównany chleb ze smalcem oraz kufel grzanego piwa z korzeniami i miodem, podanego w kamiennym kuflu sprawia że wieczór spędzony w Karczmie Zbójnickiej na brzegu potoku Żylica jest niezapomniany.

Szczyrk. Palenisko w gospodzie nad Żylicą.

Odwiedzając Ustroń w Beskidzie Śląskim koniecznie trzeba złożyć wizytę w góralskiej „Kolibie pod Czarcim Kopytem” w drodze na Równicę. W drewnianej dwustuletniej chacie mieści się słynąca z niepowtarzalnego klimatu karczma diabelska. Można tutaj spróbować  gulaszu z sarny czy zupy zwaną czosnkulą z ziemniakami lub gorącego Czarciego Napoju przygotowanego według siedemnastowiecznego przepisu z piwa, przypraw i korzeni. Można własnoręcznie upiec pstrąga, szaszłyk czy kiełbasę na palenisku w kształcie diabelskiej głowy. Jeżeli jest diabelska głowa, to jest również i ogon ale, żeby  go zobaczyć, należy zejść pod ziemię do najniżej położonej sali, oświetlonej pochodniami i ogniem z czarciego pieca. Tutaj atrakcją są… diabelskie żarna do mielenia grzechów ludzkich. Koliba czartowska słynie także z innej znakomitości zwanej „Kopytkiem”, czyli prawdziwej góralskiej miodunki, wspaniałej, ale zdradliwej. Trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo po większej ilości „Kopytka” kolana robią się jakieś dziwnie miękkie.

Ustroń. Koliba pod Czarcim Kopytem. Głowa diabła

Ustroń. Koliba pod Czarcim Kopytem. Sala diabelska

W minionych latach przydrożne zajazdy, karczmy i oberże były nierozerwalnym elementem krajobrazu polskiego. Służyły głównie wędrowcom i podróżnym gdzie mogli oni znaleźć odpoczynek, nierzadko nocleg oraz zaspokoić głód i pragnienie. Dzisiaj wiele z tych karczm otrzymało po rekonstrukcji nowe życie i nadal zachwyca klimatem dawnych czasów.

Tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi

Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.

Author: Agnieszka Grabowska

Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *