
Odsłony: 86
Debiutancka powieść Marty Bijan okazała się ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Tę poetycką, melancholijną, pełną smutku, tęsknoty i goryczy prozę chętnie zobaczyłabym w wersji filmowej. Historia wokalistki Melodii i jej menadżerki Es pozostawia nam wiele do przemyślenia. Czy warto być “niewidzialnym”? Jakie mogą być kulisy i cena sławy gwiazd?
Zwróciłam uwagę na tę książkę z kilku powodów.
Po pierwsze – tytuł, ewidentnie nawiązujący do wiersza Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Po drugie – okładka (z grafiką Magdaleny Walkowiak), surrealistyczna i, jakby dla kontrastu, słodko różowa… Po trzecie – opis, zapowiadający nietuzinkową, poetycką prozę, pełną, smutku, melancholii i muzyki. Po czwarte – postać autorki, wszechstronnie uzdolnionej artystki: wokalistki, reżyserki, poetki, finalistki muzycznego talent show.
Nie miałam wygórowanych oczekiwań, kierowała mną ciekawość. Wkrótce została zaspokojona, a teraz muszę zmierzyć się z ubraniem w słowa wrażeń po tej lekturze, co nie jest takie proste.
Debiutancka powieść Marty Bijan okazała się ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Niezbyt obszerna, nieskomplikowana fabularnie, licząca mniej niż 180 stron, nie była lekką lekturą, którą pochłania się jednym tchem. To proza poetycka, melancholijna, trochę psychodeliczna, dziwna, nieco chaotyczna, pełna smutku, tęsknoty i goryczy, narkotyków, tabletek, alkoholu, straconych złudzeń i zawiedzionych marzeń. Choć trudno raczej powiedzieć, że fabuła jest wciągająca, to czytelnikowi wiele pozostaje do przemyślenia – w niektórych przypadkach także w odniesieniu do własnego życia.
Narratorką i bohaterką tej opowieści jest Es, menedżerka gwiazdy muzycznej, błękitnowłosej Melodii, uwikłanej w narkotykowy nałóg. Sama jest niespełnioną wokalistką, która próbowała sił w telewizyjnym show i złożyła demo swoich nagrań w wytwórni. Czy miała za mało talentu czy zabrakło jej szczęścia?
To ona jest matką sukcesu Melodii. Pisze dla niej teksty, oddaje swoje pomysły, dba o jej interesy zawodowe i opiekuje się nią niczym anioł stróż, towarzyszy jej nawet w najgorszych i najtrudniejszych momentach. Jej poświęcenie zdaje się nie mieć granic, a przecież ma swoje życie, narzeczonego, marzenia i plany.
Sama o sobie mówi “Jestem kobietą niewidzialną i muszę leczyć się na niewidzialność” (s. 9). Czy satysfakcjonuje ją takie życie? Czy w końcu odważy się być sobą, czy rozwinie skrzydła? Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?
Poznajemy kulisy sławy w branży muzycznej – pracę nad utworami, koncerty, trasy, imprezy, starania o dobry image w mediach, układy, zależności itp. To nie jest wcale taki kolorowy i błyszczący świat, jak by się to mogło wydawać, ani łatwy kawałek chleba. Autorka pokazuje tę ciemniejszą stronę życia, w której panują smutek, lęk, ból, cierpienie, poczucie upokorzenia, wieczny niedosyt i tęsknota, a uzależnienie powoli przejmuje stery nad codziennym funkcjonowaniem. Nie brakuje scen, na widok których raczej wolelibyśmy odwrócić oczy.
Błędem byłoby doszukiwać się w postaciach sylwetek prawdziwych osób ze sceny muzycznej i oczywiście nie można uogólniać. Niemniej opowieść, choć fikcyjna, dotyczy sytuacji prawdopodobnych, nie wyssanych z palca. To niezwykle emocjonalna narracja, gęsta i metaforyczna. Niekiedy aż przesadnie, co zapewne wielu czytelnikom utrudni odbiór treści. Niechronologiczność historii, w moim odczuciu, nie stanowi wady, wręcz przeciwnie – poznając różne fragmenty z życia Es stopniowo jak z puzzli budujemy jej obraz, próbując (co nie jest łatwe) zrozumieć jej zachowanie i decyzje.
Odniosłam wrażenie, że autorka doskonale wiedziała co i jak chce napisać. Świadczy o tym przemyślana kompozycja. Prolog – niczym zwiastun serialu, powraca w przedostatnim rozdziale. Pierwsze zdanie powieści, bardzo wymowne w odniesieniu do treści, powtórzone zostało na końcu – co stanowi zgrabną klamrę. Ważna wydaje się dedykacja – “Wszystkim niewidzialnym” oraz motto – fragment wiersza Anny Świrszczyńskiej “Z dna oceanu”.
Historia Es i Melodii to dość uniwersalna opowieść o tych, którzy są “na świeczniku” i tych, pozostających w cieniu, o rozwijaniu i podcinaniu skrzydeł, o często zaskakujących kolejach losu.
Moim zdaniem Marta Bijan jednak lepiej śpiewa niż pisze. Daleka jestem od wielkiego zachwytu nad Melodią mgieł dziennych, ale też nie skreślam tej powieści, bo to całkiem udany debiut. Doceniam emocjonalny przekaz, poetyckość, nastrojowość tej książki. Chętnie zobaczyłam ją na ekranie, jako muzyczny dramat obyczajowy. Kto wie, może sama Marta Bijan, absolwentka Warszawskiej Szkoły Filmowej wzięłaby swój tytuł na reżyserski warsztat?
Agnieszka Grabowska
|materiał chroniony prawem autorskim|
Wydawnictwo Mova
Autor: Marta Bijan
Tytuł: Melodia mgieł dziennych
Liczba stron: 176
Data wydania: 14.10.2020
ISBN: 978-83-66654-48-8
Agnieszka Grabowska – absolwentka filologii polskiej UJ, nałogowa czytelniczka, blogerka w kratkę. Ambiwertyczka spod znaku Ryb. W wolnym czasie zabiera się za literki. Ma szczęście w konkursach. Nie wyobraża sobie życia bez książek, kawy, kotów i muzyki. Prywatnie – mama i żona. Nie unika kuchni, choć przydałaby się jej patelnia automatycznie odcinająca Internet w kulminacyjnych momentach pichcenia.