Odsłony: 90
Owieczki z pustką w oczach, przejęty border collie i irlandzki leprikon z dziwną miną patrzą z okładki książki. Ich wzrok jest skierowany w dół na… zieloną, soczystą trawę i zakrwawioną postać z aparatem fotograficznym w ręku. Nie wierzą w to, co widzą. Zdarzyło się coś, co się nie miało prawa zdarzyć, a jednak… Cóż, mieszkańcy Irlandii nie mieli jeszcze do czynienia z Polakami na wycieczce i ich obsesją na punkcie wykonania dobrego zdjęcia. Zapraszam na recenzję Zbrodni po irlandzku Aleksandry Rumin.
Biuro podróży „Gej Wakacje”, czytaj „Hej Wakacje”, otwiera nowy kierunek wakacyjny na Szmaragdową Wyspę – Irlandię. Od początku z tą wycieczką wszystko jest nie tak. Małe zainteresowanie powoduje, że właściciel ogłasza konkurs, tnie koszty. W ostatniej chwili pilotem zostaje Tomasz Waciak z problemem alkoholowym. Wyjazd do ojczyzny whisky i guinnessa, w którym istnieje około siedmiu tysięcy pubów, wróży katastrofę. Na dziesięciodniową wycieczkę „Szmaragdowa przygoda” wyjeżdża osiem osób. „Kłopoty wisiały w powietrzu”. (s. 34)
Czym wita Irlandia? Deszczem i „zieloną kupką metalu i rdzy”, czyli starym, zardzewiałym busem. Od razu plan wycieczki ulega zmianie, a to dopiero początek. Aplikacja pogodowa w telefonie pilota nie zna litości. Kraj, w którym rozróżnia się jedenaście poziomów intensywności deszczu, nie zachęca do zwiedzania, choć zabytki ma wspaniałe. Nic dziwnego, że pilot prosi o zaklinanie pogody tańcem, śpiewem, a nawet ofiarami z ludzi. Musi on radzić sobie z trudnymi sytuacjami, a takich Tomasz Waciak ma aż nadto! Pierwszą ofiarą śmiertelną jest mężczyzna, który bawił się w małego elektryka. Potem jest już tylko gorzej. „Szmaragdowa przygoda” zamienia się w szmaragdowy koszmar. „Ludziom życie niemiłe, a turystom w szczególności”. (s. 76)
Uczestnicy wycieczki tworzą barwną grupę postaci, których autorka obdarzyła oryginalnymi imionami, nazwiskami i przezwiskami. Na plan pierwszy wysuwa się Baronowa Raszpla, znaczy się Maria Downar-Wiśniowiecka, pierwsza dama polskiej turystyki budząca strach, wyfiokowana awanturnica, nader skąpa. To najbardziej zaskakująca postać – irytuje, ale radzi sobie w skrajnie niesprzyjających warunkach. Na wycieczkę wyjechali także: prezes Gustaw Jelonek, bogaty w pieniądze i kilogramy; modelka i stylistka Róża Małecka; artystka Elwira Paprocka; właściciel siłowni i fitness clubów Marian Chochełka; właścicielka butiku z ekskluzywną odzieżą Idalia Smoczyńska; emerytowany nauczyciel wychowania fizycznego Czesław Maria Borowski; psychiatra, psychoterapeuta Teodor Kostrzewa. Kierowca busa to Alan O’Flanagan, rodowity Polak de domo Grzegorzewski. Nieszczęścia co rusz spadają na uczestników wycieczki. Pilot ma przeczucie, że coś nie gra, lecz musi się zmagać z irlandzką aurą, zmianami programu, niespodziankami losu, roszczeniową damą w futrze i z nieugaszonym pragnieniem. „Tutaj się dzieje coś bardzo dziwnego…”. (s. 167)
Co się stało? „Turyści z Polski się stali, ot co”, a wszędzie ich pełno. Powieść Zbrodnia po irlandzku to studium zachowania Polaków na zagranicznych wycieczkach. Zachowanie rodaków za granicą woła o pomstę do nieba! Awantury, skargi, narzekania, kradzieże, akty wandalizmu, przywożenie „suwymirów” to standard. Autorka posługując się ironią ostrą jak brzytwa, wytyka swoim rodakom głupotę, brak kultury i ogłady. Wymienia przykłady licznych przypadków śmiertelnych spotykających Polaków na wycieczkach. Pokazuje stresujące warunki pracy pilota wycieczek. „Nieszczęścia chodzą parami, a w przypadku pilotów wycieczek najczęściej trójkami i czwórkami”. (s. 105)
Swoim czytelnikom autorka serwuje sceny rodem z koszmarów oprawione w satyryczną ramkę, a swoim bohaterom liczne nieszczęścia. Tu perypetia perypetię perypetią pogania. Aleksandra Rumin z niezwykłą wprawą tworzy ciekawe osobowości bohaterów w sytuacjach pełnych obyczajowych obserwacji. Pod płaszczykiem niebanalnych, wyrazistych postaci ukryła przywary Polaków. Kolejna piękna laurka na nas samych! Co ciekawe, autorka potrafi śmiać się sama z siebie i krytykować swoje dzieło. Do powieści wplotła wątek czytania książki Aleksandry Rumin Zbrodnia po irlandzku, czytadła za 2,99 zł. Tomek Waciak aż się boi czytać, co jeszcze może się przydarzyć na „jego” wycieczce.
Kompozycja książki to w zasadzie plan wycieczki. Rozdziały to poszczególne dni, które zaczynają się od programu zwiedzania. Mnie ten program kusi i zachęca do zwiedzenia Irlandii, a innych Szmaragdowa Wyspa zainteresuje jako doskonałe miejsce zbrodni z wieloma możliwościami. Nie spodziewałam się takiego zakończenia powieści i rozwiązania zagadki zbrodni.
Jak wygląda irlandzkie śniadanie? Kiedy latem przydaje się futro? Dlaczego zabytki klasy światowej dyskryminują seniorów? Ile wynosi limit pecha na wycieczkę? Przekonajcie się sami. Zapraszam na wycieczkę do Irlandii ze Zbrodnią po irlandzku Aleksandry Rumin. Gwarantuję dni pełne emocji i niespodziewanych wydarzeń z kryminałem i niesprzyjającą pogodą w tle. Pamiętajcie! Egzotyczne wycieczki to niebezpieczne hobby! Bon voyage!
Polecam, Marta Korycka
materiał chroniony prawem autorskim
Wydawnictwo: Initium
Autor: Aleksandra Rumin
Tytuł: Zbrodnia po irlandzku
Data wydania: 2019
Ilość stron: 304
ISBN: 978-83-62577-98-9
Marta Korycka – absolwentka filologii polskiej i bibliotekoznawstwa z informacją naukowo-techniczną na UWM. Zodiakalna łuczniczka uwielbiająca niebieskości. Bardzo zawyża średnią czytelnictwa w Polsce i jest z tego dumna. Humanistka kochająca literki we wszelkiej postaci, kształcie, formie, kolorze etc. Ma wiele pasji, ale literki to ta główna, stąd literkowy blog o literkach cudzych i swoich. Czasami coś piśnie, gdy ją psiapsiółka Wena raczy nawiedzić. Ceni inteligencję i poczucie z humorem, uwielbia żonglerkę słowną i ogień. Cechy charakterystyczne: cm, pieprzyki, szkiełka.