
PATRONAT MEDIALNY: “Dekameron”, Giovanni Boccaccio – recenzja
Odsłony: 1164
XIV wiek to czasy, które w Polsce zwykle kojarzą się z głębokim średniowieczem, z ciemnotą i zacofaniem; to czasy, w których główną rolę odgrywa Bóg, modlitwa, jałmużna i post. Niemały wpływ na takie postrzeganie średniowiecznych czasów miała (i ma) literatura, którą serwują nam w szkole. Dla wielu z nas to czasy św. Aleksego, Rolanda, króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu, czasy mistrza Polikarpa, który zapragnął spotkać się ze śmiercią.
Jednak tak jak każdy kij ma dwa końce a medal dwie strony, tak również średniowiecze ma swoje drugie oblicze. Jeśli chcesz je poznać zapraszam do lektury Dekameronu Giovanniego Boccaccio.
Już wyjaśniam, że ten nieco dziwny tytuł oznacza po prostu 10 dni (z języka greckiego deka hemeron). Nadal Wam to nic nie mówi? No to do dzieła.
Przenieśmy się do XIV wiecznej Florencji (ale tylko duchem, bo panuje tam straszliwa zaraza, która dziesiątkuje ludzi i obnaża ich najgorsze instynkty) a dokładnie do kościoła Santa Maria Novella, gdzie spotkamy 7 młodych kobiet, z których „żadna jeszcze nie 28 roku życia nie ukończyła” (s. 18). Otóż owe damy „białogłowy szlachetnej krwi, dobrych obyczajów, roztropne, skromne i wdzięczne” (s. 18) za radą jednej z nich (zwanej Pampineą) postanowiły opuścić wymierające miasto i udać się do jednej z wiejskich posiadłości, by tam ratować własne życie.
Do podjęcia ostatecznej decyzji i realizacji planów potrzebują jednak mężczyzn, których nazywają przewodnikami; uważają bowiem, że „kobietom trudno coś przedsięwziąć bez pomocy mężczyzn” (s. 22). Już widzę oburzenie dzisiejszych feministek i nie tylko. No cóż, spieszę wyjaśnić, że jednak niezupełnie tak było, ponieważ z lektury dalszej części Dekameronu wynika zgoła co innego. Niektóre panie bywały nawet bardziej wyzwolone niż niejedna współczesna kobieta!
Aby jednak – nazwijmy to – tradycji stało się zadość, znalazły 3 mężczyzn – opiekunów – i wszyscy udali się na wieś. Tam, żeby się nie nudzić, Pampinea wpadła na pomysł, by codziennie każdy z nich opowiadał jedną historię a jako że było ich 10 i przebywali tam tyleż samo dni, to w sumie opowiastek mamy równo 100.
Historie nie były przypadkowe – każdego dnia obowiązywał jakiś główny temat. Były zatem opowieści o ludziach, którzy „przeciwnym losom podlegając, przecież wbrew nadziei, do pomyślnego skutku sprawy swoje przywiedli” (s. 77) a także o tych, „co przyrodzonym swym sprytem osiągają rzecz pożądaną lub utraconą odzyskują” (s. 195).
Kolejny cykl dotyczy tych, „których miłość kres nieszczęśliwy znalazła” (s. 291) lub przeciwnie „o szczęściu, jakie przytrafiło się niektórym kochankom po przygodach ciężkich i żałosnych” (s. 373). Mamy również opowiadania, z których wynika, że dzięki ciętym odpowiedziom czy trafnym powiedzeniom możemy uniknąć straty lub zapobiec nieś częściom. Oczywiście nie obyło się też bez opowiastek „o figlach, jakie każdego dnia albo niewiasty mężczyznom, albo mężczyźni niewiastom, albo mężczyźni wzajem sobie płatają” (s. 569).
Opowiadane historie są z reguły krótkie (liczą nie więcej niż kilkanaście stron), co sprawia, że – mimo iż książka liczy blisko 840 stron – czyta się ją bardzo szybko. Dodatkowym plusem jest fakt, że każda opowiastka ma swój tytuł a zatem możemy po nią sięgnąć także wówczas, gdy mamy do dyspozycji przysłowiowe 5 minut.
Jedna z ciekawszych a zarazem bardziej pikantnych nowel z tego zbioru daje nam odpowiedź na pytanie, jak namówić niezwykle cnotliwą i bogobojną niewiastę do zaspokojenia własnych żądz. Okazuje się, że to bardzo proste – wystarczy zaproponować jej „zabawę” w diabła i piekło.
Żeby jednak nie było, że Dekameron to same bezecne rzeczy, niejako dla równowagi warto zwrócić uwagę na nowelę Sokół, w której autor opisuje piękną i wzruszającą historię miłości Federiga do Monny Giovanny. A tak a propos tej nowelki – czy wiecie, że od jej tytułu pochodzi nazwa klasycznej budowy noweli (tzw. „teoria sokoła”)?
Śledząc losy bohaterów poszczególnych opowiadań podziwiamy ludzki spryt i przebiegłość, przeżywamy różne rodzaje miłości od czysto platonicznej, romantycznej do cielesnej, całkiem frywolnej czy wręcz …
Mówienie jednak, że Dekameron to jedynie książka o miłości jest dużym uproszczeniem a nawet przekłamaniem. Oprócz tego uczucia mamy bowiem szereg innych, chociażby gniew, nienawiść, zawiść, zdradę, ale również te pozytywne- dobro, bezinteresowność, mądrość. Wszystko ukazane na tle pojedynków, podróży i zwyczajów panujących w XIV wieku.
Pewną trudność może sprawiać czytelnikom język książki, który jest dość wyszukany i kunsztowny, o zawiłej składni i niecodziennym słownictwie. Na szczęście po kilku opowiadaniach dajemy się porwać jego urokowi i z zapałem, a często także z wypiekami na twarzy) śledzimy losy bohaterów kolejnych opowieści.
Zachętą do przeczytania może być również fakt, iż utwór wpisany niegdyś na Indeks Ksiąg zakazanych – tak naprawdę pozostaje na nim do dziś.
Przenieśmy się zatem do podflorenckiej posiadłości i – wstrzymując oddech, by nie zdradzić swojej obecności – posłuchajmy ciekawych historyjek.
Zapraszam, Beata Grzywacz.
materiał chroniony prawami autorskimi
Wydawnictwo – MG
Tytuł – Dekameron
Autor – Giovanni Boccaccio
Tłumaczenie – Boyé Edward
Liczba stron – 838
ISBN – 978-83-7779-436-4
Beata Grzywacz – absolwentka filologii polskiej na UJ, wieloletnia nauczycielka, liderka kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, pomysłodawczyni Szkolnego Klubu Przyjaciół Książki, który prowadzi od 3 lat, autorka bloga „Tarnobrzeskie kobiety”. Lubi, gdy się coś dzieje, dlatego wciąż podejmuje nowe wyzwania – im trudniejsze, tym lepiej.