
Odsłony: 293
Kiedy dotarłam do Siem Reap w Kambodży, zbliżał się już wieczór. Droga z Bangkoku w Tajlandii do turystycznej kambodżańskiej mekki była długa, ale niezmiernie ciekawa. Mijałam małe wioski najczęściej położone nad brzegami kanałów wodnych, zielone tereny uprawne, farmy jedwabiu i lotosu, pola ryżowe, fabrykę cukru kokosowego i suszarnie ryżu na wolnym powietrzu. Częste przerwy wydłużały czas podróży, ale pozwalały przyjrzeć się pracy i życiu prostych ludzi.

Następnego dnia o świecie wyruszyłam tuk-tukiem do oddalonego o siedem kilometrów od Siem Reap Angkoru, który jest świadectwem potęgi khmerskiego mocarstwa w okresie od IX do XIII wieku. Jak wygląda miasto Angkor i największa świątynia zwana Angkor Wat wiedziałam z programów telewizyjnych, książek i przewodników, ale nie zdawałam sobie zupełnie sprawy jak wspaniale prezentują się pozostałości imperium w rzeczywistości. I jak zwykle w takich historycznych miejscach, kiedy spoglądałam na okazałe mury, labirynty dziedzińców, piramidy i wieże kamiennych świątyń wzniesionych z laterytu, piaskowca oraz cegły zdawało mi się, iż przeniosłam się w czasie. Że słyszę głosy ludzi, śpiew mnichów, gwar miasta… Ale na terenie Angkoru obecnie królowały tylko małpy, a dżungla nieubłaganie zagarniała coraz większe połacie ruin. Korzenie drzew i liany obejmowały bloki kamienne i ściany świątyń tworząc niezwykłą, groźną scenerię, spotęgowaną pochmurną pogodą. Koniec pory deszczowej dawał się we znaki. Niebo zasnuły szare chmury i deszcz wisiał w powietrzu. Miałam nikłą nadzieję, że obejdzie się bez opadów, jednak jakoś dotychczas żaden mój pobyt w krajach azjatyckich nie upłynął pod znakiem słońca. Ale być w Azji Południowo-Wschodniej i nie doświadczyć ulewy, to tak jakby się w tej Azji nie było wcale.

Wczesny ranek i niepewna pogoda sprawiły, że na terenie Angkoru nie było zwiedzających. Panowała cisza, przerywana szumem wiatru i odgłosami pobliskiej dżungli. Park Archeologiczny Angkor to ogromny teren, to pozostałości największego miasta antycznego świata. Ze świeckich budynków miejskich wznoszonych z drewna, do dzisiaj nie zachowały się żadne ślady. Pozostało jedynie wiele kamiennych świątyń oraz obiektów sakralnych i uwiecznione na płaskorzeźbach miasto. Na fasadach można dostrzec reliefy mieszczan, mnichów w klasztorach, sług królewskich, wieśniaków pracujących na polach ryżowych, kupców na targach, żołnierzy i wiele innych utrwalonych w kamieniu chwil z życia khmerskiego imperium.

Wędrowałam wśród skalnych monolitów podziwiając kunszt robotników z antycznych czasów. Niezwykle realistyczne rzeźby na ścianach ukazywały motywy religijne i mitologiczne oraz sceny z eposów indyjskich Ramajany i Mahabharaty. Można było dostrzec wspaniałe dziewięciogłowe węże Naga, demony, mityczne stworzenia, słonie trzymające w trąbach kwiaty lotosu, lwy i Garudę, świętego ptaka z ludzką twarzą, będącego wierzchowcem hinduskiego boga Wisznu.
Skąd Bóg Wisznu i panteon bogów hinduskich w Angkorze? W Imperium Khmerów od I do XIII wieku wiodącą religią był hinduizm, który wywarł bardzo duży wpływ na sztukę w królestwie. Świątynie w Angkorze początkowo były poświęcone bogu Wisznu, Sziwie i Brahmie a Świątynia Angkor Wat była największą i najpiękniejszą świątynią hinduistyczną na świecie. Dopiero pod koniec trzynastego wieku na terenie Kambodży zaczął dominować buddyzm wprowadzony przez króla Dżajawarmana VII, a świątynie z hinduistycznych zostały zmienione na buddyjskie. Dlatego też na reliefach i płaskorzeźbach Angkoru ukazywane są jednocześnie sceny z religii hinduskiej i buddyzmu.

Ta Phrom to świątynia zwana pierwotnie Rajavihara czyli klasztor królewski, w którym mieścił się elitarny i renomowany ośrodek nauczania buddyzmu. Świątynia została wzniesiona przez króla Dżajawarmana VII i w przeciwieństwie do innych świątyń Angkoru pozostawiona w takim stanie jak ją odnaleziono. Sanktuarium było miejscem akcji filmu Lara Croft-Tomb Raider i bardziej znane jest pod nazwą “Świątynia Tomb Raider” niż Ta Phrom. Na terenie świątyni niepodzielnie zapanowała dżungla. Potężne drzewa kapokowe, figowce czy olbrzymie dyniowce zagarnęły w swoje objęcia kamienne ściany tworząc jakby jedną całość. Korzenie i liany oplatające szczelnie mury, pusta o tak wczesnej porze świątynia, omszałe i ciemne głazy oraz zachmurzone niebo stwarzały osobliwy i nieziemski ale niezwykle piękny krajobraz.




Na terenie kompleksu zabytkowego Angkor, została wybudowana przez króla Dżajawarmana VII ostatnia stolica imperium khmerskiego Angkor Thom. Miasto wzniesiono na planie kwadratu, a w jego centrum zajmuje świątynia Bajon.

Świątynia Bajon nie posiadała już tej specyficznej tajemniczej atmosfery jak Ta Phrom. Było tutaj i sporo zwiedzających i sama świątynia w wielu miejscach po rekonstrukcji nie roztaczała tego osobliwego, wyjątkowego nastroju, niemniej była równie piękna i niezwykła.

Bajon zbudowana została w formie kamiennej wysokiej budowli, przypominającej piramidę, otoczoną 54 wieżami ozdobionymi gigantycznymi głowami. Lekko uśmiechnięte kamienne oblicza utożsamiane są z Buddą. Budowla wykonana jest z dopasowanych do siebie bez użycia zaprawy, bloków piaskowca a fundamenty z laterytu. Całość otoczono dwoma prostokątnymi galeriami, których ściany pokryto niezwykle realistycznymi płaskorzeźbami. Płaskorzeźby zdobiące galerię zewnętrzną przedstawiają życie codzienne i wydarzenia historyczne za czasów króla Dżajawarmana VII, a ściany galerii wewnętrznej zdobią reliefy z czasów późniejszych, kiedy to na krótko nastąpił powrót hinduizmu. Można znaleźć tutaj sceny poświęcone bogom Wisznu i Sziwie.

Kiedy opuszczałam po południu te oszałamiające świątynie, jeszcze nie wiedziałam, że następnego dnia czeka mnie naprawdę spektakularne, odrobinę nieziemskie i niezwykłe historyczne miejsce.
Tekst i fotografie: Danuta Baranowska
materiał chroniony prawami autorskimi
PRZECZYTAJ TAKŻE INNE REPORTAŻE Z PODRÓŻY PO CAŁYM ŚWIECIE
Danuta Baranowska – stuprocentowy zodiakalny baran, niespokojny duch, aktywnie i entuzjastycznie nastawiona do życia. Jak przystało na znak żywiołu ognia, uwielbia kolor czerwony. Kocha książki w każdej ilości, przyrodę, góry, kawę z kardamonem i koty. Jest właścicielką, a właściwie niewolnicą kota ragdolla o imieniu Misiek. Jej pasją są podróże, zwiedzanie niezwykłych miejsc, poznawanie ciekawych ludzi oraz fotografia.