
Odsłony: 118
Oryginalny tytuł najnowszej powieści Anny Szczęsnej w pierwszej kolejności przywiódł mi na myśl najbardziej znany cytat o tym gadzie: „Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby”. Gdy zaczęłam czytać, przypomniała mi się piosenka Alibabek Jak dobrze mieć sąsiada ze słowami Agnieszki Osieckiej. Przypomniało mi się dzieciństwo z czasów komuny, kiedy wraz z sąsiadami spędzało się wspólnie czas w domu i na podwórku, kiedy sąsiedzi byli jak rodzina. Zapraszam na recenzję gorzko-słodkiej (właśnie w takiej kolejności, a nie słodko-gorzkiej) powieści Anny Szczęsnej Krokodyl w doniczce.
W Gdańsku na Przymorzu w bloku na drugim piętrze mieszka emerytka Aldona Burzyńska lat siedemdziesiąt dwa oraz pisarz Paweł Płaski lat czterdzieści dziewięć. Wystarczy dobrze przyjrzeć się nazwiskom postaci, by sporo o nich wiedzieć. Aldona idzie przez życie jak burza, niszcząc wszystko wkoło, wtykając nos w życie innych i pouczając. Osiedlowa terrorystka. Jej towarzyszki to samotność i furia. Zdziwaczała emerytka nie radzi sobie z niekontrolowanymi wybuchami agresji. Neurotyczny pisarz to przeciętny człowiek prowadzący jałową egzystencję, nieudacznik podglądający innych. Autor jednego bestsellera i wielu słabych powieści. Ot, antypatyczny odludek spędzający czas w towarzystwie kłujących przyjaciół. Ci dwoje omijają się szerokim łukiem. „Kto dziś chodzi po sąsiadach?”. (s. 32)
Do czasu, aż wprowadza się nowa lokatorka, a wraz z nią fala zmian. Dwudziestoośmioletnia Kaja Kwiatkowska kupiła mieszkanie na kredyt. Zapracowana łapie okazje do zarobku. Marzy, by zostać asystentką pisarza, który zostanie zauważony przez czytelników. Jego wypromowaniem ma się zająć ona. Ma w tym swój cel – podreperować budżet. To Kaja przypadkiem staje się plastrem na bolączki sąsiadów. Jej nazwisko też niesie za sobą pewne informacje… kwiaty pięknie zakwitają i cieszą innych. Autorka bardzo trafnie dobrała nazwiska bohaterom pod względem onomastycznym.
Bohaterowie to przedstawiciele trzech pokoleń, których łączą: lęki, marzenia, bolączki, demony, samotność, przestrzeń ograniczona do mieszkania. Aldona, Paweł i Kaja to zwyczajni ludzie, którzy żyją obok nas i czasami potrzebują sąsiedzkiej pomocy. Wymuszone interakcje między nimi powoli stają się normalne i naturalne, zmieniają się też oni. Świetnie widać to przez pryzmat zmieniających się pór roku. Zima marazm i chłodne stosunki, pierwsze promienie słońca to pierwsze przebłyski nawiązania dobrych relacji, z początkiem wiosny zaczynają rozkwitać stosunki dobrosąsiedzkie, a lato… Lato przynosi zaskakująca wydarzenia. „Nawet drobna zmiana dobrze robi. Szczególnie gdy człowiek popada w marazm albo zaczyna wyszukiwać sobie nieistniejące problemy, które karmione zgorzknieniem, rosną do niebotycznych rozmiarów”. (s. 212)
Lubię książki, w których coś się dzieje. Ta książka od początku przytłoczyła mnie opisami, emocjami, ponurą egzystencją bohaterów i wolnym tempem akcji. Z czasem wciągnęłam się w wydarzenia. Zostałam czwartą sąsiadką, podglądaczką, która po kolei (rozdziały to przeplatanka obrazów życia postaci) zagląda do mieszkań sąsiadów oraz ich myśli. Poznałam przyczyny ich problemów i chęć zmiany. Stopniowo zaczęłam doceniać głębię i mądrość tej słodko-gorzkiej powieści, choć zabawne sytuacje nie wywoływały u mnie wesołości. „…czasami los daje nam dokładnie to, czego potrzebujemy, a nie czego chcemy”. (s. 221)
W prostych słowach autorka opisuje zmianę stosunków sąsiedzkich oraz przemianę bohaterów zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną. Ludzie zyskują przy bliższym poznaniu, a na poprawę relacji zawsze jest czas. Powieść porusza wiele ważnych tematów i skłania do refleksji nad naszymi relacjami z bliskimi i sąsiadami. Każdy z nas ma prawo do swojego życia i zadbania o swoje potrzeby, każdemu należy się coś od życia, choć także potrzebujemy siebie nawzajem – to „banały, oczywistości”, o których zapominamy na co dzień. Anna Szczęsna przypomina o nich. Kilka jej spostrzeżeń na temat życia może stać się hasłami motywacyjnymi lub złotymi myślami.
Autorka wiernie odmalowuje portrety wielu Pawłów, Kaj i Aldon. Pokazuje nasze słabości i bolączki, społeczne problemy – trud pracy pisarza i brak weny, szczęście debiutanta i marazm pisarski; zapracowanie młodego pokolenia; starość i życie emerytki. Sądzę, że życiowa metamorfoza Aldony zainspiruje wiele osób. Gdzie w tym krokodyle? Są, są! To mąż autorki, kolekcjoner „krokodyli w doniczce”, zwrócił na nie uwagę żony. Nawet one potrafią pięknie rozkwitnąć! Coś o tym wiem.
Anna Szczęsna, znawczyni potrzeb ludzkiego serca i specjalistka od emocji, uświadamia, że każdy z nas potrzebuje doświadczonego ogrodnika, który roztoczy nad nim tak jak nad kwiatem troskliwą opiekę. Bo ludzie jak rośliny potrzebują miłości, rozmowy i dbania o nie. Sięgając po Krokodyla w doniczce, znajdziecie motywację do zmian w sobie i otoczeniu, przewartościowanie swojego życia, zadbania o relacje sąsiedzkie i przyjaźń. Inaczej spojrzycie na wiele spraw. „Relacje są bardzo ważne. Potrzebujemy siebie nawzajem”. (s. 212)
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Autor: Anna Szczęsna
Tytuł: Krokodyl w doniczce
Data wydania: 15.07.2020
Ilość stron: 330
ISBN: 978-83-66611-30-6
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.